Seth Rogen i Evan Goldberg powracają lepsi niż kiedykolwiek
W przemyśle filmowym chyba utarło się przekonanie, iż jeżeli angażujesz się w komedie o niezbyt ambitnej tematyce, to publiczność przestaje cię brać na poważnie. Nie wiem, czy kiedykolwiek spotkałam się z tym, by ktoś powiedział, iż jego ulubionym aktorem lub reżyserem jest Seth Rogen, którego znamy z takich produkcji jak "Wpadka", "Sąsiedzi", "Supersamiec", "Wywiad ze Słońcem Narodu", "The Disaster Artist" czy "40-letni prawiczek". A to ciekawe, bo Seth Rogen jest jednym z czołowych komików amerykańskiego show-biznesu i w piekielnie inteligentny sposób potrafi utrzymać balans pomiędzy tym, co ważne a tym, co śmieszne. Po obejrzeniu "The Disaster Artist" w 2017 roku byłam przekonana, iż amerykańsko-kanadyjski twórca coś dobrego nam jeszcze zmajstruje i nie pomyliłam się. Seth Rogen, wspólnie z Evanem Goldbergiem, wraca z produkcją tak dobrą, iż śmiało można ją uznać za najlepszą w jego dotychczasowej karierze.Reklama
Głównym bohaterem serialu "Studio" jest Matt Remick, świeżo upieczony szef Continental Studios, które w ostatnim czasie nie radzi sobie zbyt dobrze. Jego zadaniem jest utrzymać wytwórnię w grze - zarabiać jak najwięcej i wydawać jak najmniej. Dobrze, by było, gdyby przy okazji wypuszczał tylko same światowe hity i dbał o zadowolenie tych postawionych wyżej niż on. Matt kocha kino miłością absolutną i jego największym marzeniem jest tworzyć filmy artystyczne i zapadające w pamięć jak "Dziecko Rosemary". Niestety, po zderzeniu się z wymaganiami korporacyjnych rekinów uświadomi sobie, iż jego ambicje gwałtownie zostaną stłamszone. W końcu jak sam powie: "Wkręciłem się w ten biznes z miłości do filmów, ale boję się, iż moją pracą jest ich niszczenie".
Na przestrzeni dziesięciu odcinków Matt będzie próbował sprostać postawionym mu oczekiwaniom i nie stracić przy tym głowy. I mimo iż jest raczej bystrym szefem, to zdarzy mu się o tym zapomnieć, szczególnie na planach zdjęciowych lub podczas rozmów z gwiazdami kina. Nic nie poradzi na to, iż ekscytuje się jak małe dziecko. W końcu obecna praca była jego marzeniem od 20 lat - sam zaczynał jako asystent produkcji, a teraz może być obecny przy nagrywaniu kolejnych kultowych scen, które na zawsze zapiszą się w historii kina. To właśnie to silne uczucie Remicka do ruszających się obrazków sprawia, iż bohater nas bawi, rozczula i przekonuje do tego, by kibicować mu jak najdłużej.
"Studio" było inspirowane prawdziwymi wydarzeniami
W wywiadach Seth Rogen przyznał, iż fabuła "Studia" inspirowana była prawdziwymi wydarzeniami - latami spędzonymi w branży filmowej, konkretnymi pracownikami, absurdalnymi zdarzeniami i przypadkowymi dialogami. Przytoczone przeze mnie wcześniej słowa Remicka wcale nie zostały wymyślone na potrzeby scenariusza. Rogen i Goldberg usłyszeli je lata temu na jednym ze spotkań ze Steve'em Asbellem, szefem 20th Century Studios. Z kolei postać Patty Leigh (grana przez Catherine O'Harę), którą na początku serialu na stanowisku zastępuje Matt, nawiązuje do byłej szefowej Sony, Amy Pascal. W całej produkcji możemy doszukać się również nawiązań do współczesnych wydarzeń z branży filmowej jak premiera "Barbie" czy przejmowanie przez platformy streamingowe głośnych produkcji. Tutaj na uwagę zasługuje świetna scena z Martinem Scorsese i żartem o Apple.
A skoro przywołałam już nazwisko legendy kina, warto wspomnieć, iż obsada "Studia" została skompletowana z genialnych aktorów. Na ekranie widzimy wspomnianych już Setha Rogena, Catherine O'Harę i Martina Scorsese, ale także Ikę Barinholtza, Chase Sui Wonders, Kathryn Hahn, Olivię Wilde, Rona Howarda i Charlize Theron. Wielu z nich występowało w roli... siebie samych. W końcu to produkcja o kulisach branży - muszą być w niej wielkie gwiazdy lub przedstawiciele gigantów branżowych jak CEO Netfliksa Ted Sarandos.
Nowy serial Apple TV+ to wizualna uczta z genialnym humorem
"Studio" wciąga nie tylko dzięki fabularnym smaczkom i dobrze wykreowanym bohaterom. W zasadzie największymi atutami serialu są obłędna warstwa wizualna i świetnie napisany scenariusz. W tej produkcji nie ma miejsca na odpoczynek. Od pierwszego odcinka akcja wrzuca nas w sam środek zaciętej walki o uwagę i pieniądze. Tu naprawdę nie można mrugać, bo niechcący przegapimy istotną ripostę lub absurdalną pomyłkę Matta. Dialogi są szybkie i precyzyjne. W każdym zdaniu możemy spodziewać się kolejnego żartu i już po kilku będziemy zadawać sobie pytanie: "Jak oni to napisali?". Do atmosfery wiecznego pośpiechu i stresu będą przyczyniać się także bezbłędne ujęcia. W tej produkcji twórcy wyrzucili ze słownika termin "statyczny". Każda scena została nagrana na "kamerze z ręki", co znaczy, iż śledzimy bohatera w ruchu, na trzęsących się, przedłużonych ujęciach. Przez cały seans dosłownie czujemy się jakbyśmy naprawdę byli w Continental Studios i przeżywali tę szaloną przygodę razem z Mattem.
Od premiery serialu nie spotkałam się jeszcze z żadną negatywną opinią na temat "Studia". Krytycy zgodnie twierdzą, iż Seth Rogen i Evan Goldberg przeszli samych siebie, realizując produkcję opartą na kulisach branży filmowej. Grają nie tylko warstwą wizualną i filmowymi easter eggami, ale też ucierają nosa wszystkim, którzy wątpili w ich talent do artystycznego kina z przekazem. Mimo iż minął dopiero pierwszy kwartał, śmiało mogę powiedzieć, iż będzie to jedna z najlepszych produkcji tego roku i jej twórcy z pewnością zgarną kilka statuetek w nadchodzącym sezonie nagród. Nie ma co się tu więcej rozpisywać, idźcie nadrabiać "Studio"!
9/10
Zobacz też: Syn legendy kina w serialu AppleTV+. To wyczekiwana produkcja