Pracuję z kobietami, które zarabiają średnią krajową i z milionerkami. Mają te same problemy

kobieta.gazeta.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: khorkins / Shutterstock


- jeżeli spojrzymy na drużyny superbohaterów, to każdy ma swój talent, ale w prawdziwej misji wykorzystuje też potencjał grupy [...] My często robimy wszystko same i nie korzystamy z pomocy innych, a to prowadzi do frustracji - mówi Karolina Karolczak, ekspertka z ponad 25-letnim doświadczeniem w transformacji biznesowej i rozwoju liderów. Jakie błędy popełniają kobiety w pogoni za perfekcjonizmem?
Klaudia Kolasa, gazeta.pl: W kontekście wyzwań, przed jakimi stoją dziś kobiety, co to znaczy być superwoman?
Karolina Karolczak: Dla każdej kobiety oznacza to coś innego. Każda z nas ma inne moce i specjalizuje się w innej kategorii. Dla mnie bycie superwoman to wykorzystywanie własnego potencjału, świadomość tego, w czym jesteśmy dobre, ale też proszenie o pomoc, gdy tej pomocy potrzebujemy. Możemy być supermamami, możemy być superspecjalistkami, możemy być superorganizatorkami – pod warunkiem iż to jest zgodne z naszą misją, kompetencjami i wartościami. Z tym, w co wierzymy. Nie ma superbohatera, który robi coś wbrew sobie, ani takiego, który nie używa nadanych mu mocy.


REKLAMA


Zobacz wideo Zrobiła film o swoich doświadczeniach. "Jako 17-latka stałam się ofiarą fotografa"


Tylko iż w dzisiejszych czasach narzucamy na siebie presję, żeby być jednocześnie supermamami, superżonami, superekspertkami i w ogóle mieć super życie. Z niczego nie rezygnując.
Tak się nie da. jeżeli spojrzymy na drużyny superbohaterów, to każdy ma swój talent, ale w prawdziwej misji wykorzystuje też potencjał grupy. Superkobieta musi potrafić odpuszczać, musi potrafić prosić o wsparcie. Tymczasem my często robimy wszystko same i nie korzystamy z pomocy innych, a to prowadzi do frustracji.
Dlaczego z nas takie Zosie Samosie?
Porównujemy się do kobiet z mediów społecznościowych. Widzimy tylko wycinek ich rzeczywistości, ale dopisujemy sobie rzeczy, w których mogą być perfekcyjne. Uzupełniamy ich portret o cechy, których wcale nie muszą posiadać. Myślimy: "Jeśli super wygląda, to pewnie dużo ćwiczy. Do tego jest mamą, spełnia się zawodowo". A może wcale nie? Influencerzy nie mówią o tym, co robią źle. Dopiero teraz dziewczyny zaczynają pokazywać prawdę. "Ja nie gotuję. Ja nie sprzątam, korzystam z pomocy. Ja się rozwijam".
Pamiętam, jak kilka lat temu, Ola Żebrowska zaczęła publikować na Instagramie zdjęcia pokazujące prawdziwe macierzyństwo. I nagle pojawił się szok. No bo jak to - bałagan w domu? Mama w dresie zamiast umalowana i uczesana?
Tak. Zresztą przykład sprzed kilku dni i Martyna Wojciechowska, która wrzuciła do siebie zdjęcie zrobione przez paparazzich. Pokazała, jak wyglądała "przyłapana" na ulicy i jak wygląda profesjonalnie pomalowana i uczesana. Napisała: "Ja wyglądam tak, ale wyglądam też tak. I to jest spoko". Takie treści są nam potrzebne.
Zobacz także: Podchwytliwe pytanie na rozmowie o pracę. Odpowiedz w ten sposób, a posada będzie twoja


O czym mówią kobiety, które przychodzą do ciebie na konsultacje?
No właśnie, iż nie mają siły być "super". Część z nich zbudowała sobie listę celów życiowych, bo ktoś tego od nich oczekiwał. Bo warto mieć jakiś cel. Potem je weryfikujemy i okazuje się, iż nie mają nic wspólnego z tym, czego one chcą. Że nie były ze sobą szczere. Pracuję zarówno z kobietami, które zarabiają średnią krajową, jak i z osobami publicznymi czy milionerkami i wszystkie mają te same problemy. To pokazuje jedno: dążenie do zdobywania fortuny nie gwarantuje nam rozwiązania problemów, jeżeli same nie wierzymy w swoje działania.
Jakie to problemy?
Po pierwsze kobiety wypalają się w pracy. To też jest specyfika Polaków, iż zarabianie pieniędzy kojarzymy z bardzo ciężką pracą. "Jeżeli ja się nie dojadę, to ja nie zasługuję". Zarabianie musi być wysiłkiem okupionym własnym zdrowiem i czasem wolnym. A o ile pracuję z lekkością i łatwością, i to teraz się często pojawia, to włączamy autosabotaż.
Po drugie, wspomniany już, syndrom Zosi Samosi. "Wszystko muszę zrobić sama, bo wszystko robię najlepiej. Biorę na siebie o wiele więcej niż powinnam. Nie deleguję zadań". Do czego to prowadzi? Do frustracji, bo nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego same. Potem zostajemy z poczuciem, iż świat jest przeciwko nam i z pretensjami do wszystkich dookoła.


2386350239 WPixz / Shutterstock


Mówisz o tym w kontekście pracy, ale ja od razu widzę te wszystkie kobiety – ciotki, matki, babki - które, chociażby, przed świętami zakopują się w przygotowaniach i nie pozwalają, by ktokolwiek im pomógł.
W kontekście życia domowego pojawia się jeszcze jeden aspekt, który jest dość istotny. Nie wypracowujemy modelu naszej rodziny. Nie myślimy o tym, jak chcemy, żeby wyglądała nasza rodzina, tylko powielamy schematy rodziców i znajomych. Nie mamy kontaktu ze sobą. A moment, kiedy faktycznie zaczynamy realizować swoje cele i być superwoman, to moment, gdy zapytamy: Czego ja chcę? Co jest moje i na czym mi zależy?


Wcześniej wspomniałaś, iż zdarza się, iż budujemy listę celów życiowych, bo ktoś tego od nas oczekuje. Jakie są te momenty, kiedy kobiety orientują się, iż chcą zupełnie czegoś innego?
Bywa tak, iż kobieta zgłasza się do mnie z celem, którego nie jest w stanie zrealizować. Przeszkodą mogą być finanse, praca czy choćby rodzina. I słyszę, iż to jest jej cel i iż musi go zrealizować. Tylko iż przez ostatnie pół roku nie zrobiła nic w tym kierunku. Zaczynamy sprawdzać ten cel na poziomie wartości, zrozumienia tych swoich pragnień i potrzeb, i nagle okazuje się, iż ona wcale tego nie lubi. Że to nie jest jej, ale ktoś jej powiedział, iż ona to lubi i tak będzie dobrze. I przez całe pół roku żyła w ciężarze, iż musi to zrobić. Niestety, odkrycie tej fikcji jest bardzo dużym bólem. To się nie dzieje lekko, ale potem przychodzi ulga.
Łatwo jest się pogubić i przestać słuchać siebie, kiedy tak duży wpływ mają na nas media społecznościowe, reklamy i moda. Jak rozpoznać to, co naprawdę jest nasze?
Zadam ci jedno pytanie: Co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, iż na pewno się uda? To samo pytanie zadaję swoim klientkom.


557929003 gbbot / Shutterstock


Jakie padają odpowiedzi?
"Poszłabym na studia", "poszłabym po podwyżkę", "wystartowałabym w konkursie piosenki", "powiedziałabym mężowi, iż nie wyjeżdżamy po raz kolejny na Mazury, bo nienawidzę komarów", "nauczyłabym się języka". Odpowiedź na to pytanie, to jest coś takiego naszego. Coś, na czym nam zależy. To pokazuje też, iż jedyne, co nas ogranicza, to strach.
A co w sytuacji: próbuję, ale się nie udaje?
Nie znam takiego przypadku. jeżeli idziemy po coś, na czym nam zależy, to pracujemy nad tym dotąd, aż się uda. choćby jeżeli ma to zająć 10 lat. jeżeli robisz coś, na czym ci zależy, to wstajesz rano i masz motywację.
Jak w zderzeniu z codziennością znaleźć przestrzeń na realizację swojego celu?
Trzeba porozmawiać z partnerem czy mężem, iż jeżeli np. dwa razy w miesiącu mamy studia w weekendy, to w te weekendy on zajmuje się domem i dziećmi. Ale żeby nie tracić relacji, ustalamy, iż raz na dwa miesiące idziemy na randkę. o ile chodzi o przyjaciół i kontakty towarzyskie, to bliskie osoby na pewno zrozumieją, iż robimy coś, co jest dla nas ważne i nie mamy chwilowo dla nich przestrzeni. Realizacja celu to też sztuka mówienia "nie".
A co ze słowem kompromis?
Kompromis to dla mnie słowo, które oznacza porażkę. Bo ani jedna, ani druga strona nie jest zadowolona.
Idź do oryginalnego materiału