Przeprowadzka zamieniła się w rozwód
– Co ty wygadujesz, Ewa! – krzyknął Marek, wymachując rękami. – Gdzie ja podzieję swój warsztat? Narzędzia? Tam połowa mojego życia!
– A gdzie ja podzieję swoją pracę? – równie głośno odpowiedziała Ewa, stojąc pośród pokoju zasypanego kartonami. – Dwadzieścia lat w jednej firmie! Znają mnie tam, doceniają!
– To znajdziesz inną! W Krakowie klimat lepszy, ludzie milsi, wszystko tańsze!
– Tak, w pięćdziesiątkę na pewno znajdę! – Ewa zaśmiała się gorzko. – Zupełnie ci odbiło, Marku!
Ich syn Krzysiek siedział na kanapie i cicho obserwował kłótnię rodziców. Miał trzydzieści dwa lata, ale w takich chwilach czuł się jak dziecko, które musi wybierać między mamą a tatą.
– Krzysiu – zwróciła się do niego Ewa, – powiedz ojcu, iż normalni ludzie w naszym wieku nigdzie nie przeprowadzają się!
– Mamo, nie wciągaj mnie w to – zmęczonym głosem odparł Krzysiek. – To wasza sprawa.
– Jaka nasza sprawa! – wybuchnął Marek. – Rodzina powinna podejmować decyzje razem! A ty, Ewka, jak mur stoisz! We wszystkim się upierasz!
Ewa usiadła na skraju kanapy i zakryła twarz dłońmi. Miała pi– Ewo – szepnęła po chwili, łkając cicho – może jednak powinnam była pojechać z nim do tego Krakowa? – ale w pustym mieszkaniu nikt już nie odpowiedział na jej pytanie.