Wciskając się z trudem do przepełnionej marszrutki, Ola od razu usiadła na wolne miejsce, zanim ktoś je zajął. Dzień zaczął się kiepsko zepsuła się suszarka, mąż narzekał, iż jajecznica się przypaliła. Nie zjadła śniadania, wybiegła z domu i pognała do pracy.
Zwykle jeździła do pracy z mężem, akurat po drodze, ale od trzech dni auto było w warsztacie. Jechała daleko, więc odwróciła się do okna, patrząc na migające postaci i domy…
Coś ją niepokoiło, ale nie wiedziała co. Nagle poczuła czyjś przenikliwy wzrok z boku. Odwróciła głowę i spotkała się ze znajomymi szarymi oczami. Patrzył na nią Romek, jej pierwsza, nieszczęśliwa miłość. Uśmiechał się.
Cześć powiedział, siedzieli prawie obok siebie, tylko wąski przechodzień dzielił ich. Od razu cię poznałem, prawie się nie zmieniłaś.
Cześć. Nie spodziewałam się ciebie zobaczyć odparła.
Jak leci? zapytał.
Normalnie odpowiedziała. A ty?
Chciała usłyszeć, iż u niego wszystko źle, iż żona go zostawiła, coś w tym rodzaju. Zamiast tego usłyszała:
U mnie dobrze. Żona pracuje, syn skończył studia i pojechał nad morze… Chciał coś dodać, ale spojrzał w okno i zerwał się:
Przepraszam, mój przystanek. Wysiadł z marszrutki, pomachał jej przez okno, a potem zniknął z oczu, gdy pojazd ruszył dalej.
Ola siedziała pod wrażeniem, przewracając w głowie jego słowa. To nieprawda, iż się nie zmieniła. Kiedyś była szczupłą dziewczyną, teraz miała ponad czterdziestkę i zaokrągloną sylwetkę, choć nie przesadnie. Mimo wszystko miło było usłyszeć komplement od Romana.
Serce waliło jej jak młotem. Tyle razy marzyła o tym spotkaniu. Oczywiście, wyobrażała sobie siebie jako bogatą i spełnioną, jego zaś jako nieszczęśliwego i żałosnego. On też nie był już chudym chłopakiem, tylko statecznym mężczyzną z łysiną, ale wzrok miał ten sam i wcale nie wyglądał na biedaka.
No właśnie dzisiaj musiałam go spotkać… myślała. Już rano było wszystko nie tak…
Jechała dalej, rozmyślając o tym przelotnym spotkaniu.
Po co mi to było? Tylko duszę zamąciło… Dlaczego właśnie teraz?
Przypomniały jej się ich romantyczne randki, polne kwiaty, które jej dawał, pocałunki i przysięgi. Ale w tym momencie dotarła na swój przystanek, wysiadła i poszła gwałtownie do pracy.
Dzień w pracy ciągnął się w nieskończoność. Nie mogła się skupić.
No proszę, jak mnie wytrącił z równowagi ten Roman… myślała w drodze powrotnej.
Ledwo weszła do domu, zadzwonił telefon:
Ola, po pracy wpadnę po auto do warsztatu, może się spóźnię, bo jeszcze zajrzę do garażu. Jedz bez mnie powiedział mąż, Krzysiek.
Ale nie miała apetytu. Usiadła na kanapie, włączyła telewizor, ale niczego nie widziała. Myśli wróciły do wspomnień, i to tych przykrych jak pokłóciła się z Romkiem. Wtedy wydawało się to ważne, teraz to tylko głupstwo. Zobaczyła go z inną, trzymała go mocno pod rękę.
Olię z Romkiem poznała Ania, bliska przyjaciółka. Był jej sąsiadem. Ania uważała się za ekspertkę od miłości, dawała rady i wskazówki. Ola powinna była słuchać własnego serca, ale słuchała Anki.
Z Romkiem była miłość. Pierwsza, nieznana, oszałamiająca. To uczucie popychało ją do nierozsądnych decyzji. Wydawało jej się, iż Romek też ją kocha bez granic. Recytował jej wiersze, które sam układał, a ona słuchała, myśląc, iż nic piękniejszego nie słyszała. Wierzyła, iż tak będzie zawsze.
Pewnego dnia szli ulicą, objęci, gdy nagle napotkali kobietę. Uśmiechnęła się i zatrzymała.
Dzień dobry powiedziała, patrząc na Olię, a Romek zdjął rękę z jej ramienia i roześmiał się.
Cześć, mamo, skąd idziesz? dopiero teraz zrozumiała, iż to matka Romka.
Dzień dobry wyszeptała Ola, rumieniąc się.
Od babci, coś jej dolega. A wy dokąd? Więc to ta Ola?
Tak, to Ola potwierdził Romek.
Ola, nie wstydź się tak zwróciła się do niej matka. Romek mi o tobie opowiadał. Cieszę się, iż mój syn zna tak miłą dziewczynę.
Dziękuję odparła Ola i po raz pierwszy spojrzała jej w oczy. Matka Romka spodobała jej się była ciepła i spokojna.
Z początku, gdy Ola spotykała się z Romkiem, Ania ciągle się wtrącała. Pewnego dnia poradziła:
Olka, pokłóć się z nim, a potem się pogódźcie. Pogodzenie jest słodkie, pokocha cię mocniej.
Ola kłóciła się z nim bez powodu, obrażała, a potem się godzili. W końcu zrozumiała:
Nie chcę się kłócić z Romkiem. Po co? Anka chyba źle radzi. Dlaczego mam jej słuchać?
Ola przestała słuchać Ani i zaczęła budować relację po swojemu. Ani się to nie spodobało, próbowała narzucać swoje zdanie, ale Ola już nie słuchała.
Olka, widzę, iż sama sobie radzisz. Tylko uważaj, żebyś potem nie żałowała… Ola zignorowała te słowa.
Minął czas. Nadszedł dzień urodzin Oli. Czekała na Romka, ale nie przyszedł. Zamiast niego pojawiła się Ania.
Wszystkiego najlepszego, przyjaciółko. Czekasz na Romka? Nie przyjdzie. Jego matka powiedziała, iż wyjechał do babci na wieś, bo zachorowała. Pomoc potrzebna, mieszka sama, trzeba drzewo nosić, wodę. Nie wiadomo, kiedy wróci.
Wtedy nie było komórek, więc Ola nie mogła sprawdzić. Uwierzyła Ani.
Minął tydzień, a Romka nie było. Postanowiła pójść do jego matki była dobrą kobietą, lubiła Olę. Idąc koło klubu, zobaczyła Romka w grupie chłopaków. Spojrzał na nią i odwrócił wzrok. Stała jak wryta, nie wiedząc, co robić, a oni głośno się śmiali.
W domu dała upust łzom.
Dlaczego? Za co mi to zrobił? te pytania nie dawały jej spokoju. Może pójOla westchnęła, wycierając ostatnie łzy, i pomyślała: życie z Krzyskiem dało jej więcej szczęścia, niż kiedykolwiek mogła mieć z Romkiem, i to było wszystko, co się liczyło.