Potwór: Historia Eda Geina – recenzja serialu. Fantazje ponad prawdą

popkulturowcy.pl 3 godzin temu

Trzecia odsłona antologii Netflixa Potwory przedstawia historię Edwarda Geina. Po ciekawym Dahmerze i niemal wymęczonych Braciach Menendez, przyszła kolej na mordercę działającego w czasie II wojny światowej i w okresie powojennym. Jak więc poradził sobie z tym tematem serial Ryana Murphy’ego?

Tegoroczna część prezentuje osiem odcinków, które w teorii mają zagłębiać się w umysł i motywacje Edwarda Geina, czyli Rzeźnika z Plainfield. W praktyce jednak otrzymujemy znacznie więcej. Serial nie tylko ukazuje życie Geina, ale także przedstawia losy innych bohaterów i wybiega w przyszłość, nawiązując do kilku kluczowych momentów w historii horroru. Sam Ed Gein zaprasza nas do doświadczenia swoich niemoralnych czynów, a zachowanie, jakiego się dopuszcza, pomaga nam zrozumieć jego pogłębiające się zaburzenia psychiczne.

Serial Potwór: Historia Eda Geina zapowiadany jest jako opowieść oparta na faktach – sam opis sezonu zawiera choćby przymiotnik „prawdziwa”. To sugeruje, iż twórcy mieli ambicję przedstawić widzom historię wierną rzeczywistości, opartą na szczegółowych źródłach. Jednak tutaj Ryan Murphy musiał stwierdzić pewnego dnia przed lustrem, iż chce pobawić się zupełnie inaczej.

W jednej ze scen z lat 40. XX wieku w lokalnej knajpie do Eda Geina dosiada się dziewczyna imieniem Adeline, która pokazuje mu zdjęcia ofiar z obozu Auschwitz-Birkenau. Według twórców to właśnie ten moment ma wywrzeć na Geinie wstrząsające wrażenie, które rzekomo prowadzi go na drogę zbrodni. Problem w tym, iż scena ta jest całkowicie nieprawdziwa. W latach 40. żadne tego typu zdjęcia nie były dostępne opinii publicznej. Nie mogły zatem trafić też do rąk przypadkowej dziewczyny z małego amerykańskiego miasteczka. Dokumentacja z Auschwitz została ujawniona dopiero po wyzwoleniu obozu w styczniu 1945 roku i przez długi czas była ograniczona do zamkniętych źródeł wojskowych oraz materiałów procesowych.

W rezultacie Ed Gein, który miał być „prawdziwy”, sięga po ahistoryczne uproszczenia i plotki, które nie tylko fałszują kontekst epoki, ale też banalizują zbrodnie mordercy. Problem pojawia się również przy okazji samego Geina. Serial niejednokrotnie przedstawia Eda jako osobę chętną do kobiet oraz wręcz poszukującą relacji z nimi. W rzeczywistości było zgoła inaczej – Ed Gein uległ matce, jego relacje z kobietami praktycznie nie miały miejsca. Był nimi zafascynowany, jednak fascynacja ta opierała się o coś zupełnie innego niż chęć do aktów miłości. Wykopywał on zwłoki kobiet, używając ich do makabrycznych rytuałów z wykorzystaniem narządów ludzkich. Również liczba jego ofiar została w serialu znacznie zawyżona. Udowodniono mu dwa morderstwa, a pozostałe przypisywane mu zbrodnie nigdy nie zostały jednoznacznie potwierdzone. Mimo to, serial ignoruje te fakty i prezentuje własną wersję wydarzeń, kilka mającą wspólnego z historią.

Kadr z serialu Potwór: Historia Eda Geina

Oprócz działania wbrew ustaleniom w sprawie Eda Geina, mam jeszcze jeden istotny zarzut wobec tej produkcji. Można by przypuszczać, iż po kontrowersjach związanych z pierwszą częścią antologii poświęconą Jeffreyowi Dahmerowi twórcy wyciągną jakieś wnioski. Niestety, jest to założenie błędne. Ponownie dostajemy wyidealizowanego z wyglądu aktora oraz scenariusz chcący wywrzeć na nas uczucie współczucia wobec seryjnego mordercy. W przedostatnim odcinku siódmym otrzymujemy scenę ze smutną melodią w tle, która jest oczywistą próbą wywarcia u nas empatii wobec tytułowego bohatera. Ostatni odcinek również zmierza ku temu, przybierając postać kolorowej kartki pożegnalnej dla seryjnego mordercy. O ile wcześniejsze momenty serialu można jeszcze tłumaczyć próbą zbudowania psychologicznego portretu sprawcy, który sam próbuje usprawiedliwić swoje czyny, o tyle ostatnie dwa odcinki przekraczają granicę. Twórcy zapomnieli, iż opisują prawdziwą tragediędostajemy za to zafałszowany obraz, który momentami niebezpiecznie flirtuje z gloryfikacją i mitologizacją sprawcy.

Na tym właśnie zabiegu cierpi aktor Charlie Hunnam, który wcielił się w postać głównego bohatera. Fantastycznie odgrywa podany mu materiał, który niestety jak już ustaliliśmy nie ma zbyt dużej wartości. Mimo to należy docenić tu aktora. Przejrzyście i dosłownie odegrał chorego psychicznie mordercę – pozornie niezagrażającego nikomu, z dziwnym obyciem wśród ludzi i jeszcze dziwniejszymi zwyczajami. Jednak prawdziwe brawa należą się tutaj komu innemu. Laurie Metcalf wcieliła się w rolę matki Edwarda Geina – Augusty – i jest faktycznym atutem serialu. Ucisk psychiczny, w jaki wplątuje Eda za życia, a także po swojej śmierci jako jego imaginacja, idealnie wpisuje się w listę wychowawczą fanatyczki religijnej. Jest to postać kobiety, której metody wychowawcze skutecznie niszczyły psychikę dziecka. Co istotne – relacja Eda z matką została w serialu przedstawiona zgodnie z faktami. Ten fragment opowieści zdecydowanie zasługuje na uznanie.

kadr z serialu Potwór: Historia Eda Geina

To, co jednak na uznanie zasługuje w połowicznym wręcz znaczeniu, to zabiegi narracyjne serialu. Niejednokrotnie mamy tutaj przeskoki w czasie, zabierające nas na… plan filmowy. Psychoza Alfreda Hitchcocka, Teksańska masakra piłą mechaniczną Tobe’a Hoopera, czyli historie oparte na postaci Edwarda Geina. W założeniu ma to pokazać Eda jako postać-mit, źródło inspiracji dla popkultury, coś więcej niż „zwykłego” mordercę. W praktyce momenty te są często okazją do ekspozycyjnych wstawek, a ich obecność zaburza rytm i ton całej opowieści.

Historia Eda Geina wplata również wiele niepotrzebnych wątków i postaci. Idole Geina, których w rzeczywistości nie miał, czy postacie epizodyczne z poszerzoną bez celu historią również przyczyniają się do tego, iż opowieść traci sens i staje się niewiarygodnie rozwodniona. W efekcie narracja traci spójność, a całość staje się nadmiernie rozwleczona. Z czasem serial ogląda się coraz ciężej – choć początkowo konstrukcja wydaje się zwięzła, późniejsze odcinki są wyraźnie przeciążone zbędnym materiałem. Recepcji serialu nie pomaga również nadużycie scen cielesnych i seksualnych. Jak na serial o seryjnym mordercy nie powinno być to odbierane jako minus. Owszem – niektóre krwawe sceny czy lokacje są zrealizowane świetnie pod względem estetycznym. Jednak ich intensywność i częstotliwość bardziej zniesmaczają niż opowiadają.

kadr z serialu Potwór: Historia Eda Geina

Za pewne nikogo nie zdziwi, iż zdecydowanie tego serialu nie polecam. Mogę w dość dużym stopniu zrównać serial Potwór – Historia Eda Geina do kontrowersyjnego Tatuażysty z Auschwitz. Obydwie produkcje łączy totalna niekompetencja w przekazywaniu historii oraz istne żerowanie na tragedii ludzkiej kosztem fantazji romantycznych oraz seksualnych. Jednak Tatuażysta z Auschitz swoja rzeszę fanów ma i jeżeli szuka ona czegoś choć trochę w tym pokroju, to Historia Eda Geina porządnie ich nakarmi. Dla mnie jednak taki zabieg jest po prostu niesmaczny. I właśnie dlatego nie polecam nikomu tracić czasu w tę część antologii. Zamiast tego warto po prostu poczytać o tym, kim był Ed Gein. Na koniec pozostawiam cytat – słowa jednej z bohaterek serialu, które niechcący stają się jego najlepszą, ironiczną samokrytyką:

Ed, twoją historię wykorzystało mnóstwo ludzi, którzy nie rozumieją cię tak jak ja. Przeinaczyli twoją historię. Wykorzystali ją do własnych celów. Dodali coś, co nie miało miejsca. Pominęli coś, co było… okropne.


fot. gł.: plakat serialu Potwór: Historia Eda Geina

Idź do oryginalnego materiału