Przy wywożeniu obornika w Bronowie

podlaskie24.pl 3 tygodni temu

– Obornika to jak mięsa w garnku – nigdy za dużo – żartuje Jarosław Rogalski.

– Byłam królewną, ale przyszłam za stodołę i już nie jestem. Teraz jestem widłową – dodaje Agnieszka. Jesień w Bronowie to czas intensywnej pracy. U Agnieszki i Jarka trwa wywożenie obornika. Jak zwykle – nie brakuje śmiechu, drobnych małżeńskich przekomarzanek i obecności niezawodnego psa Szery, która pilnuje… wszystkiego i wszystkich.

– Już pięć od razy wywiozłem, Agnieszka! – podlicza gospodarz.
– No chyba przez tydzień, a nie dzisiaj – odpowiada mu z przekąsem żona.

W pracy cały czas towarzyszy im pies Szara, nazywana pieszczotliwie „zarządcą”.

– Szera, dobrze, iż pilnujesz traktorka, mnie… Bez ciebie to byśmy przepadli – mówi Jarek.
– Ty tu jesteś nadzorca, tak? Zarządca! – komentuje Agnieszka Rogalska.

Zwierzak robi furorę także na polu:
– Ona pierwszy raz przyszła na pole, bo wie, iż tutaj jest kamera. Ale to piękny i mądry pies.

Agnieszka Rogalska jak zwykle nie unika pracy w gospodarstwie– choć wolałaby w tym czasie gotować obiad.

– Byłam królewną, ale przyszłam za stodołę i już nie jestem. Teraz jestem tą… widłową. Mój mąż nie może beze mnie nic zrobić. Jak patrzę, to jemu lepiej się pracuje – zauważa.

Podczas pracy nie brakuje narzekania na błoto i żartów o kondycji maszyny:
– Ciekawe, czy pociągnie ten maluszek – zastanawia się rolnik.
– Trzeba było wlać paliwo rakietowe! – doradza gospodyni.

„Każdy chce jeść chleb”

Na koniec Jarosław Rogalski podsumowuje pracę na roli:
– Tak długo, jak człowiek będzie stąpał po tej ziemi, tak ta ziemia będzie uprawiana. Jedni lepiej uprawiają, drudzy gorzej, ale uprawiana będzie. Bo każdy chce jeść chleb.

Idź do oryginalnego materiału