Primadonna

aleksandra.jursza.net 2 dni temu

Udało się! „Pierwsza” (org. „Primadonna”) na Maxie ma już polskie tłumaczenie – zarówno w lektorze, jak i w napisach. W tym miejscu dziękuję serdecznie za pomoc Nocny Marek , bez niego by się nie udało .

Mam za sobą ledwie kilka seansów z włoskiego kina, więc wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać. Po prawdzie, nie za wiele się pomyliłam, sądząc, iż w „Primadonnie” nie będzie ostrych walk na sali sądowej, chociaż może teraz spłycam. Po prostu ta historia skupia się na samopoczuciu Lii Crimi (Claudia Gusmano), dziewczyny ze wsi, która miała pecha napotkać na swej drodze typka spod ciemnej gwiazdy, ale za to z bogatej rodziny. Plus do tego weźmy Sycylię lat 60′ XX wieku. Lia została przez niego zgw*łcona i postanowiła zawalczyć o swoje prawa. Prawa podstawowe, bo we Włoszech do 1981 roku w prawie istniał zapis, iż dziewczę zgw*łcone, to dziewczę zamężne z gw*łcicielem. Tak, ta historia jest oparta na faktach, ale pozostańmy jeszcze trochę przy filmie.

Marta Savina wyreżyserowała wcześniej krótki film o Francy Violi*. Teraz postanowiła zmienić imię bohaterki, ale wykorzystać potencjał historii. Być może przez wcześniejsze związki Saviny z Violą widz w „Primadonnie” doświadczy raczej delikatności, niż ostrych, mocnych obrazów wprost z kina amerykańskiego. Mamy tu bowiem gw*łt, który jest czymś oczywistym, jednakże scena została tak zrealizowana, iż widzem ona nie wstrząsa. Cóż, może nie jest to do końca zła decyzja artystyczna, ale przez nią zachowanie Lii słabiej wybrzmiewa. A trzeba jasno powiedzieć, iż psychologicznie się do bohaterki przyłożono.

Odnoszę też wrażenie, iż Savinie zależało na ukazaniu Sycylii lat 60′. W sensie: tamtejszej mentalności. I myślę, iż akurat to wypadło bardzo dobrze, bo wyraźnie widać, iż ofiara musi się kryć i spada na nią cały ciężar świata. To ją ludzie we wsi wytykają, a mafiosi całkiem nieźle sobie poczynają ze straszeniem ewentualnych świadków.

„Primadonna” nie jest rasowym, sądowym filmem – owszem, sceny w sądzie są, ale z początku nieco z boku, a na końcu jakby finał drogi Lii. To nie są mocne uderzenia w widza, choć przyznaję, i tu udało się oddać mentalność tamtejszych Włochów. Ale sąd to jednak sąd i sprawiedliwy wyrok musiał wydać. To nie spojler, bo trudno zespojlerować coś, co wiadomo z samego opisu.

Trzeba wspomnieć o muzyce, ponieważ dzieje się. Gdzieś przy dwudziestej minucie filmu widzimy, jakby dźwięki nie pasowały do tego, co się dzieje na ekranie. Lia wygląda bowiem na zaciekawioną, zainteresowaną amorami potencjalnego męźa, Lorenza (Dario Aita), ale muzyka robi z tego niepokojącą scenę, jakby chciała władować do mózgu widza niepokój.

Za muzykę odpowiada Giacomo Mazzucato, który używa pseudonimu Yakamoto Kotzuga i tak też jest wpisany do filmu. Cóż, nazwisko mnie zdziwiło, ale gdy obczaiłam sprawę, to już dziwiło mniej. Manga i anime od wielu, wielu lat są bardzo popularne we Włoszech, a ja pamiętam, jak te 15 lat temu przełączałam na RAI cośtam i leciał blok z pindylionem animców. No, ale wracając do Giacomo, jest on znany z kilku produkcji, w tym „Baby” z Netflixa. Ma na swoim koncie dwie płyty, w tej chwili pracuje nad trzecią. Wygląda na to, iż kariera idzie mu całkiem nieźle.

A sam film „Primadonna”? Cóż – w przeciwieństwie do Violi, raczej nie przejdzie do historii. To po prostu ładna historia o czymś ważnym dla Włochów i tyle.

—-

* aktorka Claudia Gusmano wcieliła się w rolę Francy zarówno w dokumencie, jak i w „Primadonnie”.

Idź do oryginalnego materiału