Potajemne zakończenie związku

twojacena.pl 2 godzin temu

Rozwiodła się w sekrecie

— Ewa, oszalałaś! — piszczała w słuchawkę Kasia. — Jak to się rozwiodłaś w tajemnicy? Dlaczego nic nie powiedziałaś?

— Cicho bądź — Ewa odsunęła słuchawkę od ucha i spojrzała w stronę kuchennych drzwi. — Dzieci są w domu.

— Jakie dzieci? Przecież im już po trzydziestce! Ewka, zdajesz sobie sprawę, co robisz? Dwadzieścia osiem lat małżeństwa, i nagle rozwód!

— Kasiu, nie krzycz, proszę. I tak jest mi ciężko.

— Ale dlaczego milczałaś? Przyjaciółki jesteśmy od studiów! Mogłam ci pomóc, wesprzeć…

Ewa przycisnęła słuchawkę do piersi i zamknęła oczy. Boże, jakże zmęczyły ją te rozmowy. Najpierw dzwoniła Beata z pracy, potem ciocia Hela, teraz Kasia. Jakby wszyscy tylko czekali, by mieć powód do plotek.

— Ewka, jesteś tam? — dobiegło z słuchawki.

— Jestem, jestem — przyłożyła telefon ponownie do ucha. — Po prostu nie chcę o tym rozmawiać.

— Jak to nie chcesz? To przecież historia! Jesteś pierwszą z naszego grona, która się rozwiódł. Powiedz choć coś. Zdradzał cię?

— Nie, nie zdradzał.

— Pił?

— Też nie.

— To co? Ewka, no powiedz!

Ewa ciężko westchnęła. Jak wytłumaczyć Kasi, iż po prostu była zmęczona? Zmęczona szarymi dniami, tymi samymi rozmowami, uczuciem, iż żyje nie swoim życiem?

— Zmęczyłam się, Kasiu. Rozumiesz?

— Zmęczyłaś się czym? Andrzej to porządny facet, nie pije, nie bije, zarabia przyzwoicie.

— Właśnie. Porządny facet. Tylko nie mój.

— Co ty wygadujesz? Jak to nie twój? Przecież żyliście razem dwadzieścia osiem lat!

W przedpokoju rozległ się szelest. Ewa pożegnała się śpiesznie z przyjaciółką i odłożyła słuchawkę. Do kuchni weszła córka Ania z torbą zakupów.

— Mamo, cześć — postawiła torbę na stole i spojrzała uważnie na matkę. — Dlaczego taka blada jesteś?

— Tak jakoś, głowa boli.

— Znowu Kasia dzwoniła? Słyszałam, jak się tłumaczyłaś.

Ewa skinęła głową. Ania wysypała zakupy i zaczęła je układać.

— Mamo, a nie żałujesz? — spytała córka, nie odwracając się.

— Czego?

— No… iż rozwiodłaś się z tatą.

Ewa spojrzała na córkę. Ania była bardzo do niej podobna — te same ciemne włosy, te same szare oczy. Tylko w oczach córki było zdecydowanie, którego Ewa nigdy nie miała.

— Nie wiem, Aniu. Jeszcze nie wiem.

— A tata żałuje?

— Nie rozmawialiśmy o tym.

Ania odwróciła się do matki.

— Mamo, mogę cię o coś zapytać?

— Jasne.

— Czy ty naprawdę nigdy nie kochałaś taty?

Ewa zastygła z filiżanką w dłoni. Skąd córka to wzięła?

— Dlaczego tak myślisz?

— Przez całe życie was obserwowałam. Nigdy się nie przytulaliście, nie całowaliście. choćby za ręce nie trzymaliście. Żyliście jak lokatorzy w jednym mieszkaniu.

— Aniu, nie mów tak. Tata to dobry człowiek.

— Dobry, zgadzam się. Ale ty go nie kochałaś. On ciebie chyba też.

Ewa postawiła filiżankę na stole. Córka miała rację. Nigdy nie kochała Andrzeja. Wyszła za niego, bo „tak wypadało”, bo wszystkie koleżanki już były zamężne, bo rodzice nalegali.

— Mamo, a kogo ty kochałaś? — cicho spytała Ania.

— Po co ci to wiedzieć?

— Po prostu. Każdy powinien mieć w życiu miłość.

Ewa odwróciła się do okna. Oczywiście, była miłość. Jakżeby inaczej? Krzysztof z sąsiedniego bloku, student medycyny. Przystojny, mądry, marzyciel. Spotykali się w sekrecie, bo rodzice Ewy uważali go za „nieodpowiednią partię”.

— Lekarz to nie zawód, to powołanie — mówił Krzysztof. — Będę ratować ludzi.

— A ja będę ci pomagać — odpowiadała Ewa.

Ale rodzice nalegali na małżeństwo z Andrzejem. Stabilność, mieszkanie, dobra rodzina. A Krzysztof wyjechał na staż do małego miasteczka na północy. Pisał listy, dzwonił, przyjeżdżał kilka razy. Ale Ewa była już mężatką, spodziewała się pierwszego dziecka.

— Mamo, płaczesz? — zaniepokoiła się Ania.

— Nie, co ty. Po prostu oczy bolą.

Córka objęła matkę za ramiona.

— Wiesz, mamo, rozumiem cię. Lepiej być samą niż nieszczęśliwą w małżeństwie.

— Tak myślisz?

— Oczywiście. Patrz, jaka się stałaś po rozwodzie. Schudłaś, ścięłaś włosy, kupiłaś nowe ubrania. Jakbyś ożyła.

Ewa spojrzała na swoje odbicie w szybie. Rzeczywiście, się zmieniła. Dawniej chodziła w tych samych szarych swetrach, włosy związane w koczek. Teraz pozwoliła sobie na żywe kolory, zrobiła modną fryzurę.

— A Paweł jak zareagował? — spytała Ania.

— Nie najlepiej. Powiedział, iż jestem egoistką, iż zniszczyłam rodzinę.

— No co ty. Paweł zawsze był tatowym synem. Ale zrozumie z czasem.

Ewa skinęła głową. Syn rzeczywiście był bardziej związany z ojcem. Chodzili razem na ryby, naprawiali samochód, oglądali mecze. Córka zawsze stała bliżej matki.

— Mamo, a nie myślałaś o ponownym zamążpójściu? — spytała Ania, stawiając czajnik.

— Aniu, mam pięćdziesiąt trzy lata. Jakie zamążpójście?

— No i co? Ciocia Zosia wyszła za mąż w pięćdziesiąt pięć. I jest szczęśliwa.

— Ciocia Zosia to wyjątek.

— Dlaczego wyjątek? Mamo, jesteś piękną kobietą. I teraz wolna.

Wolna. Słowo, którego Ewa bała się wypowiedzieć na głos. Wolna od obowiązku przygotowywania śniadania Andrzejowi o siódmej rano. Wolna od jego porozrzucanych skarpet. Wolna od wiecznych rozmów o pracy, o piłce nożnej, o tym, iż sąsiedzi kupili nowe auto.

Ale wraz z wolnością przyszła samotność. Wieczorami siedziała sama przed telewizorem, nie było komu poskarżyć się na zmęczenie, z kim podzielić radością.

— Aniu, a nie uważasz, iż postPo drugiej stronie słuchawki rozległo się długie milczenie, aż w końcu Krzysztof odpowiedział cicho: „Ewa, myślałem, iż już nigdy do mnie nie zadzwonisz — jedziemy nad to morze”.

Idź do oryginalnego materiału