Przyjmij / odrzuć – recenzja filmu

news.5v.pl 13 godzin temu
fot. materiały prasowe

Przyjmij / odrzuć to film, który ma zaskakująco udany fundament fabularny. Zawsze ceniłem w reżyserze i scenarzyście Christopherze Landonie to, iż bez względu na to, czy jego filmy były udane, czy nie, zawsze stara się kreatywnie podejść do konstrukcji tego, co chce pokazać. Ten tytuł wpisuje się w ten charakter jego kariery i pozwala gwałtownie docenić podejście, ponieważ buduje intrygujący klimat pozwalający gwałtownie zaangażować się w opowiadaną historię. Te pierwsze minuty spokojnie rozkładają widzom zasady i pozwalają dobrze poznać główną bohaterkę. Te sceny są ważne, bo gdy zaczyna się gra z szantażystą, widz ma już emocjonalną więź z postacią. To działa bardzo dobrze.

Gdy rozpoczyna się randka Violet z Henrym, Przyjmij / Odrzuć staje się rozrywką zgodną z oczekiwaniami. Napięcie dość gwałtownie jest odczuwalne, jest mocne i wraz z rozwojem fabuły coraz bardziej intensywne. Udaje się reżyserowi rzecz perfekcyjna, ponieważ po solidnym zaangażowaniu widza w życie Violet, sprawia, iż siedzimy na skraju fotela i emocjonujemy się sytuacją niemożliwą, w jakiej się znalazła. Biorąc pod uwagę technologiczne aspekty monitorowania poczynań bohaterki przez szantażystę, całość nabiera głębszego wyrazu. Twórca korzysta z dobrodziejstw współczesności, pokazując, jak łatwo coś zwyczajnego przeobrazić w totalny koszmar.

Randka staje się gwałtownie świadomie chaotyczna w związku z próbami Violet, by wyjść z tego bez spełniania żądań i utraty życia jej bliskich. To jest nieźle prowadzone, ponieważ nie czuć w tym przewidywalności i pozwala budować w widzu dużą dawkę niepewności. Postępujące zawieszenie niewiary jest tutaj istotne, ponieważ choćby jeżeli rozsądek podpowiada kierunki fabularne, jest uciszany, gdy jako widzowie jesteśmy na tych zaawansowanych etapach mocniej zaangażowani. Wówczas też działa to trochę jak kryminał, ponieważ zaczynamy analizę otoczenia i postaci, szukając tego, kto za to odpowiada. Landon podrzuca różne tropy, tworząc grupę podejrzanych, ale przyznam, ostateczna odpowiedź mimo wszystko zaskoczyła.

Problemy zaczynają się w kulminacji, która nie jest zgodna jakościowo z tym, co miało miejsce do momentu udzielenia odpowiedzi. Tak jak do tej chwili mieliśmy wyśmienicie budowane napięcie i niepewność, tak teraz wkradają się sztampowe i schematyczne rozwiązania gatunkowe. Szczególnie, gdy dochodzi do konfrontacji, postacie zachowują się czasem zbyt stereotypowo jak w horrorach. To psuje wrażenie, ponieważ emocjonalna kulminacja tak dobrze opowiedzianej historii nie jest wówczas w stanie dać pełni satysfakcji. Nie działa to tak, by było kropką nad i, bo zbyt dużo elementów nie zgrywa się ze sobą i wszystko staje się festiwalem niezbyt interesujących decyzji fabularnych. Gdyby nie ta sztampowość finału, wrażenie byłoby lepsze.

fot. materiały prasowe

W tym wszystkim jest głębsza treść, ponieważ Violet jest osobą, która przeżyła toksyczny związek z psychopatą. A po czasie sama pomaga podobnym do siebie ofiarom w roli terapeutki. Czuć w tym potencjał na pokazanie, jak osoba po takich przejściach może zachować się w tej koszmarnej sytuacji, która jest osią fabularną Przyjmij / odrzuć. Zwłaszcza iż kwestia bezpieczeństwa czy strachu przed nowo poznanym mężczyzną na randce gdzieś przewija się w tle. I choć ta tematyka jest kluczowym elementem budującym charakter Violet, ostatecznie reżyser nie jest w stanie wykorzystać jej potencjału. Pomysł ma bardzo powierzchowne znaczenie i nigdy nie jest w stanie wybrzmieć tak, jakby można było oczekiwać. Jest ciekawym dodatkiem, który nadaje charakteru postaci, ale czuć w tym o wiele więcej, niż Landon był w stanie pokazać na ekranie. Trochę szkoda, bo w tym kontekście to powinno mieć większe emocjonalne znaczenie.

Przyjmij / odrzuć to dobry thriller z pomysłem, który trzyma w napięciu. Na długo nie zostanie w pamięci, ale spełnia swoje zadanie, dając choćby lepszą rozrywkę, niż obiecuje zwiastun. Meghann Fahy świetnie się spisuje w głównej roli, ale – tak jak cały film – także i ona ma momenty, gdy te emocje nie są tak mocne, jak w danym momencie powinny.

Zastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 20 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.

Przyjmij / Odrzuć

Idź do oryginalnego materiału