Ranking: polskie lektury, które zasługują na adaptacje filmowe

filmweb.pl 2 tygodni temu
Czytaliśmy je my, czytali rodzice, a może choćby dziadkowie. choćby jeżeli zmienia się podstawa programowa, z listy szkolnych lektur nie wypadają książki, o których można mówić jako o żelaznej klasyce literatury. Współczesne dodatki do kanonu rozszerzają spis o nowoczesne pozycje, czasem choćby łamiące stereotypy o nudzie wbijanej do głów pod groźbą sprawdzianów z treści. Zarówno te gatunkowe propozycje, jak i dostojne dzieła wielkich autorów nie raz stawały się materiałem adaptowanym przez filmowców. Dotychczasowe próby oprócz treści często na ekran przenosiły też archaizm i znużenie pierwowzorem.

Jednak ostatnie lata przyniosły nowe wersje "Akademii Pana Kleksa" czy "Chłopów"; Maciej Kawalski właśnie realizuje "Lalkę" Prusa. Lektury pozostają w modzie. Ich filmowe wersje już w momencie premiery stają się frekwencyjnymi hitami – a ich twórcy wyżej cenią sobie artystyczną integralność niż bicie pokłonów oryginałowi. choćby nieudane eksperymenty odkurzają ramoty i ożywiają zaklęte na papierze przygody.

Z obecnego zestawienia obowiązkowych i nieobowiązkowych tekstów dla wszystkich poziomu edukacji wybraliśmy 10 tytułów, których ekranizację (pierwszą lub kolejną) zobaczyliby nie tylko spóźnieni z lekturą uczniowie. Po uwagę braliśmy tylko utwory, które oryginalnie powstały w języku polskim.


Te lektury szkolne zasługują na adaptacje filmowe



Stefan Żeromski, "Przedwiośnie"



Adaptacja Filipa Bajona z Mateuszem Damięckim w roli Cezarego Baryki została pokazana w 2001 roku. Od razu trafiła do zestawienia najchętniej oglądanych filmów początku wieku. Dzieło na podstawie powieści Stefana Żeromskiego powstało zarówno w wersji pełnometrażowej, jak i miniserialu. Na produkcję przeznaczono potężne 20 milionów złotych. Rezultat podzielił publiczność, a ci, którym nie podobał się efekt końcowy, zaczęli fantazjować na temat ulepszenia ekranizacji. Choć pozostaje zakorzeniona głęboko w polskiej historii, osadzona na przełomie drugiej i trzeciej dekady XX. wieku powieść opisuje też uniwersalne problemy. Narodziny tożsamości młodego człowieka, jego reakcja na zmieniający się świat – wszystko to zawiera się na stronach historii odrodzenia Polski z pytaniem o sposoby na naprawę kraju, czyli niewypowiedzianym celem całego tekstu Żeromskiego. choćby spojrzenie na ponad stuletnią treść oczami współczesnego człowieka dostrzega coś więcej niż tylko kronikę minionych dziejów. Co z takiego materiału zrobiliby uzdolnieni filmowcy znad Wisły? Czekając na wyniki tej pracy, możemy tylko marzyć o szklanych domach z nadzieją, iż nie przeżyjemy rozczarowania niczym Baryka.

Sławomir Mrożek, "Tango"



Popularny dramat Sławomira Mrożka poznano już na całym świecie, ale dotąd nie za sprawą srebrnego ekranu. Oczywiście przedstawienia były pokazywane w formie nagrań (jak choćby wersja Teatru Telewizji w reżyserii Macieja Englerta), ale żaden filmowiec nie zdobył się na ekranizowanie lektury z żelaznego kanonu. Pokoleniowy konflikt ukazany w formie tragikomicznej walki sprzecznych frakcji opowiada ponurą historię – o świecie rozchwianych wartości, w którym wszystko prowadzi do dyktatury siły, jedynego antidotum na degrengoladę. Bogata w znaczenia praca Mrożka zasługuje na swoje odczytania nie tylko ze względu na centralną awanturę. Najeżona sprzecznościami, nierzadko rozśmieszająca absurdem sztuka wymaga czegoś więcej od adaptatorów – kolejnej odważnej próby zmierzenia się z tekstem w autorski i kreatywny sposób.

Witold Gombrowicz, "Ferdydurke"



Za prozę Gombrowicza zabrał się już niegdyś Jerzy Skolimowski. I jak na twórcę całkowicie osobnego, stworzył własną adaptację tego dzieła. Dodatkowo obsadę złożoną z polskich gwiazd (m.in. Tadeusz Łomnicki, Jerzy Bińczycki, Zbigniew Zamachowski czy Beata Tyszkiewicz) uzupełnił znanym z "Powrotu do przyszłości" Crispinem Gloverem, a także Iainem Glenem, po ponad dwóch dekadach szeroka publika rozpoznaje jako Sir Jorah Mormonta z "Gry o tron". Ekranizacja "Ferdydurke" mierzy się z materiałem źródłowym, ale nie spełnia się jako historia na wielki ekran. Reżyserowi "Fuchy" trzeba pozazdrościć odwagi, bo nikt nie przypuszczał, iż przedziwna książka Gombrowicza ma zadatki na ciekawą ekranizację. Po latach ponownie potrzeba zespołu, który z tego pozornego bełkotu wyciągnie sens(y) – tak istotny gest w świecie pełnym nieustannego, nieczytelnego szumu.

Aleksander Kamiński, "Kamienie na szaniec"



Dla wielu uczniów opowieść o "Zośce", "Rudym" i "Alku" pozostaje jedną z ulubionych lektur całej edukacji. Wypełniona akcją opowieść o przyjaźni i wojnie, która ją rozdziela, przez cały czas porusza kolejne pokolenia młodych ludzi. W historii polskiego kina przy dwóch okazjach filmowcy sięgali po losy członków Szarych Szeregów – w 1977 i 2014 roku. "Akcja pod Arsenałem" Jana Łomnickiego niekoniecznie posiada już walory interesujące współczesną młodzież. Z kolei "Kamienie na szaniec" Roberta Glińskiego wzbudzały kontrowersje tuż po premierze. jeżeli ktoś chce zabrać się do ponownej adaptacji książki Kamińskiego, zadanie utrudniłaby zarówno pamięć o książce, jak i o rzeczywistych ludziach, bohaterach powieści. Dowodem na niejednoznaczność historii młodych żołnierzy niech będzie dyskusja o celu adaptacji, jaka wywiązała się po premierze filmu sprzed 11 lat. Decyzja o wyciągnięciu z niej najbardziej palących wątków zadałaby cios nie tylko w powieściowy kanon, ale i narodowe mity. A takiego ryzyka z pewnością nie podejmie się wielu.

Marcel Sabat i Kamil Szeptycki w filmie "Kamienie na szaniec"

Sat-Okh, "Biały Mustang"



Pewnie jeszcze ciekawszą lekturą od twórczości autora, żołnierza AK Stanisława Supłatowicza znanego jako Sat-Okh, jest historia jego życia. W latach 50. dorobek pisarza otworzył dla młodzieży drzwi do innego świata – dalekiego Dzikiego Zachodu, krainy tak różnej od PRL-owskiej rzeczywistości. "Biały Mustang" zbiera dwanaście legend rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej w opowieści o dorastaniu, życiowych trudnościach oraz ich przezwyciężaniu. W tych opowieściach kryje się niesamowity potencjał nie tylko na opisanie mitu, przekazywanej z ust do ust opowieści o pradawnych wierzeniach, ale również kontaktu z odległą kulturą oczami człowieka, który ponoć poznał życie po obu stronach oceanu. Choć uczniowie klas 4-6, dla których "Biały Mustang" jest lekturą uzupełniającą, będą skupieni raczej na wydarzeniach fabularnych, szerszy kontekst powstania książki szykuje podwaliny pod interesującą adaptację, a przynajmniej rozwinięcie fascynacji mieszkańcami prerii w komunistycznej Polsce.

Janusz Christa, "Kajko i Kokosz. Szkoła latania"



Na liście lektur obowiązkowych dla klas 4-6, między "Hobbitem", "Chłopcami z Placu Broni" czy "Opowieściami z Narnii", znajduje się polski komiks. Zaszczytnego miana pierwszego przedstawiciela takiej formy wyrazu w historii rodzimej edukacji dostąpiło dzieło Janusza Christy pt. "Szkoła latania". Album rozpoczynał serię zbiorczych wydań pasków z przygodami Kajko i Kokosza, dwóch dzielnych wojów służących kasztelanowi Mirmiłowi. W 2021 roku dla Netfliksa przygotowano trwający 26 odcinków serial animowany, który przedstawiał bohaterów najnowszemu pokoleniu widzów. Tymczasem w 2021 roku Aurum Film zapowiedziało rozpoczęcie prac nad aktorską adaptacją od duetu scenarzysta Krzysztof Gureczny i reżyser Mateusz Rakowicz. Od tego czasu wieści o projekcie ucichły. jeżeli kolejna próba stworzenia pełnometrażowej produkcji o średniowiecznych przygodach (owocem pierwszej próby była kilkunastominutowa animacja "Kajko i Kokosz") poniosłaby porażkę, stracilibyśmy możliwość na pokazanie nie tylko rodzimej publice jednego z powszechnie lubianych polskich komiksów.

Tadeusz Konwicki, "Mała Apokalipsa"



Unikatową prozę Konwickiego najlepiej pokazywał sam autor, reżyser takich wyjątkowych filmów jak "Ostatni dzień lata", "Salto", "Lawa" czy "Jak daleko stąd, jak blisko". Zwłaszcza trzecia pozycja, czerpiąca z życiorysu samego autora, oddaje klimat "Małej Apokalipsy", powieści o życiu artysty w systemie totalitarnym. Rozkład społeczeństwa – pogrążonego w apatii, pozbawionego chęci do działania – prowadzi bohatera ku nieuchronnej przepaści, osobistemu zatraceniu. Kino Konwickiego igrało z przyzwyczajeniami widzów, rozbijało strukturę czasu, aby wejść głębiej w logikę snu i wspomnień. Grzebanie w przeszłości potrafi odkrywać prawdę o współczesnym stanie świata. choćby jako poetycki opis tamtych czasów "Mała Apokalipsa" działa na wyobraźnię. Film w duchu powieści musi sięgnąć po więcej mroku niż na przykład "Pan T." Marcina Krzyształowicza, bez wątpienia wchodząc też w podstawy narodowej tożsamości czy próbę rozliczenia z czasami PRL-u.

Jacek Dukaj, "Katedra"



Opowiadanie sci-fi jest znane widzom w postaci animacji Tomasza Bagińskiego, który zawalczył z tytułem o Oscara w 2003 roku. Siedmiominutowy film stanowił impresję na temat części fabuły, skupiającej się wokół księdza Pierre’a Lavone, który trafia na planetoidę Róg, aby zbadać dziwne wydarzenia wokół grobu świętego Izmira Predú. Popularny krótki utwór łączy ze sobą wątki dotyczące istoty wiary, cudu jako wydarzenia na przecięciu nauki i religii, a także uniwersalnych ludzkich reakcji potrzebnych do przetrwania. W twórczości Dukaja znajduje się więcej tekstów wartych adaptacji, natomiast "Katedra", jako wypełniona motywami historia, może nadawać się do adaptacji filmowej pełnej treści. jeżeli choćby twórcy uznaliby, iż ekranizacja może mieć formę odcinka serialowej antologii, rozbudowana fabuła doda do historii zobrazowanej w filmie Bagińskiego. Jako jeden z nielicznych przedstawicieli fantastyki naukowej w kanonie lektur, "Katedra" zasługuje też na poszerzone filmowe opracowanie.

Mariusz Szczygieł, "Nie ma"



Jak wyrazić słowami coś nieobecnego, niematerialnego, pustego? Zbiór reportaży o tytule "Nie ma" odpowiada na to pytanie, rozszerzając je o zadumę nad tym, co tą nicość wypełnia. Z wielogłosu rozmówców Szczygła, ludzi pochodzących z najróżniejszych środowisk, profesji, miejsc świata, bohaterów rozmaitych doświadczeń, wywodzi się jeden potężny głos – wypowiedź o tęsknocie, chęci powrotu do tego, co było i nie wróci. Choć przytaczane historie nie mówią tylko o odejściu bliskiej osoby, ekranizowanie tego reportażu, nagrodzonego m.in. Nike w 2019 roku, wymaga spojrzenia na obraz filmowy jako wyjątkowe medium, które w określonych warunkach potrafi unaocznić coś, czego nie widać. choćby utrzymanie opowieści w tonie nie do końca spełnionego "Minghuna" Jana P. Matuszyńskiego, rozbijając fabułę na polifoniczny zestaw trudnych wspomnień, oddałoby tak wyraźne emocje, jak te obecne na stronach reportażu.

Rafał Kosik, "Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi"



Pierwsza książka z cyklu "Felix, Net i Nika" była przedmiotem batalii o utrzymanie na liście lektur. W 2021 roku zakwestionowano sens jej miejsca w zestawieniu tytułów obowiązkowych. Zdaniem przeciwników treść nie spełniała wymaganych od uczniów celów dydaktycznych. Obrońcy powieści argumentowali, iż literatura przygodowa ma zachęcać do czytania i pozwalać dzieciom na zainteresowanie kolejnymi lekturami. Jako wypełniona akcją, zagadkami i przygodami powieść trafia w gusta młodych ludzi. Fenomen cyklu postanowiono przenieść na ekrany, czego efektem był "Felix, Net i Nika oraz teoretycznie możliwa katastrofa". Jako iż ostatecznie adaptacja nie odtworzyła klimatu oryginału, nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować ponownie. Renesans rodzinnego kina familijnego, a także sukcesy m.in. nowego "O psie, który jeździł koleją" udowadniają, iż na film przygodowy dla nastoletniej i dziecięcej widowni ciągle znajdują się chętni.

Zwiastun filmu "Felix, Net i Nika oraz teoretycznie możliwa katastrofa"




Idź do oryginalnego materiału