Rammstein rozgrzał Chorzów do czerwoności. Dziś będzie podobnie? [RELACJA]

terazmuzyka.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. Robert Filipowski



Pierwszy z dwóch chorzowskich koncertów Rammsteina w Chorzowie przeszedł do historii. Grupa jest gotowa na powtórkę.

W 2019 roku w Chorzowie Rammstein dał swój pierwszy niefestiwalowy stadionowy koncert w Polsce. Po drodze odwiedzili jeszcze PGE Narodowy w Warszawie, a teraz wrócili na Śląsk po raz pierwszy wyprzedając u nas dwa stadionowe koncerty pod rząd, znowu na Stadionie Śląskim.

Od 2019 roku Rammstein korzysta z tego samego układu sceny. Na małej scenie, postawionej na płycie nieco z lewej zagrał duet Abelard, wykonując fortepianowe interpretacje utworów sekstetu. A duża scena to przez cały czas stalowa, surowa konstrukcja względem 2019 roku uzupełniona tylko o dwa telebimy po bokach.

Tym razem zaczęli od Rammlied. Till zjechał windą odśpiewując otwierające słowa, a pozostali muzycy wyłonili się z tunelu wychodzącego na środek sceny. Jako drugi Links 2-3-4, w którym Till z umorusaną na czarno gymbą niczym sztygar po sztychcie co ze sztolni wylazł rytmicznie uderzał pięściami o uda. Lindemann był zresztą dość żywiołowy, parę razy coś dokrzykiwał pomiędzy utworami, hasał niczym schwarze Mann w Angst a w Radio rytmicznie wywijał opadającą na czoło grzywką. Flake w połyskującym kombinezonie nabijał kroki na bieżni, a reszta zespołu była nieco mniej ruchliwa. Tylko przy remiksie Deutschland przebrali się w świecące stroje i robili kardio. W pierwszej części koncertu skupili się na sprawdzonych strzałach, ale odkopali też Bestrafe mich, którego nie grali od ponad 20 lat.

Nie zabrakło grepsów. Fajerwerki przy Du hast to już norma. W Puppe Till wytaszczył dupny wózek i przechadzał się z kamerką umieszczoną na czole wyświetlając na ekran zbliżenia twarzy muzyków. Z wózka w pewnym momencie zaczęły buchać czerwone płomienie, a potem na stadion spadło czarne konfetti. W Mein Teil tradycyjnie przyszła pora na przypiekanie klawiszowca. Flake jednak już zahartował się przez lata i Lindemann nie dawał rady z coraz większymi miotaczami, aż musiał potraktować kolegę z armaty. Podstawowy set zakończył Sonne z pokazem buchających ogni.

Długą przerwę przed pierwszym bisem operatorzy wykorzystali na puszczanie na telebimach zbliżeń twarzy fanów, co nagradzane było oklaskami (największe owacje zebrało najmłodsze pokolenie!). Wreszcie członkowie Rammsteina wraz z duetem Abelard pojawili się na małej scenie, gdzie wykonali akustycznie Engel, a fani zaśpiewali z nimi przy oprawie tysięcy światełek telefonów. Następnie grupa trzema pontonami przeprawiła się na dużą scenę, rozpościerając ukraińską flagę i zagrała Ausländer. Reszta koncertu była podobna do tego, co widzieliśmy rok temu w Warszawie, tyle iż w miejsce rubasznego Pussy znalazł się zadumany Ohne dich.

Potem jeszcze trochę postrzelali ze swojego arsenału w Rammstein i Ich will, a pożegnali się nostalgicznym Adieu. Muzycy tradycyjnie klękają przed publicznością, Richard Kruspe gratuluje kolegom, a Lindemann podziękował kwieciście: „Kurwa, Poland, dziękuję, fantastic!”. I po chwili muzycy wyjeżdżają windą do nieba przy wtórze ostatniej eksplozji.

W poniedziałek powtórka z rozrywki. jeżeli ktoś przegapił niedzielny show, ma ostatnią szansę nadrobić zaległości. A jeżeli ktoś był wczoraj, na pewno chętnie wybierze się jeszcze raz. W końcu nie wiadomo, kiedy ich znowu zobaczymy.

Rammstein w Chorzowie: Rozpiska, mapa, bilety.

Wszystko o zespole Rammstein znajdziecie w Wydaniu Specjalnym, dostępnym online.

Idź do oryginalnego materiału