POWÓD DO MIŁOŚCI

polregion.pl 1 tydzień temu

POWÓD DO MIŁOŚCI

— Dlaczego jesteś taka opryskliwa? — zdziwił się Jakub, widząc, jak Zosia pakuje walizkę. — Co się dzieje?

Zosia powoli przesunęła palcami po grzbietach książek na półce — tych, które on z przekąsem nazywał „babskimi bzdurami”.

— Pamiętasz, jak obiecałeś nauczyć mnie rozpoznawać wina?

— No i co z tego?

— Właśnie nic — odparła krótko i rzuciła na stół klucze do mieszkania. — Tak jak zawsze.

— Nie robię tego specjalnie! — bronił się. — Po prostu mam swoje sprawy.

— A ja, Jakubie, mam swoje życie. I mam dość czekania, aż w końcu w nim zechcesz uczestniczyć.

Zosia zawsze marzyła o miłości jak z książek. Żeby spotkać kogoś i od razu — ach, to On! Burza emocji, bicie serca w rytmie, czułość, troska i ta słynna „chemia”. A jeżeli problemy, to tylko z zewnątrz, nie między nimi.

— Córko, miłość od pierwszego wejrzenia zdarza się tylko w bajkach — mówiła łagodnie mama. — W prawdziwym życiu do miłości potrzebny jest powód. I to nie jeden.

Zosia wtedy prychała: — Powód? Mamo, to nie uczucie, to kalkulacja!

— Tak po prostu kocha się tylko kotki i niemowlaki. Ale choćby kota trzeba wychować, jeżeli sika w kapcie. A mężczyzna? Przecież chciałabyś mieć obok kogoś, kto się o ciebie zatroszczy, kto będzie twoją podporą. Piękne oczy to za mało. Co dalej?

Mama miała rację. Ale Zosia nie była jeszcze tego pewna.

Szukała swojego ideału, nie zwracając uwagi na tych, którzy byli obok. Aż pewnego dnia w jej ulubionej kawiarni pojawił się nowy barman. Wysoki, brązowooki, z aksamitnym głosem. I kiedy pierwszej nocy nalał jej kieliszek wina, mówiąc o subtelnych nutach wiśni i wanilii, serce Zosii drgnęło.

Zakochała się. Na serio. Na zawsze. Tak jej się wydawało.

— On jest wyjątkowy — zapewniała przyjaciółkę. — Utalentowany, pełen pasji, inny niż wszyscy.

— To tylko barman, Zosiu. Zwyczajny. I zbyt pewny siebie.

Ale Zosia nie słuchała nikogo. choćby gdy zachował się niegrzecznie podczas spotkania z jej rodzicami. choćby gdy po długiej bezrobociu pierwszą wypłatę wydał na gitarę, zamiast zapłacić rachunki. choćby gdy ona pracowała na dwa etaty, by utrzymać ich mieszkanie, a on całe dniu grał w gry online.

Znosiła to. Wierzyła. Bo czuła w nim to ekscytujące uczucie — namiętność, pożądanie, obietnicę bajki.

Ale bajka gwałtownie się skończyła. Jakub okazał się kimś, kto nie chce wkładać wysiłku w związek. Oczekiwał, iż będzie się go kochało bez powodu. Że nakarmi, wesprze, zainspiruje. A on? Żył dla siebie. Własnym rytmem. Bez zobowiązań.

Zosia pakowała walizkę w ciszy. Za oknem padał deszcz. W duszy była pustka i gorycz.

Przypomniała sobie: od roku w jej torebce leżał paragon z ich pierwszej randki. Wtedy obiecał, iż to dopiero początek. A okazało się — koniec.

— Popełniłam błąd — powiedziała głośno, ale do nikogo. — Pomyliłam miłość z zauroczeniem. Teraz już wiem: tak po prostu można kochać tylko kogoś, kto na to zasługuje.

Gdy Zosia wróciła do rodziców, mama tylko skinęła głową:

— No w końcu. Witaj z powrotem, dorosła córko. Teraz już wiesz, iż miłość to nie motyle w brzuchu. Miłość to kiedy widzą cię. Słyszą. Doceniają. I odwzajemniają uczucie.

Zosia usiadła w kuchni, nalała sobie herbaty. Po raz pierwszy od dawna — gorącej, mocnej, bez dodatku wymówek. I po raz pierwszy od dawna poczuła spokój.

Czasem, by nauczyć się kochać naprawdę, trzeba najpierw poznać, kogo nie warto kochać wcale.

Idź do oryginalnego materiału