Najnowsza ekranizacja popularnej powieści Henryka Sienkiewicza to koprodukcja polsko-indyjska. Reżyserami, a zarazem producentami, są Anira Wojan i Roy Sukankan, a za realizację odpowiada hinduskie studio animacji Ssoftoons. Jak czytamy na stronie internetowej poświęconej temu filmowi, firma Ssoftoons "rewolucjonizuje branżę, wdrażając innowacyjne oprogramowanie Unreal Engine. Technologia ta, pierwotnie zaprojektowana z myślą o grach komputerowych, zapewnia zaawansowane możliwości narracyjne, ulepszając efekty wizualne, animacje postaci i środowiska wirtualne".
Jak ze starych gier
Brzmi dobrze. Problem w tym, iż w opublikowanym na tej samej stronie zwiastunie filmu "Quo vadis. Miecz miłości" nie widać ani zaawansowanych możliwości narracyjnych, ani dobrych efektów wizualnych, ani ciekawej animacji postaci. Przede wszystkim nie widać tego "rewolucjonowania branży". Widać za to, iż zastosowana tu technika animacyjna pochodzi z gier komputerowych. Niestety, tych sprzed jakichś 20 lat. Kadry wyglądają bowiem tak przaśnie, iż aż trudno uwierzyć, iż powstały teraz, a nie na początku tego wieku.
Producenci nie ujawniają, ile kosztowała realizacja tego filmu. Informują za to, iż dostali dofinansowanie od polskiego rządu i to z aż dwóch resortów – Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Ministerstwa Edukacji Narodowej. Miejmy nadzieję, iż nie były to duże kwoty, bo są to źle wydane pieniądze. A zmarnowanych pieniędzy publicznych bardziej szkoda.
Żal też twórców, których nazwiska będą kojarzone z tym projektem. A są wśród nich znani artyści. Postaciom głosu użyczyli m.in. Małgorzata Kożuchowska, Jarosław Boberek i Michał Milowicz. Muzykę napisał francuski kompozytor Fabien Garosi, a piosenki nagrali Tomasz Szczepanik z zespołu Pectus, Dariusz Malejonek i Marcin Pospieszalski.
Film "Quo vadis. Miecz miłości" ma mieć premierę 25 października tego roku. Ja na tę premierę czekał nie będę.