Katarzyna Grochola ma za sobą wyjątkowo trudny okres. Pisarka jakiś czas temu zdradziła, iż zdiagnozowano u niej nowotwór prawego płuca. Jakby tego było mało, na początku listopada wylądowała w szpitalu, gdzie musiała poddać się zabiegowi usunięcia wyrostka robaczkowego. Grochola 25 stycznia pojawiła się w najnowszym wydaniu "halo tu polsat". W rozmowie z dziennikarką śniadaniówki Polsatu opowiedziała o początkach choroby i o tym, jak ważne jest adekwatne podejście w procesie zdrowienia.
REKLAMA
Zobacz wideo Ładocha o nowotworze Jakubiaka. "Nie uwierzyłam"
Katarzyna Grochola szczerze o chorobie. Diagnoza pierwszego nowotworu była wyjątkowo trudna
Na wstępie Katarzyna Grochola podkreśliła, iż mimo dwóch nowotworów czuje się bardzo dobrze. Pisarka wróciła także wspomnieniami do początków choroby. To właśnie ponad trzy dekady temu postawiono jej po raz pierwszy diagnozę. - Byłam chyba pierwszą osobą w Polsce, która powiedziała, iż ma raka, bo chciałam coś odczynić. Przychodzili do mnie w odwiedziny przyjaciele, jak miałam 30 lat i nie podawali mi ręki w szpitalu, bo się bali, iż się zarażą. Więc ten rak rzeczywiście brzmi jak wyrok. Nie musi być tym wyrokiem. (...) Obwinianie człowieka chorego o to, iż ma raka, bo sami sobie prokurujemy choroby, jest niewłaściwe. Fakt, iż chorują dzieci, zdejmuje to odium, iż sam sobie zawiniłeś - mówiła.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Grochola urządziła dom po swojemu. Takiego stylu nie znajdziecie u Szelągowskiej
Katarzyna Grochola ma istotną radę. Trzeba żyć tu i teraz
Pisarka podkreśliła, iż choć posiadanie planów jest istotne, to najważniejsze jest, by zwracać uwagę na to, co jest w tej chwili. - Nie odkładać na później. Odkładamy, kiedy schudniemy, kiedy ktoś nas pokocha, kiedy rzucimy pracę albo zaczniemy pracować. Nie ma lepszych okoliczności niż te tutaj, dzisiaj. Choroba zmienia perspektywę - mówiła. W tych trudnych chwilach Katarzyna Grochola może liczyć na wsparcie przyjaciół. - To jest niezwykłe. Moja przyjaciółka brała wolne po ostatniej operacji, żeby chodzić ze mną po korytarzu, ponieważ ostatnia rzecz, na jaką miałam ochotę, było chodzenie. Jak się ma wycięty kawał płuca, to trzeba chodzić z tymi wszystkimi drenami i chodziłam z nią po korytarzu - opowiadała.