Postanowiłem zignorować bliskich

newskey24.com 13 godzin temu

Było kiedyś tak wesoło na wioskach, młodzież chodziła na potańcówki, choćby do sąsiednich wiosek. Internetu nie było, więc bawili się, tańczyli, żartowali, życie było inne.

Jadwiga wyszła za mąż z miłości za Adama z sąsiedniej wsi. Pewnego dnia przyjechał na swoim starym motorze na potańcówkę i, zobaczywszy Jadzię, zakochał się od pierwszego wejrzenia. Była delikatna i nieśmiała, co widział po jej płonących policzkach, gdy się zbliżał.

Staszek, ta Jadzia z kimś się spotyka? spytał Adam znajomego.

Nie, ale podoba się wielu. A ty co, zakochany? uśmiechnął się Staszek.

Ładna dziewczyna mruknął, patrząc na nią, i zdecydował, iż nie przegapi okazji.

Miłość przyszła, a sen zniknął.

Muzyka huczała, a Adam podszedł do Jadzi, wziął ją za rękę i zaprosił do tańca. Cały wieczór nie odstępował jej, czuł, iż i ona go lubi.

Wyszli późno, księżyc świecił jasno.

Jadź, mam motor, podwiozę cię. Albo możemy się przespacerować, jeżeli się boisz.

Boję się, lepiej chodźmy pieszo.

Szli pod księżycem, trzymając się za ręce, nikt nie był szczęśliwszy od nich. Jadzia zakochała się od pierwszego wejrzenia. Nigdy wcześniej nie spotykała się z chłopakami, choć wiedziała, iż się podobają, ale jej serce było wolne.

Tego wieczoru Adam odprowadził ją do domu, długo stali pod drzwiami, aż w końcu się pożegnali, a Jadzia wbiegła do środka. Słyszała później, jak Adam przejechał na motorze, wracając do swojej wsi, pięć kilometrów stąd.

Więc taka jest miłość pomyślała Jadzia, kładąc się spać.

Sen nie przychodził, myśli wirowały wokół tej znajomości. Adam podobał jej się bardzo przystojny, wysportowany, ciemnowłosy, ale z niebieskimi oczami.

Nigdy czegoś takiego nie czułam myślała. choćby gdy podobał mi się Marek w podstawówce, ale to gwałtownie minęło.

Czas mijał, Adam często przyjeżdżał, aż pewnego dnia spytał:

A może cię porwę? I się ożenimy?

Po co? zdziwiła się. Przecież i tak bym za ciebie wyszła.

To czekaj na swatów roześmiał się Adam, obejmując ją.

Ślub i przeprowadzka do miasta

Wkrótce przyjechał z rodzicami prosić o jej rękę, na wozie z dzwonkami i kolorowymi wstążkami, zupełnie jak za dawnych czasów.

Adam był przystojny, więc Jadzia zakochała się. Choć matka ostrzegała:

Córuś, za pięknego chłopa wybrałaś. Tacy to tylko dla siebie dobrzy

Mamo, kochamy się, wszystko będzie dobrze.

Daj Boże westchnęła matka, patrząc na zięcia, który też nie spuszczał oczu z ukochanej.

Mieszkali na wsi u Adama, ale młodzi ciągnęli do miasta, więc po trzech latach wyjechali. Mieli już małego synka.

Jedźcie mówiła teściowa. Ja z Ignasiem sobie poradzę. Już chodzi, będzie łatwiej. Co wy tu robić będziecie? W mieście praca jest, osiedlicie się, to i dobrze. Potem go zabierzecie.

Tak zdecydowali, wyjechali do miasta, gdzie życie było zupełnie inne. Tłumy ludzi, fabryki, pracy pod dostatkiem. Adam gwałtownie zatrudnił się w zakładzie, a Jadzia w szwalni.

Jadziu, wyobraź sobie, dali mi pokój w hotelu robotniczym! Będziemy mieli swoje mówił uradowany mąż.

Naprawdę, Adasiu? Tak się cieszę! Przywieziemy Ignasia, już niedługo trzy lata, zapiszemy go do przedszkola. Bardzo za nim tęsknię.

Ja też.

Minęły lata. Ignaś chodził do przedszkola z radością, rodzice pracowali.

Adamie, chyba będziemy mieli drugie dziecko powiedziała pewnego dnia Jadzia.

Cieszę się, jeden to mało uśmiechnął się.

Drugiego syna, Kazika, przywieźli już do własnego mieszkania, które Adam dostał od zakładu. Z czasem kupili meble. Jadzia zajmowała się dziećmi, mąż pracował. Ufała mu bezgranicznie, a on to wykorzystywał. Nie kłócili się, żyli spokojnie.

Starszy syn poszedł do szkoły, przybyło obowiązków. Adam i Jadzia zadomowili się w mieście, mieli znajomych. W fabryce, gdzie pracował Adam, było wiele kobiet. Z początku się przyglądał, ale one same rzucały komplementami przystojnemu mężczyźnie, niby żartem zapraszały do siebie. niedługo zrozumiał, iż w każdym żarcie jest ziarno prawdy.

Halina, magazynierka, pewnego dnia uśmiechnęła się:

Adam, a jeżeli cię zaproszę na urodziny, przyjdziesz? spojrzała mu w oczy.

Czemu nie? Tylko powiedz gdzie i kiedy.

Po tych urodzinach Adam poczuł smak wolności. Zdradził żonę raz, potem poszło już gładko. Spotykał się nie tylko z Haliną, ale i z innymi.

Gdy Jadzia spytała:

Dlaczego tak późno wracasz? Dawniej tak nie było.

Dużo pracy, dobry ze mnie fachowiec, szefostwo często zostawia po godzinach skłamał.

Gdy kochasz, nie zdradzasz

Jadzia wierzyła naiwnie, aż kobiety z fabryki otworzyły jej oczy.

Nie widzisz, iż twój mąż to podrywacz? Spotyka się nie tylko u nas, ale i z kobietami z waszej szwalni.

Jak to? jeżeli ktoś kocha, nie zdradza.

Ależ zdradza! Naiwna jesteś.

Wieczorem była rozmowa. Adam choćby się nie tłumaczył.

Tak, mam inne kobiety. Ale to twoja wina. Zawsze zajęta dziećmi, nie masz dla mnie czasu.

Kiedy mam go mieć, skoro ledwo przychodzisz do domu? odparła zraniona.

Nigdy by się nie rozwiódł

Po tym zamilkli na długo. Potem się pogodzili, temat ucichł. Dzieci dorastały, Ignaś skończył szkołę, Kazik też był już w liceum.

Rozwód

Pewnego dnia Adam oświadczył:

Jadziu, odchodzę. Do młodszej. Zaczął pakować rzeczy.

Nie była zaskoczona. Od dawna czuła, iż do tego zmierza. Sama nigdy by się nie odważyła na rozwód uważała to za wstyd. Ale skoro on chciał, nie protestowała. Nie płakała.

Żegnaj. Jeszcze ze mnie chłop, młoda Tereska na mnie czeka. Mieszkanie zostawiam wam, nie będę się upominał.

Dobrze, iż to on mnie zostawił pomyślała. Sama bym nie umiała.

PłaczA kiedy po latach spotkali się przypadkiem na starość, oboje milczeli, bo cóż więcej było do powiedzenia między tymi, co stracili miłość, a tymi, co ją zmarnowali.

Idź do oryginalnego materiału