
Po wybuchowych wydarzeniach z zeszytu trzeciego, przychodzi czas na chwilę oddechu. Szczególnie iż Archer zobowiązuje się, iż do końca dnia nic już nie wysadzi w powietrze.
Aczkolwiek względny spokój trwa tylko kilka stron. Gdyż Phil musi dokończyć zlecenie i odnaleźć zaginionego Rory'ego O'Shannona. Szczególnie, iż teraz "co trzy głowy to nie jedna" i w rozwiązaniu zagadki towarzyszą mu aż dwie piękne panie. Połączone siły detektywistycznych umiejętności w łączeniu kropek pozwalają śledztwu ruszyć z kopyta. Choć oczywiście naszej trójce nie przychodzi to łatwo. Na drodze kolejny raz stają im zbiry, a poczynania Philipa Archera nie umykają uwadze samego burmistrza miasta Six Ville City.Czwarty zeszyt przynosi to samo stężenie euforii co wcześniejsze odsłony. Piątkowski niczym wodzirej w musze i fraku zabawia czytelników w najlepsze. Przygoda goni przygodę, perypetie kończą się solidnymi wybuchami albo praniami po pysku, humor sytuacyjny skrzy się od kapitalnych dialogów. Mateusz w shakera kolejny raz wkłada superhero w wersji retro i blenduje go z współczesnym dowcipem - skoro już kreśli stereotypowe postacie i podpina pod nie niegdysiejszą obyczajowość, to chwilę później z miną gentelmana ową pruderię omija. Zresztą, nie wiem ile w tym zasługi Piątkowskiego a ile Małeckiego. Krzysztof z kolei bawi się kompozycją kadrów i tak ustawia postacie, żeby - w razie potrzeby - nie trzeba za dużo pikselować. Choć Małecki ma też drugą miłość. Do architektury gothamo-podobnych miast. Chłopak chce i umie rysować dawne Rolls-Royce, uwielbia oglądać Six Ville City z perspektywy postaci siedzącej wysoko na dachu a i mężczyznom też potrafi dobrać dobrze skrojone garnitury. To iż kobietom ubrania nie trzymają się ciała wynika z mechaniki świata, nie z żadnych tam fantazji!
Zeszyt czwarty zamyka story-arc. Twórcy zgrabnie donoszą odpowiedzi, jak historia Archera łączy się z zeszytem pierwszym. Niestety też (trochę) spoilerują przyszłość na ostatniej stronie. Kontynuacja jest jak najbardziej wskazana - w końcu w Wspaniałej Trójcy i Piratach Przestworzy pojawia się więcej postaci, których historii nie znamy. Ale jeżeli seria ma się skończyć na tym zeszycie to i tak otrzymaliśmy kapitalny humorystyczno-satyryczny pastisz pełen miłości do groszowych komiksów z czasów Złotej Ery. To świetnie napisany i narysowany komiks, który powstał po to, by każdy po przeczytaniu ostatniej strony mógł z dumą powiedzieć "ależ świetnie się bawiłem/bawiłam!".










