Do 4 lutego 2024 można oglądać w Muzeum Etnograficznym – oddziale Muzeum Narodowego we Wrocławiu – wystawę „Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy”. Kuratorką ekspozycji jest Dorota Jasnowska.
Przyznam, iż jako miejskie dziecko nie miałam nigdy okazji obejrzeć wiejskiego kolędowania. Owszem, czytałam o tym, ale kolędowanie pozostawało dla mnie wydarzeniem teoretycznym. Tym bardziej doceniam więc wystawę w Muzeum Etnograficznym i to, iż dziś o „kolędniczy teatr obrzędowy” dbają muzealnicy, fundacje, stowarzyszenia, gminne ośrodki kultury czy miejscowe szkoły. Dzięki nim możemy zetknąć się z tym światem, niemal go dotknąć.
Jeśli ktoś chciałby przygotować się do nadchodzących świąt, a niekoniecznie preferuje mnogość i nachalność przedświątecznych dekoracji i propozycji w galeriach handlowych czy sklepach, powinien spróbować zanurzyć się w przestrzeń oddaną „Zaklinaczy czasu” w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu. Wystawa jest po prostu magiczna. Ale taka ma być przecież moc rytuału. Ma nam pomóc przenieść się z tego, co przyziemne do tego, co duchowe. Ta wystawa zdecydowanie ma taką energię.
Wiedzę o przebiegu i strukturze kolędniczych obrzędów niegdyś przekazywano z pokolenia na pokolenie wyłącznie w transmisji ustnej oraz w praktyce powtarzalnych, corocznych działań. Dziś kolędowanie we wszystkich swoich wariantach jest już dobrze udokumentowane, a niektóre z jego przejawów znalazły swoje zaszczytne miejsca na krajowych oraz światowych listach niematerialnego dziedzictwa kultury i podlegają ochronie. Nie znaczy to przecież, iż te dawne obrzędy utraciły swoją moc. Są przez cały czas żywe i praktykowane także dlatego, iż ich przekaz jest uniwersalny, dotyka spraw fundamentalnych, odwołuje się do podstawowych, nieulegających „przedawnieniu” i powszechnie akceptowanych wartości. Kolędnicze obrzędy opowiadają o jakże zrozumiałej dla wszystkich potrzebie bezpieczeństwa, dobrobytu i szczęścia. Dostarczają rozrywki i złudzeń, a bez tego życie byłoby przecież znacznie bardziej ubogie”. [Elżbieta Berendt, Kierowniczka Muzeum Etnograficznego Oddziału Muzeum Narodowego we Wrocławiu – fragment z katalogu wystawy „Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy]
Skąd przyszła kolęda?
„Przyszli my tu po kolędzie,
może wom przykro nie będzie;
a czy będzie, czy nie będzie
kolędować wolno wszędzie!”.
[fragment z katalogu wystawy „Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy].
Kolęda to wcale nie nowożytny wynalazek – przybyła do nas sprzed wieków. W starożytnym Rzymie terminem „calendae” określano pierwszy dzień danego miesiąca. Początek. Szczególnie ważne były kalendy styczniowe, gdy Rzymianie odwiedzali się, składali sobie życzenia, rozdawali podarki. Kiedy nadeszło chrześcijaństwo, przejęło ten zwyczaj i nadało mu nową formę oraz treść – czytamy w katalogu, który towarzyszy wystawie.
Jak zaznacza Hanna Łopatyńska, „Za najstarsze wzmianki dotyczące kolędników w Polsce zwykle uważa się fragmenty listów dwóch papieży Innocentego III z roku 1207 i Grzegorza IX z 1230. […] Pierwszy z nich piętnuje noworoczne widowiska w przebraniach […]. Drugi adresowany do kleru w Małopolsce opisuje ogólnie niegodne zabawy, obżarstwo i pijaństwo w okresie Bożego Narodzenia. […] Inną, także jedną z najstarszych informacji mogącą mieć związek z kolędowaniem znajdujemy w tekście Michała z Janowca, który w roku 1490 pisał o chodzeniu z kobylicą po „szkobylicy” (czyli z maską wyobrażającą konia) na terenie Wielkopolski”. Według wybitnego językoznawcy, etnolingwisty i folklorysty profesora Jerzego Bartmińskiego termin „kolęda” jest semantycznie bogaty. Słowo to kojarzy się z pieśnią bożonarodzeniową, świątecznym podarunkiem, a także z zwyczajem „chodzenia po kolędzie”, czyli widowiskowymi grupami kolędników, którzy wędrują od domu do domu, składają życzenia i proszą o datki. Kolędowanie jest to jeden z nielicznych zwyczajów, który do połowy XX wieku przetrwał w niektórych lokalnych społecznościach w niezmienionej postaci. [fragment z katalogu wystawy „Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy].
Bogactwo rytuału
Chodzenie z kolędą to część większej całości, czyli całego roku obrzędowego. Rytuały są związane ze świętami, ale także z cyklem przyrody. Bo „chodzenie z maszkarami” ma głębsze korzenie, wywodzi się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich, gdy noc przesilenia zimowego była czasem niebezpiecznego pęknięcia rzeczywistości, a świat umarłych znajdował się blisko świata żywych. Siły nadprzyrodzone, zagniewane i zagubione duchy, przodkinie i przodków trzeba było więc obłaskawić, zapewnić sobie i rodzinie zdrowie, powodzenie, a ziemi płodność. Do tego świetnie nadają się cyklicznie powtarzane zabiegi magiczne.
Jak pisze Adriana Garbatowska, „[…] obecność maszkar zwierzęcych: konia, turonia, kobyłki, kozy, bociana symbolizuje zdrowie, tężyznę fizyczną i płodność. Niedźwiedź uosabia siły natury. Skuteczność oddziaływania tych maszkar wzmocnić miały towarzyszące im postacie tzw. mediacyjne – mające za zadanie pośredniczyć między ludźmi a sferą mocy nadprzyrodzonych”. Zwyczaj był znany i praktykowany w różnych wariantach w wielu regionach, m.in. w Polsce południowej i środkowej. Począwszy od drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia, czyli od św. Szczepana chodzenie po kolędzie z maszkarą (niezależnie od jej rodzaju) przebiegało według podobnego schematu. [fragment z katalogu wystawy „Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy].
Obok chodzenia z maszkarami pojawiają się także: chodzenie z gwiazdą w wieczór wigilijny, chodzenie z szopką, pochody przebierańców, orszak Trzech Króli, wodzenie niedźwiedzia (na wystawie są wspaniałe słomiane przebrania w formie niedźwiedzi), pochody noworoczne itd.
Na ekspozycji w Muzeum Etnograficznym zachwyca różnorodność przebrań i wyobraźnia ich twórców. Ze zwykłych ubrań; materiałów, które akurat były pod ręką, tworzyli fantastyczne artefakty: maski, ubiory, szopki, rzeźby, instrumenty (takie chociażby jak diabelskie skrzypce), wielkie kolorowe gwiazdy, kryjące wewnątrz miniaturowe sceny bożonarodzeniowe. Możemy też obejrzeć film, opowiadający o współczesnym kaszubskim kolędowaniu (do którego zaprasza się wyłącznie kawalerów) oraz poczytać oryginalne scenariusze tzw. przedstawień herodowych. To spektakle ludowe o królu Herodzie, odgrywane przez orszak kolędniczy od drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia.
Dzisiaj w większości wydarzenia kolędnicze realizowane są na scenie jako obrzędowe widowiska, wystawiane np. w gminnych ośrodkach kultury, pokazywane z okazji wydarzeń specjalnych, wystaw czy festiwali, czasem w szkołach, gdzie dba się się przejawy lokalnego dziedzictwa i zachęca mieszkańców danej miejscowości do aktywnego uczestniczenia w takich działaniach. Dzięki temu kolędowanie podnosi się do rangi sztuki i słusznie. Widowiska sprawiają, iż obrzęd może przetrwać, iż możemy przez cały czas z nim obcować. Zachęcam więc, aby znaleźć czas w codziennym zabieganiu i wpaść z wizytą do Muzeum Etnograficznego jeszcze przed świętami.
Za kolędę dziękujemy,
Zdrowia, szczęścia wam życzymy,
Byście wszyscy długo żyli,
A po śmierci w niebie byli,
Na ten Nowy Rok!
[fragment z katalogu wystawy „Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy].
Informacje o wystawie i wydarzeniach towarzyszących w Muzeum Etnograficznym:
https://mnwr.pl/zaklinacze-czasu-koledniczy-teatr-obrzedowy-wystawa-2023/
Olga Szelc
[See image gallery at www.wroclawskiportal.pl]




