Choć już ponad 15 lat dzieli się z Polkami i Polakami swoimi programami treningowymi, kilka osób wie, jak zaczynała. Czy Ewa Chodakowska miała biznesplan? Dlaczego nie kalkulowała tego, czy opłaca się jej wracać do Polski? I jakimi sposobami namówiła pierwsze osoby, by ćwiczyć razem ze mną? Pytał Rafał Kowalski przed kamerą VIVY.pl.
Historia Ewy Chodakowskiej: początki, zarobki, powrót z Grecji do Polski
Gwiazda naszej najnowszej okładki przez kilka lat mieszkała w Grecji. To tam szkoliła się, doskonaliła i prowadziła zajęcia dla tych, którzy chcieli odmienić swoje życie. Ewa Chodakowska marzyła jednak, by robić to samo dla Polek. Jak to się jej udało? „Wzięłam się z pasji i miłości do drugiego człowieka. Około 15 lat temu wróciłam z Grecji do Polski i zapragnęłam pomóc Polkom uwierzyć w siebie. Tak szczerze, prawdziwie. Chciałam, żeby Polki zrozumiały, jaki potencjał w nich drzemie i żeby z tego potencjału swobodnie zaczęły korzystać”, mówi nam przed kamerą VIVY.pl.
Trenerka uzbierała oszczędności, które pozwalały jej na pół roku życia w Warszawie w wynajmowanym wtedy 40-metrowym mieszkaniu na Żoliborzu. Niczego nie obliczała, przede wszystkim chciała działać. „Chciałam po prostu ratować matki Polki, które zapominają o sobie. Patrzyłam na moją zmęczoną mamę i myślałam o tych Polkach”, twierdzi Ewa w rozmowie z naszym reporterem.
Jeszcze z Grecji i już z Polski wysyłała wiadomości do kobiet, które znajdowały ją na jednym z portali społecznościowych. Tak gromadziła pierwsze fanki jej pomysłu na życie. „Zaczynałam od pierwszej osoby obserwującej. Na początku startowałam z jednego profilu. Na Facebooku był wtedy limit znajomych do 5 tysięcy osób. Doszło do tego, iż miałam trzy profile po 5 tysięcy osób. Do tych wszystkich osób wysłałam programy treningowe w prywatnych wiadomościach”, opowiada nam. „To było szaleństwo, ja wysyłałam wtedy bardzo długie wiadomości. One miały oczywiście zdjęcia ćwiczeń - pozycja A, pozycja B, wszystko. Szokiem było dla mnie to, iż po paru miesiącach dostawałam od dziewczyn wiadomości, iż to działa, iż przechodzą ze mną metamorfozę. Pisały, iż ciężko się ćwiczy z tych kartek. Myślę sobie: Boże, one jeszcze drukują te kartki z ćwiczeniami, rozkładają je na podłodze. Niezwykłe!”.
Trenerka wysłała w ten sposób około 30 tysięcy wiadomości! Pracowała dzień i noc. Wiele osób widziało jej zmęczenie, ale i ogromną motywację. „To były komiczne sytuacje, kiedy osoby, które przychodziły do mnie na zajęcia jeszcze w Grecji, jednego dnia wychodziły ode mnie z jakiegoś treningu. A już następnego otwierałam im drzwi o poranku i mówili mi: czekaj, bo ty się w ogóle nie przebrałaś. A ja im na to: słuchaj, bo ja nie poszłam jeszcze spać”, opowiada dziś z uśmiechem Ewa przed kamerą naszego portalu.


W rozmowie wideo z VIVĄ.pl przyznaje też, iż na początku w ogóle nie zarabiała. „Pierwsze lata nie przynosiły realnie żadnych korzyści finansowych. Żadnych. […] Nie było tutaj cienia biznesplanu, nie było żadnej strategii, nie było marketingowców, nie było PR-owców. Nie było kogoś, kto by powiedział, iż to niemądre. Natomiast na pewno było to bardzo autentyczne i bardzo takie intuicyjne, no bo szło z serca. […] Myślę, iż o ile w biznesie zakładamy tylko właśnie taką strategię, ile z tego realnie skorzystamy, to nie jest to dobry biznes”, opowiada nam Ewa.
Jakie jeszcze rzeczy spotykały ją na początku jej drogi? I jak uważa: gdzie jest dzisiaj? Obejrzyj całe nasze wideo i dowiedz się więcej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jej wypowiedź wywołała burzę w sieci, teraz mówi dość. Tak odniosła się do krytyki. Zwraca uwagę na jedno
View oEmbed on the source website