Próba teściowej: Jak sprowadzić męża z powrotem do byłej żony

polregion.pl 6 dni temu

Pięć lat temu mój mąż Krzysztof rozwiódł się ze swoją byłą żoną Kingą. Ich małżeństwo nie trwało długo — rozpadło się, gdy Kinga zdradziła go i gwałtownie wyszła za mąż ponownie. Dwa lata później poznałam Krzysztofa, pokochaliśmy się i od trzech lat jesteśmy małżeństwem.

Wydawałoby się, iż sprawa jest prosta: ludzie się rozstali, każdy ma nowe życie. Ale nie dla wszystkich. Jego rodzice, zwłaszcza teściowa, utknęli w przeszłości, gdzie ich syn i Kinga tworzyli „idealną rodzinę”. Moje próby bycia uprzejmą, neutralną i pełną szacunku rozbijały się o mur — po prostu nie chcieli mnie zaakceptować. Powód? Krzysztof i Kinga mają wspólną córkę, więc w oczach teściowej to oni są „prawdziwą rodziną”, a ja tylko przypadkową towarzyszką.

Gdy zaczynaliśmy się spotykać, Krzysztof był wolny, a Kinga już dawno ułożyła sobie życie. Od początku był szczery — opowiedział mi o córce, którą kocha całym sercem i dla której zawsze znajduje czas. Kinga nie utrudniała im kontaktu, wręcz przeciwnie — była wdzięczna, iż nie zniknął z życia dziewczynki, jak to często bywa. Ich relacje były chłodne, ale poprawne.

To właśnie doprowadzało teściową do szału. Chciała za wszelką cenę przywrócić „tamten” związek. A ja? Według niej byłam tylko „młodą i ładną”, która jeszcze znajdzie „swojego”. Na naszym ślubie rzuciła:
— Po co ci to? On już ma rodzinę! Tam jest dziecko!

Próbowałam tłumaczyć, iż szanuję fakt, iż mój mąż ma córkę, iż jest świetnym ojcem, ale rodzina to nie tylko pieczątka w dowodzie i wspólna przeszłość. Teściowa mnie nie słuchała. Jej serce należało wyłącznie do Kingi.

Gdy Kinga rozstała się z drugim mężem, teściowa uznała to za „znak od losu”. Teraz na pewno wszystko wróci na adekwatne tory! Zaczęła zapraszać Kingę na wszystkie rodzinne uroczystości, jakby wciąż była „żoną syna”. Na każdym spotkaniu słyszałam te same słowa:
— Kinga była wspaniałą żoną… Ty też się starasz, ale…

Kingę to chyba mało obchodziło. Przychodziła, uśmiechała się grzecznie, kiwała głową. Żadnych emocji, żadnej chęci powrotu. Tylko ten lodowaty spokój, który — jak się okazało — urzekał teściową. Nazywała ją „ugodową”, „pokorną”, „kobiecą”. A ja? Byłam zbyt „żywiołowa”.

Krzysztof widział to wszystko i próbował przemówić matce do rozsądku:
— Mamo, dość. Między mną a Kingą nic nie ma. Jesteśmy rodzicami, ale nie parą. Dlaczego nie chcesz zaakceptować mojej żony?
Teściowa udawała, iż słucha, a po kilku dniach znów dzwoniła:
— Jesteś z żoną? Pewnie u Kingi?
— Idź, synku, odbierz od Kingi słoiki, a przy okazji sprawdź, jak sobie radzi sama z dzieckiem…

Próbowała zasiewać ziarna zazdrości, ale ja nie dałam się złapać. Wiem, iż Krzysztof jest mi wierny. Dba o córkę — płaci, kupuje, wozi na zajęcia, czasem dziewczynka zostaje u nas na tydzień. Nie ma między mną a Kingą konfliktów. Wszystko jest klarowne i uczciwe. Tak właśnie powinni zachowywać się dorośli po rozwodzie.

Ale teściowa żyje w wyimaginowanym świecie, gdzie tylko ona wie, co jest słuszne. Gdzie tylko „tamta rodzina” była prawdziwa, a ja — obca i tymczasowa. Nie czuję zazdrości ani upokorzenia. Czuję złość. Ile można walczyć o uznanie, którego nigdy się nie dostanie?

Niedawno Krzysztof powiedział, iż wszystko się zmieni, gdy urodzę dziecko. Że wtedy matka wreszcie zrozumie, iż mamy nową rodzinę. Ale wątpię. choćby nasze wspólne dziecko jej nie przekona. Pewnie tylko powie:
— No i co? Ma już jedno dziecko. A Kinga była lepszą matką…

Krzysztof nie jest ślepy. Widzi wszystko i stara się mnie chronić. Ale matka to matka — nie można jej po prostu „wyłączyć”. Rozumiem go. Ale zmęczyło mnie bycie między młotem a kowadłem. Nie proszę o miłość. Nie żądam oklasków. Chcę tylko szacunku. I spokoju.

Czy dziecko zmieni jej stosunek do nas? Czy może jej serce na zawsze pozostanie w tamtej przeszłości, gdzie jestem intruzem? Życie uczy, iż niektórzy ludzie nigdy nie pogodzą się z przemianami — trzymają się przeszłości, jak tonący brzytwy. A czasem jedynym wyjściem jest po prostu iść dalej, nie oglądając się za siebie.

Idź do oryginalnego materiału