W zamyśle, 3. sezon „Potwora” krytykuje przetwarzanie wątków z tragicznego życia Eda Geina na rzecz m.in. ekranowej rozrywki. W serialu „dostało się” między innymi słynnej „Psychozie” – tylko ile w tym prawdy?
„Potwór: Historia Eda Geina” napina narracyjne muskuły, by nakreślić podobieństwa między potworem domyślnym a potworami nieoczywistymi, tj. – w serialowej retoryce – branży rozrywkowej, która wykorzystała wizerunek i zbrodnie Rzeźnika z Plainfield. Ile w tym prawdy?
Potwór: Historia Eda Geina – czy Gein zainspirował Psychozę?
Choć „Potwór” robi, co może, by pokazać, iż każdy fikcyjny zbrodniarz, którego znacie z kultowych filmów grozy, to w istocie zakamuflowany Ed Gein, prawda jest znacznie bardziej skomplikowana. Samą „Psychozę” – nie film Hitchcocka, a oryginalną powieść – rzeczywiście zainspirowały prasowe doniesień o Geinie. Autor książki, Robert Bloch, którego w serialu przedstawiono z tyleż niepochlebnej, co nie mającej pokrycia w faktach strony, postanowił przyjrzeć się lękom Amerykanów w formie kryminału odwołującego się do freudowskiej psychoanalizy.
Nieprawdą jest natomiast, iż książkowy Norman Bates to postać synonimiczna do Eda Geina – przede wszystkim dlatego, iż pracując nad powieścią Bloch nie posiadał dostępu do drobiazgowych raportów o zbrodniach Geina. Jeszcze w 1991 roku sam pisarz wytłumaczył to następująco:
— Nie wiedziałem niczego o tych aspektach [sprawy Geina], gdy pisałem „Psychozę”. Nie wykorzystałem Eda Geina jako podstawy dla Normana Batesa, ani trochę. Wykorzystałem okoliczności, które były następujące: ktoś mógł żyć w małym miasteczku, gdzie każdy wiedział o każdym wszystko i dopuszczał się morderstw, o których nikt nie miał pojęcia – czytamy na Express.co.uk.

W tej samej rozmowie Bloch dodał, iż między powieściowym (a później filmowym) Batesem a prawdziwym Edem Geinem nie ma wcale tylu podobieństw. Oczywiście, oglądając serial moglibyście odnieść wrażenie, iż obaj bohaterowie – fikcyjny i inspirowany rzeczywistością – dzielili dokładnie ten sam modus operandi. Fakty mówią jednak zupełnie co innego.
— jeżeli przyjrzymy się temu uważniej: Ed Gein nie prowadził motelu. Nikogo nie zabił pod prysznicem. Nie zachował ciała swojej matki. Żadna z tych rzeczy nie była częścią działań pana Geina. Wymyśliłem postać [Batesa] w czasach, w których detale spraw nie pojawiały się w druku natychmiast – najczęściej [prasa] była też mocno zachowawcza. choćby gdybym miał do nich dostęp, nie wykorzystałbym ich – nie pasowały do mojej fabuły.

A jak było z Hitchcockiem? Choć mistrz suspensu z całą pewnością wiedział o sprawie Geina, serial nieraz szalenie bezpośrednio łączy go z mordercą – i sugeruje definitywny wpływ na filmową „Psychozę”. Widzimy to m.in. w scenie z morderstwem pod prysznicem, jedną z najsłynniejszych scen w historii kina. „Potwór” zmyśla podobną scenę, w której do takiego samego zabójstwa posunął się Gein – mało tego, krytykuje eksploatację zbrodni przez Hollywood, ale w swojej wersji samemu dodaje do niej nieobecną w oryginale nagość i gore. Jak możecie się już domyślić, podobnie zmyślona jest i scena w replice domu Geina, w której Hitch demonstruje przerażonemu aktorowi kolekcję spreparowanych sromów.
Po co to wszystko w serialu „Potwór: Historia Eda Geina”? Serial usilnie stara się przedstawić widzom, iż Rzeźnik z Plainfield odbił się na kinie, które przez całe dekady czerpało z jego sprawy dla komercyjnych sukcesów. Choć nie da się zakwestionować, iż pierwiastek Geina – i mnóstwa innych historycznych straszydeł – jest w zabójcach pokroju Batesa czy Leatherface’a, serial skłania jednak do bardzo prostych wniosków. I nie obawia się kompletnego naginania faktów, by dopasować je do swojej tezy – po drodze serwując jeszcze gorsze makabreski, od tych, które piętnuje.
Więcej o tym, jak wypadł 3. sezon „Potwora”, znajdziecie tu: Potwór: Historia Eda Geina – recenzja serialu.