Już w piątek do kin w całej Polsce trafi film "Porwany". Obraz reżysera "Czasu religii" i "Witaj, nocy" Marco Bellocchio opowiada prawdziwą historię, która miała miejsce w połowie XIX stulecia.
To wtedy w Bolonii żołnierze papieża Piusa IX wdarli się do domu żydowskiej rodziny i zabrali 7-letniego Edgaro. Kiedy chłopiec malutkim dzieckiem poważnie zachorował. Chrześcijańska służąca chcąc uchronić go przed śmiercią potajemnie go ochrzciła. Kilka lat później wyznała to szefowi lokalnego biura Świętej Inkwizycji. Kościelne władze uznały, iż chrześcijanin nie może być wychowywany przez niewiernych...
Historia porwania żydowskiego chłopca Edgarda Mortary niezwykle mnie interesuje, przede wszystkim dlatego, iż pozwala mi pokazać przestępstwo popełnione w imię absolutnej zasady: "Porywam cię, ponieważ tak chce Bóg. Nie mogę zwrócić cię rodzinie. Jesteś ochrzczony, a zatem jesteś katolikiem na wieki". To wypowiedziane przez Piusa IX non possumus oznacza, iż w imię wiecznego zbawienia można zniszczyć życie jednostki, a choćby dziecka, które – przez to, iż jest dzieckiem – nie ma mocy, aby się bronić lub buntować. To niszczy życie młodego Mortary. Po nawróceniu przez księży zostaje wierny Kościołowi katolickiemu i sam zostaje duchownym (fascynująca i tajemnicza decyzja, której nie można tłumaczyć zwykłym mechanizmem przetrwania – ponieważ po wyzwoleniu Rzymu Edgardo może w końcu "się wyzwolić", a jednak pozostaje wierny papieżowi). Do końca życia próbował nawrócić swoją rodzinę, która pozostała wierna judaizmowi.
Porwanie Edgarda Mortary było także przestępstwem przeciwko spokojnej rodzinie z klasy średniej, która szanowała autorytet władzy, czyli w ówczesnej Bolonii władzy papieża-króla, w czasach, kiedy duch wolności rozlewał się po całej Europie, a liberalne poglądy były powszechnie promowane. Czasy się zmieniały i właśnie z tego powodu porwanie małego chłopca stanowiło desperacką i niezwykle brutalną próbę ze strony skazanej na niebyt władzy, aby stawić opór upadkowi, a wręcz by ruszyć do kontrataku. Chylące się ku upadkowi reżimy totalitarne często osiągają małe zwycięstwa, które na chwilę dają im złudzenie, iż wygrywają (to krótki spazm życia poprzedzający śmierć).
Poza ekstremalnym aktem przemocy, któremu uległ Edgardo, chciałem także pokazać stratę i ból, jakiego doświadczył po zabraniu go od rodziny, oraz jego nieustające próby pogodzenia woli swojego drugiego ojca – papieża – z diametralnie różną wolą jego rodziców, aby wrócił do domu. Jego matka odznacza się wytrwałością i determinacją, podczas gdy jego ojciec, myśląc wyłącznie o dobru syna, jest mniej buntowniczy.
Starając się przez całe życie osiągnąć niemożliwe pojednanie, Edgardo nigdy nie wypiera się swoich rodziców ani swoich korzeni, jednak równocześnie nie jest w stanie zaakceptować faktu, iż jego matka pozostanie przy wierze judaistycznej aż do śmierci.
Nawrócenie Edgarda jest przeze mnie stanowczo podkreślane, jednak co jakiś czas pojawiały się nagłe, niespodziewane, być może bardziej podświadome akty buntu z jego strony. Edgardo nigdy nie stał się marionetką w rękach papieża. To przejawia się w jego cierpieniu oraz częstych i długotrwałych chorobach, które przykuwały go do łóżka na długie okresy czasu...
Edgardo płaci także fizyczną cenę za bezkrytyczne afirmowanie swojej wiary. Szczęście staje się tylko coraz bardziej blaknącym wspomnieniem lat sprzed porwania (Edgardo nie miał choćby siedmiu lat, kiedy to się stało).
Jak już wspomniałem, kolejną zagadką związaną z tą historią jest nawrócenie Edgarda. Jako dziecko przechodzi na katolicyzm (jest wtedy bardzo młody i podatny na wpływy, więc uważa się, iż stało się tak, bo chciał przetrwać; teraz nazwalibyśmy to "syndromem sztokholmskim"). Przez całe życie pozostał wierny swojemu drugiemu ojcu – papieżowi, czyli Piusowi IX.
Nie chcę doszukiwać się niczego między słowami, ale nawrócenie Edgarda, tak absolutne i, wydaje się, iż pozbawione wątpliwości, sprawia, iż jako postać pozostało ciekawszy.. To daje nam dostęp do świata, który dla nas nie istnieje, ale dla wielu osób jest bardzo realny... Możemy przyglądać się temu zjawisku obiektywnie lub z miłością i empatią. Możemy po prostu przedstawić dziecko, na którego duszę dokonano zamachu, a które – jako dorosły – pozostaje wierny tym, którzy tego zamachu dokonali, ponieważ uważa, iż są jego wybawicielami. Ostatecznie ukazuje nam się postać, która wymyka się jakimkolwiek racjonalnym sposobom myślenia. To jest film, a nie dzieło historyczne lub filozoficzne. Nie jest to także głos w dyskusji ideologicznej.
To wtedy w Bolonii żołnierze papieża Piusa IX wdarli się do domu żydowskiej rodziny i zabrali 7-letniego Edgaro. Kiedy chłopiec malutkim dzieckiem poważnie zachorował. Chrześcijańska służąca chcąc uchronić go przed śmiercią potajemnie go ochrzciła. Kilka lat później wyznała to szefowi lokalnego biura Świętej Inkwizycji. Kościelne władze uznały, iż chrześcijanin nie może być wychowywany przez niewiernych...
Co o filmie i przedstawionej w nim historii mówi Marco Bellocchio?
Historia porwania żydowskiego chłopca Edgarda Mortary niezwykle mnie interesuje, przede wszystkim dlatego, iż pozwala mi pokazać przestępstwo popełnione w imię absolutnej zasady: "Porywam cię, ponieważ tak chce Bóg. Nie mogę zwrócić cię rodzinie. Jesteś ochrzczony, a zatem jesteś katolikiem na wieki". To wypowiedziane przez Piusa IX non possumus oznacza, iż w imię wiecznego zbawienia można zniszczyć życie jednostki, a choćby dziecka, które – przez to, iż jest dzieckiem – nie ma mocy, aby się bronić lub buntować. To niszczy życie młodego Mortary. Po nawróceniu przez księży zostaje wierny Kościołowi katolickiemu i sam zostaje duchownym (fascynująca i tajemnicza decyzja, której nie można tłumaczyć zwykłym mechanizmem przetrwania – ponieważ po wyzwoleniu Rzymu Edgardo może w końcu "się wyzwolić", a jednak pozostaje wierny papieżowi). Do końca życia próbował nawrócić swoją rodzinę, która pozostała wierna judaizmowi.
Porwanie Edgarda Mortary było także przestępstwem przeciwko spokojnej rodzinie z klasy średniej, która szanowała autorytet władzy, czyli w ówczesnej Bolonii władzy papieża-króla, w czasach, kiedy duch wolności rozlewał się po całej Europie, a liberalne poglądy były powszechnie promowane. Czasy się zmieniały i właśnie z tego powodu porwanie małego chłopca stanowiło desperacką i niezwykle brutalną próbę ze strony skazanej na niebyt władzy, aby stawić opór upadkowi, a wręcz by ruszyć do kontrataku. Chylące się ku upadkowi reżimy totalitarne często osiągają małe zwycięstwa, które na chwilę dają im złudzenie, iż wygrywają (to krótki spazm życia poprzedzający śmierć).
Poza ekstremalnym aktem przemocy, któremu uległ Edgardo, chciałem także pokazać stratę i ból, jakiego doświadczył po zabraniu go od rodziny, oraz jego nieustające próby pogodzenia woli swojego drugiego ojca – papieża – z diametralnie różną wolą jego rodziców, aby wrócił do domu. Jego matka odznacza się wytrwałością i determinacją, podczas gdy jego ojciec, myśląc wyłącznie o dobru syna, jest mniej buntowniczy.
Starając się przez całe życie osiągnąć niemożliwe pojednanie, Edgardo nigdy nie wypiera się swoich rodziców ani swoich korzeni, jednak równocześnie nie jest w stanie zaakceptować faktu, iż jego matka pozostanie przy wierze judaistycznej aż do śmierci.
Nawrócenie Edgarda jest przeze mnie stanowczo podkreślane, jednak co jakiś czas pojawiały się nagłe, niespodziewane, być może bardziej podświadome akty buntu z jego strony. Edgardo nigdy nie stał się marionetką w rękach papieża. To przejawia się w jego cierpieniu oraz częstych i długotrwałych chorobach, które przykuwały go do łóżka na długie okresy czasu...
Edgardo płaci także fizyczną cenę za bezkrytyczne afirmowanie swojej wiary. Szczęście staje się tylko coraz bardziej blaknącym wspomnieniem lat sprzed porwania (Edgardo nie miał choćby siedmiu lat, kiedy to się stało).
Jak już wspomniałem, kolejną zagadką związaną z tą historią jest nawrócenie Edgarda. Jako dziecko przechodzi na katolicyzm (jest wtedy bardzo młody i podatny na wpływy, więc uważa się, iż stało się tak, bo chciał przetrwać; teraz nazwalibyśmy to "syndromem sztokholmskim"). Przez całe życie pozostał wierny swojemu drugiemu ojcu – papieżowi, czyli Piusowi IX.
Nie chcę doszukiwać się niczego między słowami, ale nawrócenie Edgarda, tak absolutne i, wydaje się, iż pozbawione wątpliwości, sprawia, iż jako postać pozostało ciekawszy.. To daje nam dostęp do świata, który dla nas nie istnieje, ale dla wielu osób jest bardzo realny... Możemy przyglądać się temu zjawisku obiektywnie lub z miłością i empatią. Możemy po prostu przedstawić dziecko, na którego duszę dokonano zamachu, a które – jako dorosły – pozostaje wierny tym, którzy tego zamachu dokonali, ponieważ uważa, iż są jego wybawicielami. Ostatecznie ukazuje nam się postać, która wymyka się jakimkolwiek racjonalnym sposobom myślenia. To jest film, a nie dzieło historyczne lub filozoficzne. Nie jest to także głos w dyskusji ideologicznej.