Przekraczają granice, których nikt nie śmiał jeszcze wytyczyć. Autechre, mistrzowie ambitnej elektroniki, na jedynym koncercie w Polsce

polityka.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: Crop Hires / mat. pr.


Statusem i estymą w dziedzinie eksperymentów ze współczesną muzyką elektroniczną dorównuje im chyba tylko Aphex Twin. Autechre od ponad 30 lat nie tylko wyznaczają granice syntetycznych brzmień, ale przekraczają te, których nikt wcześniej choćby nie zdążył wytyczyć. Enigmatyczny duet stawia muzykę na pierwszym miejscu, czego dowodem są ich na wpół improwizowane koncerty odbywające się w całkowitej ciemności – tak, by publiczność zapomniała o telefonach i mogła w pełni skupić się na dźwiękach. Brytyjczycy przyjadą do Warszawy i już 10 sierpnia zagrają w klubie Progresja.

Sean Booth i Rob Brown poznali się w drugiej połowie lat 80. w Manchesterze jako aktywni uczestnicy prężnie rozwijającej się sceny graficiarskiej. Pierwsze kroki w muzyce stawiali, tworząc mixtape’y z ulubionych kawałków acid house, hip-hopu i electro-funku. niedługo nabyli najtańszy dostępny sprzęt i zaczęli komponować własne utwory. Ich pierwsze single wpisywały się w rave’owy puls miasta wyznaczany przez legendarny klub The Haçienda. gwałtownie jednak duet zaczął szukać nowych ścieżek rozwoju. Ich podejście do pracy i nieszablonowy sposób myślenia świetnie obrazuje geneza nazwy zespołu: Autechre to ciąg przypadkowych znaków – dwie pierwsze litery wybrano ze względów estetycznych i brzmieniowych, a reszta powstała poprzez przypadkowe naciśnięcia klawiszy. Wszystkich zastanawiających się nad adekwatną wymową uspokajają: każda jest prawidłowa. Swobodnie można też interpretować tytuły ich utworów – zwykle nie mają one nic wspólnego z faktycznymi słowami. Tak właśnie Autechre działają już czwartą dekadę: wyznaczają punkt startu i zmierzają w nieznane, zawsze osiągając imponujące efekty.

Krótko po wydaniu pierwszych singli postanowili wyjść daleko poza buzującą scenę techno – wprost ku gwiazdom. Ich muzyka, silnie oparta na zimnym brzmieniu syntezatorów, niekonwencjonalnych dźwiękach perkusyjnych i złożonych rytmach, nabrała kosmicznego charakteru, metalicznego połysku i laboratoryjnej precyzji. Zainteresowanie ze strony Warp Records – jednej z najbardziej wpływowych wytwórni w historii muzyki elektronicznej, w której katalogu znajdziemy m.in. Aphex Twina, Boards of Canada, Squarepushera czy Flying Lotusa – zaowocowało wydaniem debiutanckiego albumu Incunabula, wypełnionego hipnotyzującymi rytmami i przestrzennymi brzmieniami. Booth i Brown kontynuowali ten kurs na dwóch kolejnych, świetnie przyjętych płytach – Amber i Tri Repetae – stając się częścią nurtu IDM, czyli Intelligent Dance Music. Obaj jednak odcinają się od tej etykiety – choć oddaje ona ich kompozycyjne ambicje, to jednocześnie rodzi niechciane snobistyczne konotacje.

Crop Hires/mat. pr.Duet Autechre. Mistrzowie ambitnej elektroniki.

Swą legendę zaczęli jednak budować dopiero później. Na czwartym albumie, Chiastic Slide, Autechre zwrócili się ku dubowi, bardziej otwartym i eksperymentalnym formom oraz „zepsutym” i niekonwencjonalnym dźwiękom. Kolejne płyty – LP5 i Confield – przyniosły jeszcze śmielsze eksperymenty z rytmem, skutkujące często halucynogenną abstrakcją, z której momentami wyłaniają się taneczne fragmenty, by zaraz potem ponownie zanurzyć się w cyfrowym chaosie.

Zespół, który stawia sobie coraz to nowe wyzwania, zaczął stawiać je także swoim słuchaczom – nie tylko tworząc coraz mniej przystępne i bardziej wymagające kompozycje, ale też nagrywając coraz dłuższe albumy. Exai z 2013 roku trwało dwie godziny, wydane trzy lata później elseq 1–5 liczyło ponad cztery, a NTS Sessions – aż osiem. Mimo przytłaczającej długości, wszystkie te wydawnictwa zostały entuzjastycznie przyjęte zarówno przez krytyków, jak i wiernych fanów.

Studyjną dyskografię Autechre zamykają dwa albumy z 2020 roku – SIGN i PLUS. Ale fani nie mają powodów do narzekań, bo od tego czasu duet opublikował ponad 20 oficjalnych rejestracji koncertów. Każdy z nich to osobna muzyczna podróż, ponieważ Autechre od wielu lat nie zagrali dwóch choćby zbliżonych do siebie występów. Mają przygotowane punkty węzłowe, ale wszystko, co dzieje się pomiędzy, jest wynikiem mistrzowskiej improwizacji, przynoszącej najbardziej osobliwe i ekscytujące dźwięki. Można przytoczyć wiele recenzji, ale chyba najlepiej uchwycił to jeden z anonimowych użytkowników YouTube’a: „to właśnie usłyszałby człowiek zatrzaśnięty w maszynowni statku kosmicznego”.

Ich muzyka zdawałaby się prosić o psychodeliczne wizualizacje, które dopełniłyby jej charakteru. A jednak Autechre podczas koncertów stawiają na minimalizm – i osiągają dzięki temu niezwykły efekt. Grają w całkowitej ciemności zakłóconej jedynie przez blask ekranów oświetlających ich twarze. W takiej atmosferze publiczność, zniechęcona do nagrywania i wyciągania telefonów, może w pełni skupić się na tym, co płynie z głośników – dźwiękach z odległej galaktyki.

Autechre zagrają w warszawskiej Progresji 10 sierpnia – będzie to ich jedyny występ w Polsce. A znając charakter ich występów, będzie to jedyny taki koncert w historii.

Materiał przygotowany przez FKP Scorpio i Loco Motion Agency.

Idź do oryginalnego materiału