Rapoon – Moka 24

nowamuzyka.pl 2 dni temu

Kołysanki na koniec świata.

Dziś wśród twórców nowoczesnej elektroniki bardzo popularne jest nagrywanie i wydawanie wielu wydawnictw. To przede wszystkim przypadek ambientowych producentów takich choćby, jak Bvdub czy Zaké. Początki tego zjawiska sięgają oczywiście wczesnych lat 90., kiedy tego rodzaju brzmienia były nowością. Jednym z pionierów takiej wzmożonej kreatywności był w tamtym czasie Robin Storey, który po opuszczeniu post-industrialnej grupy Zoviet France zaczął tworzyć solo jako Rapoon.

Jego pierwszy album ukazał się w 1992 roku – i po nim nastąpiła cała seria wydawnictw, które wydawały przede wszystkim zaprzyjaźnione z brytyjskim producentem wytwórnie Staalplat, Soleilmoon, Klanggalerie i nasze Zoharum. Większość muzyki z tych kilkudziesięciu albumów to finezyjna synteza ambientu z etno, która stała się znakiem firmowym artysty. Są w jego dyskografii jednak płyty zawierające zupełnie inną muzykę. Przykładem może być krążek „Time Frost” z lodowatą elektroniką czy flirtujący z muzyką klubową „Rhiz”.

Teraz do tych odmiennych wydawnictw Rapoon dołącza nowe. „Moka 24” zainspirował serial „Babylon Berlin”, rozgrywający się w Niemczech na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Jednym z miejsc jego akcji jest nocny klub (czy może raczej kabaret) o takiej właśnie nazwie. Storey wyobraził sobie, iż żyjemy w podobnych czasach: nad bohaterami serialu widniało widmo II wojny światowej, a nad nami wisi niedookreślona Apokalipsa, której jedni widzą zaczyn w tym, co się dzieje w Rosji, a inni – w tym, co się dzieje w USA. I postanowił nas zaprosić do swej wersji klubu Moka 24.

Echem tej kabaretowej inspiracji są tu niezwykłe piosenki – wyciszone ballady, wyszeptane przez Brytyjczyka do wtóru dyskretnych klawiszy („Some Days”) czy pianina („That Dirty Road”). Trochę kojarzą się te nagrania z dokonaniami Toma Waitsa czy Roberta Wyatta, mają jednak zdecydowanie bardziej ulotny ton. Głos angielskiego twórcy pojawia się także w ambientowych utworach, splecionych z psychodelicznej elektroniki, perkusyjnych efektów i gitarowych sampli („Angel Rain…” czy „A Faded Glory…”). Uzupełnienie tych nagrań szeptem Storeya nadaje im jeszcze bardziej intymny charakter.

Więcej energii pojawia się w utworach podszytych klubowym metrum. „The White Line To Horizon” i „Dance In Dreams” dudnią połamanymi bitami, wnoszącymi syntezatorowe modulacje o brzmieniu orkiestrowych dęciaków, które z czasem zamieniają się w dronowe smugi. Najciekawsze nagranie z zestawu trwa ponad dziesięć minut – to epicki „Night Train In Europe”, który Storey przekornie do tytułu rozgrywa między tribalowym rytmem, etnicznymi śpiewami a chóralnymi samplami i klasycznym piano. Ten ostatni wątek kontynuuje „A Veil Passes…”, będąc jakby kodą do poprzedniej kompozycji.

Jak widać z powyższego opisu, „Moka 24” wyjątkowo nietypowy album w dyskografii Rapoon. Brytyjski artysta dozuje swój głos bardzo sensownie – adekwatnie nie śpiewa a szepcze, dodając muzyce nocnego i knajpianego charakteru. W tym kabarecie dominuje jednak elektronika, choć pojawia się ona bardzo dyskretnie, podobnie jak etniczne sample i loopy. Wszystko jest bowiem tutaj podporządkowane eterycznemu nastrojowi. Być może świat się kończy (przynajmniej ten, który znamy), ale bywalcy Moka 24 niespecjalnie się tym przejmują. I muzyka Rapoon zgrabnie buduje ten rozmarzony i eskapistyczny klimat.

Klanggalerie 2024

www.klanggalerie.com

www.facebook.com/Klanggalerie

www.rapoon.org

www.facebook.com/rapoon.official

Idź do oryginalnego materiału