Przyniosłem trudną wiadomość, ale rodzice zszokowali mnie jeszcze bardziej.

polregion.pl 3 tygodni temu

Przyjechałem z ciężkimi wieściami, ale rodzice zaszokowali mnie jeszcze bardziej

Marek jechał starym autobusem przez zakurzone drogi do rodziców na przedmieściach Poznania, a serce ściskało mu się z tęsknoty. Musiał im powiedzieć coś, co mogłoby przewrócić ich świat do góry nogami – o rozwodzie z żoną. ale to, co usłyszał w rodzinnym domu, okazało się prawdziwym ciosem. Jego starsi rodzice, których uważał za wzór trwałego małżeństwa, ogłosili, iż sami się rozstają, a ta wiadomość przyćmiła wszystko, co zamierzał wyznać. Teraz Marek stał przed wyborem, który mógł odmienić jego życie, a w sercu szalała burza strachu, winy i niezrozumienia.

Wiadomość o rozwodzie z Kasią nie przychodziła mu łatwo. Mógłby milczeć, ale plotki w ich małej miejscowości rozchodziły się szybko. Kasia mogła zadzwonić do rodziców i powiedzieć im wszystko ze złości, a brat lub siostra przez przypadek mogliby się wygadać przy spotkaniu. Marek uznał, iż lepiej samemu wyjawić prawdę, niż później się tłumaczyć. Rozumiał, iż życie bywa nieprzewidywalne, a od błędów nikt nie jest wolny.

Marek wszedł po znanych schodach, nacisnął dzwonek. Drzwi otworzył ojciec, Stanisław Kowalski, z ponurą miną, jakby już wiedział, po czym syn przyszedł.

— Cześć — burknął. — Dobrze, iż przyszedłeś. Wchodź.

— Cześć, tato — odparł Marek, ale w głowie błysnęła myśl: „Czy ktoś już im powiedział?” — Mama jest w domu?

— Jest, jest — odcięła się matka, wychodząc z kuchni. — Gdzie miałaby iść? Siedzi jak królowa na tronie.

— O czym ty mówisz? — zdziwił się Marek. — Co się stało?

— A to, iż mam dość! — warknął ojciec, odwrócił się i, sapiąc z gniewu, poszedł do pokoju.

Marek, oszołomiony, poszedł za nim. W salonie ojciec rzucił się na kanapę, skrzyżowawszy ręce. Matki, która zwykle siedziała z drutami, nie było. Marek zajrzał do sypialni i zobaczył ją – Halinę Kowalską, stojącą przy oknie. Jej twarz była mroczna.

— Przyszedłeś? — spytała lodowato. — Już się wyprowadziłeś od Kasi, czy dopiero planujesz?

— Skąd wiesz? — serce Marka zabiło mocniej. — Dlaczego o to pytasz?

— Bo muszę wiedzieć, czy wynająłeś już mieszkanie! — odparła ostro.

— Jakie mieszkanie? — zmieszał się.

— To, w którym będziesz mieszkał po rozwodzie! — wypaliła.

— Jeszcze nie — odpowiedział Marek. — Ale skąd wiecie, iż się rozwodzę?

— Wiemy — mruknęła matka. — Więc słuchaj, synu, szukaj gwałtownie mieszkania, bo ja się do ciebie wprowadzam!

— Co? — Marek zdrętwiał.

— Nie! — zahuczał ojciec z salonu, pojawiając się w drzwiach. — Z Markiem będę mieszkał ja! A ty możesz zostać tu, mieszkanie jest na ciebie!

— Nigdy! — zaprotestowała matka. — Nie zostanę w tym domu przesiąkniętym twoim uporem!

— Stop! — Marek patrzył to na ojciec, to na matkę. — O co wam adekwatnie chodzi?

— Tam, gdzie i tobie! — oświadczył ojciec. — Dobrze, synu, iż wpadłeś na myśl o rozwodzie! Świetny pomysł!

— Dlaczego świetny? — Marek czuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg.

— Bo to idealny moment! My z matką też się rozwodzimy! — wyrzucił z siebie ojciec.

— Co?! — Marek oniemiał. Spodziewał się wyrzutów, a zamiast tego usłyszał coś, co przewróciło jego świat.

— Koniec! — ciągnął ojciec. — Jesteś dorosły, nikomu nic nie jestem winny. Znudziliśmy się sobie, tak jak ty z Kasią. Wyprowadzam się z tobą, będziemy żyć po męsku!

— Nie, z synem zamieszkam ja! — przerwała matka. — Ty mi nie jesteś potrzebny, a jemu się przydam. Bez żony zginie, a ja jeszcze gotować umiem. Prawda, Marku? Lubisz moje kotlety?

— A ja co, gotować nie potrafię? — wybuchnął ojciec. — Barszcz, bigos – wszystko umiem!

— No pewnie! — zaśmiała się matka. — Kiedy ostatnio coś ugotowałeś? Pół wieku temu?

— To co?! My, faceci, damy sobie radę! Kobieta nam niepotrzebna, tylko pralka, mikrofala i duża lodówka, żeby jedzenia starczyło na miesiąc! — oznajmił ojciec.

— Czego uczysz syna?! — oburzyła się matka.

— Dość! — wrzasnął Marek. — O co wam chodzi? Macie prawie osiemdziesiąt lat, a zachowujecie się jak dzieci!

— A ty sam! — krzyknęli chórem. — Pięćdziesiąt lat na karku, a głupoty pleciesz! Wybieraj, z kim zamieszkasz!

— Skąd wzięliście, iż się wyprowadzam? — wybuchnął Marek. — Mam z Kasią wspólne mieszkanie!

— Jak to? — zdziwiła się matka. — Przecież się rozwodzisz!

— Kto wam powiedział? — spytał.

— Kasia. Twoja siostra wspomniała, iż do niej dzwoniłeś i wszystko jej opowiedziałeś — odpowiedziała matka.

— Nie rozwodzę się! — stanowczo rzekł Marek. — To był żart!

— Żart? — ojciec osłupiał. — A my już planowaliśmy nowe życie… Zepsułeś wszystko?

— Tak, Marku — mruknęła matka. — Nieładnie tak żartować. Rozbudziłeś w nas nadzieję na zmiany, a teraz mówisz, iż to żart… No dobrze, zostańmy razem, jakoś się wytrzyma.

— Ale pamiętaj — dodała — jeżeli jednak się rozwie— To w takim razie gotuj obiad! — ojciec rzucił się na kanapę, a matka z uśmiechem wręczyła mu patelnię, bo w rodzinnej miłości choćby największe burze mijają, gdy człowiek zrozumie, co naprawdę jest ważne.

Idź do oryginalnego materiału