Przez rok znosiłam to, iż teściowa kierowała naszymi wydatkami oraz swoim synem. I mimo to nie wytrzymałam…

przytulnosc.pl 5 godzin temu

Wiecie, jestem bardzo wolnościową osobą i nie znoszę, gdy ktoś próbuje mi mówić, jak żyć i co robić. Mam już trzydzieści lat i przeżyłam wystarczająco, aby ukształtowały się u mnie określone poglądy na życie oraz wyobrażenia o świecie. Dlatego uważam, iż mogę żyć tak, jak uważam za stosowne. Co w zasadzie i robiłam. A adekwatnie robiłam, dopóki nie wyszłam za mąż za Wojciecha.

Kiedy spotykałam się z Wojciechem, wydawał się być samodzielnym i samowystarczalnym człowiekiem. Ale jak tylko się pobraliśmy, pokazał mi swoją prawdziwą naturę – prawdziwego “chłopca swojej mamy”. Okazuje się, iż mój mąż nie miał własnego zdania ani prawa głosu. Bez względu na to, jaka decyzja – choćby najmniejsza – od razu bierze telefon i dzwoni do swojej mamy, pytając, co i jak zrobić.

Następnie wyszło na to, iż z Wojciechem postanowiliśmy mieszkać w jego mieszkaniu, mimo iż mam własne. Lepiej byłoby, gdybyśmy się przeprowadzili do mnie. Mieszkanie Wojciecha miało bardzo stary, radziecki wystrój, gdzieś obdarte tapety, stare metalowe naczynia, również radzieckie, oraz zniszczone, podniszczone meble.

Nie byłam gotowa mieszkać w takim miejscu, więc zaproponowałam mężowi, aby zrobić remont. W tym momencie natychmiast zadzwonił do teściowej i opowiedział o moim pomyśle. Tu zaczęła się histeria ze strony teściowej. Mówiła, iż w mieszkaniu jest dobrze i remonty mogę robić tylko u siebie w domu, a ich mieszkania nie mam prawa dotykać. Po prostu straszne! Czyli cały ten koszmar to „wszystko dobrze”?! Jak w ogóle można tak żyć?

Później teściowa zaprosiła nas do siebie w odwiedziny. Czy warto mówić, iż ich mieszkanie jest dokładnie takie samo jak mieszkanie Wojciecha? Jednak u teścia są całe dwa pokoje zapełnione witrynami z naczyniami, których nigdy nie używają. choćby na stół dla gości postawili stare naczynia, prawda bez pęknięć, i to dobrze. Nie da się inaczej nazwać tego, choć tylko chciwością nie mogę tego określić.

Wojciech powiedział, iż naczynia w witrynie stały już wtedy, jak pamięta, i naprawdę nigdy ich nie używali. Po prostu ładnie stały w witrynie. Powiedziałam teściowej, iż chcę wymienić naczynia, ponieważ z tego, co ma Wojciech, nie da się jeść. Radośnie obiecała, iż da nam „dobre” naczynia. Ucieszyłam się, bo choćby jeżeli nie nowe i piękne, to przynajmniej bez pęknięć.

Prawda teściowa powiedziała, iż da naczynia trochę później. A ten później nadszedł… dopiero po siedmiu miesiącach!!! Nie wytrzymałam, wzięłam część pensji i kupiłam kilka kompletów naczyń. Wojciech bardzo się ucieszył z zakupu. I co by się cieszył, sam nigdy by tego nie kupił. I znów mąż natychmiast zadzwonił do swojej mamy i opowiedział o moim działaniu.

Jakiego skandalu wywołała. Drugi gorzej niż ten z propozycją remontu. Bardzo się pokłóciliśmy. Po tym teściowa ciągle narzekała na Wojciecha, opowiadając, jaka jestem zła gospodyni, bo nikogo nie słucham i robię, jak uważam za stosowne. Nie wytrzymałam i złożyłam wniosek o rozwód. Nie widzę sensu życia z człowiekiem, który nie ma własnego zdania i nie może nic zrobić bez pomocy swojej drogiej mamusi.

Idź do oryginalnego materiału