Prawie domowe progi

kulturaupodstaw.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: fot. Domena publiczna


Wzrost zainteresowania dobroczynnością to jedna z wyraźniejszych postaw elit polskiego narodu w końcu XIX wieku. Dzięki darczyńcom fundowano szpitale, przytułki, domy dla starców itp. Fundusze na te szlachetne cele częściej niż w Moskwie i Petersburgu, znajdowano przy okazji organizacji kwest, loterii, czy maskarad.

Rozprawa nad ludzkim losem

Na problem stale wzrastającej liczby osób ubogich, zaczęto zwracać znaczną uwagę w renesansie. Nowożytność była jednak przychylna i niosła pomoc tym bezdomnym, którzy znaleźli się w swoim przykrym położeniu z powódek niezależnych od nich. Byli to niedołężni, chorzy, sieroty – nie zdolni do samodzielnej egzystencji.

Z powodu weryfikacji ubogich, Ci będący w złej sytuacji materialnej, ale zdolni do pracy, nie mogli liczyć na pomoc instytucji dobroczynnych. Taką postawę reprezentował wybitny polski kaznodzieja, polityk, mąż stanu – Piotr Skarga, znany ze swoich radykalnych poglądów dotyczących ratowania, gasnącej w XVII wieku w wyniku wojen ojczyzny.

Dzięki niemu powołano do życia wiele charytatywnych instytucji, wśród nich: Bractwo Miłosierdzia, Bank Pobożny, czy Skrzynkę św. Mikołaja. W czasach panowania ostatniego króla Polski, w działaniach niosących pomoc najuboższym kilka się zmieniło. Symbolem oświeceniowych postaw filantropijnych stał się Instytut Ubogich barona Le Forta – zapewniający pomoc osobom niedołężnym i innym „prawdziwie” ubogim, równocześnie internujący zdolnych, ale uchylających się od pracy.

Taka postawa gwałtownie zawędrowała również nad Wisłę. Łaciński napis z kaliskiego sądu „Suum Cuique” – „Każdemu to, co mu się należy”, odzwierciedla złotą zasadę osądu człowieka i zupełnie dobrze oddaje oświeceniową myśl o dobroczynności.

Pstryczek w nos carowi

W Polsce pod zaborami wątek niesienia pomocy ubogim jest bardzo wyraźny. Działalność filantropijna ściśle łączyła się wówczas z formą oporu społecznego w obronie więzi narodowych. Wyrazem tego było m.in. prowadzenie działalności charytatywno-opiekuńczej oraz wspieranie rozwoju nauki, oświaty i literatury. Czytamy o tym w treści najbardziej znanej powieści Marii Dąbrowskiej – Noce i Dnie:

„(…) obie panie (Michalina Ostrzeńska i jej siostra Stefania – przyp. red.) miały u stóp swych całe miasto, nie tylko jako godne hołdów a przy tym nieskazitelne kobiety, ale jako działaczki. One to powołały na powrót do życia obumarłe Towarzystwo Dobroczynności, one założyły trzy żłobki i przytułek dla starców (…).”

Ich pomysłem były wszelkie kwesty i wenty dla ubogich. Panie te dwoiły się i troiły, przewodniczyły i uczestniczyły, wzniecały w ludziach potrzebne do działania ambicje. Zamożni więc nauczali o historii Polski tych biedniejszych, budując tym samym ich tożsamość narodową i niwecząc plany rusyfikacji przez zaborcę. Dobroczynność była wówczas narzędziem oporu wobec caratu, a w myśl ideologii pozytywistycznej, traktowano ją jako zasługę wobec kraju.

Towarzystwa dobro czyniące

Historia wspomagania nędzy w nad Prosną sięga roku 1825. Wtedy też powstał kaliski Oddział Rosyjskiego Towarzystwa Dobroczynności, istniejący jednak krótko, bo zaledwie 19 lat. Działalność instytucji wznowiono w 1879 roku, tym razem na większą skalę. Pisała o tym Dąbrowska w Nocach i Dniach, umieszczając w swej książce bohaterów, których pierwowzorami były nazwiska z elit XIX wiecznego kulturalnego Kalisza.

Daniel Zawadzki – pierwszy prezes odrodzonego w 1879 roku Kaliskiego Towarzystwa Dobroczynności, fot. Domena publiczna

Pierwszym prezesem niosącej pomoc organizacji został Daniel Zawadzki, który przewodniczył nią wraz ze swoim zastępcą – Leonem Szymańskim, oraz pozostałymi członkami zarządu: Glisczyńskim, Bryndzą, Dreckim, Drozdowskim, Kożuchowskim, Młynarskim, Smereczyńskim i Jasińskim.

Zadań dla odtworzonego Towarzystwa było znacznie więcej niż na początku XIX wieku. Na temat okresu zawieszonej działalności organizacji, pomiędzy 1844, a 1879 rokiem, opinie przekazuje lokalna prasa: Brak instytucji tej niedługo okazał się wielki a żebractwo stało się wprost plagą Kalisza – czytamy w Kalendarzu Kaliszanina na rok 1902. W czasie ponad 30 lat zawieszonej działalności Towarzystwa, chęć niesienia pomocy dla pokrzywdzonych przez los nie do końca ustała. Świadectwem tego jest wzniesiony w 1855 przytułek dla starców przy ulicy Nowy Świat.

W drugiej połowie XIX wieku w większości państw za utrzymanie zakładów charytatywnych odpowiadało państwo. Inaczej sytuacja przedstawiała się na ziemiach polskich, ze względu na istniejącą sytuację polityczną oraz chroniczne problemy finansowe. Różnego rodzaju zakłady opiekuńcze, ze względu na małe wsparcie ze strony państwa, musiały w dużym stopniu same troszczyć się o dodatkowe środki.

Kaliskie Towarzystwo Dobroczynności w drugiej połowie XIX stulecia utrzymywało się głównie ze składek członkowskich, ofiar, dochodów z widowisk, koncertów i odczytów. W tym miejscu wspomnieć należy pobyt w Kaliszu Henryka Sienkiewicza, który na zaproszenie zarządu Towarzystwa wygłosił swój odczyt odzwierciedlający wrażenia z podróży po Ameryce.

Dom Dziecka w Kaliszu – wcześniej pierwsza siedziba Towarzystwa Dobroczynności, fot. Domena publiczna

Dochód z tej uroczystości przyniósł duży zastrzyk funduszy dla dobroczynnej organizacji, w czego następstwie ufundowano jej siedzibę. Więcej szczegółów na ten temat jednak za tydzień. Niemałe kwoty pieniężne wspierały Towarzystwo również z zapisów z testamentów. Przykładem jest tutaj ostatnia wola mieszkanki Kalisza – Eugenii Górskiej, która przekazała na charytatywną organizację 2200 rubli.

Należy zauważyć, iż Kaliskie Towarzystwo Dobroczynności w dwóch ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku, gwałtownie i skutecznie przystosowało się do sytuacji, jaka zapanowała po wejściu w życie ustawy z 19 czerwca 1870 roku. Ustanowione wtedy prawo mówiło o nadzorze nad zakładami i towarzystwami dobroczynnymi i skromnych sumach pieniędzy z budżetu na ich cele. I mimo tego, iż fundusze przeznaczane na finansowanie działalności dobroczynnej przez władze zaborcze nie wzrastały w odróżnieniu od potrzeb, to pomoc filantropijna rozwijała się żywiołowo. Powodowała to podwójna chęć – pomocy drugiemu człowiekowi, oraz podkreślenia własnej rangi i miejsca w hierarchii społecznej jako darczyńcy.

Bez domu

Dla liczącego 20 tysięcy mieszkańców Kalisza na kilka lat przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości pracy na rzecz potrzebujących było wciąż nie dość. Stąd też nie możemy mówić o całkowitym uporaniu się z biedą i żebractwem, a jedynie z działaniami hamującymi te zjawiska.

Jednym z takich projektów było utworzenie na obszarze miasta okręgów, w których najbiedniejszymi mieszkańcami opiekowali się członkowie Towarzystwa Dobroczynności. W wykazie z roku 1907 widnieje dziewięć okręgów, nad którymi pieczęć trzymają znane i poważanie nazwiska z kaliskich elit kulturalnych. Obszar Dobrzeca Małego i Ogrodów pozostawał pod opieką Melanii Parczewskiej, Emilii Bohowicz i Stefana Grzeszkiewicza.

Na Nowym Świecie, Czaszkach i Wydorach najbardziej potrzebującymi opiekowali się Emilia Żywanowska, Felicja Łączkowska i Stefan Grzeszkiewicz. Przy Alei Józefiny (Wolności), Wrocławskiej (Śródmiejskiej), Grodzkiej i Nadwodnej pomocą służyli Kazimiera Szymańska, Irena Krajewska i Karol Rybicki. Emilja Kaulberszowa, Roman Mrozowski i Alicja Tschinkel (z tych Tschinklów, od których nazwę wzięła jedna z pierzei przy Głównym Rynku) opiekowali się biedotą przy Łaziennej, Sukienniczej, Browarnej, św. Stanisława, Rybnej i Piekarskiej. Zaś w okolicach Rynku, Warszawskiej, Mariańskiej, Grodzkiej, Kolegialnej i Parkowej pomoc nieśli Felicja Rymarkiewiczowa, Pelagia Bryndzowa i Rudolf Fibiger.

Melania Parczewska (1850 – 1920) działaczka, wolontariuszka kaliskiego Towarzystwa Dobroczynności, fot. Domena publiczna

Maria Gałczyńska, która była pierwowzorem Michaliny Ostrzeńskiej w „Nocach i Dniach”, wraz z Antoniną i Józefem Radwanami opiekowali się biednymi i schorowanymi na Chmielniku i Tyńcu. Nie w sposób dosłowny opiekowano się również pokrzywdzonymi przez los w kaliskim Parku Miejskim. Przeznaczano dla nich dochód ze sprzedaży w trakcie imprez: ciast, cukrów, owoców, wody sodowej czy cygar.

Opisując zjawiska włóczęgostwa czy żebractwa w XIX-wiecznym Kaliszu – dziś już praktycznie nieznanych – miejmy na uwadze fakt, iż problemy te nie zniknęłyby bez ofiarności wybitnych mieszkańców miasta, Zakończę cytatem Melanii Parczewskiej, bardzo jasno tłumaczącym jej działania: „Uczucia leżą we krwi, budzi je prawo silniejsze od woli ludzkiej”.

Idź do oryginalnego materiału