Najnowszy singiel Ramisza nie potrzebuje komentarza ani wyszukanego tytułu. Przygotujcie jednak pudełko chusteczek, bo to może być najsmutniejszy utwór, jaki słyszeliście od dawna.
Poznaliśmy już Ramisza nostalgicznego, refleksyjnego, gitarowego, a choćby przebojowego. Ramisz w swoim najnowszym numerze to kolejna odsłona artysty, tym razem przeszywająco smutna i rozdzierająca od wewnątrz.
Lepiej późno niż w ogóle to najbardziej poruszający utwór z nadchodzącej płyty muzyka. Piosenka opowiada o straconej miłości, a związany z tą utratą ból przeszywa niemal każdy dźwięk tej refleksyjnej kompozycji.
Na poruszającą treść piosenki złożyło się de facto kilka zaobserwowanych przez artystę historii miłosnych, które zostały połączone w jedną całość, tak, aby nie do końca było wiadomo czy wydarzyły się naprawdę, czy zostały wymyślone na potrzeby piosenki. Efekt finalny przenosi jednak słuchacza w niesamowicie intymną przestrzeń, a piosenka staje się szczerym wyznaniem, niczym kartka z pamiętnika. Nietrudno przy tym o utożsamienie się z emocjami podmiotu lirycznego.
Choć kompozycja do Lepiej późno niż w ogóle powstała w przeciągu ostatnich trzech lat, to refren do piosenki, który zawiera najpotężniejszy ładunek emocjonalny całego utworu, pojawił się w mojej głowie jeszcze w czasach licealnych. Pamiętam, iż zapisałem go na ostatniej stronie zeszytu od polskiego — opowiada Ramisz.
W utworze słychać charakterystyczne dla Ramisza wpływy muzyki takich artystów, jak Radiohead, Coldplay czy rodzimych Myslovitz i Tomasza Makowieckiego. Premierze singla towarzyszy również kolejny teledysk będący kontynuacją wspomnień z wyprawy Ramisza do Tajlandii. Tym razem artysta zabiera nas w podróż do parku narodowego e Khao Sok.
|
|
|