Od wielu lat Główny Urząd Statystyczny (GUS) informuje o tym, iż społeczeństwo polskie się starzeje, a liczba osób żyjących w naszym kraju się zmniejsza. W 2023 roku GUS opublikował “Prognozę ludności dla gmin na lata 2023-2060”, w której opisał trzy scenariusze przewidywanych zmian ludności Polski do 2060 roku.
Do każdego z nich przyjęte zostały odpowiednie założenia, różnica zaś między prognozowaną liczbą ludności Polski w 2060 roku w scenariuszu wysokim, a niskim wynosiła ponad 8 milionów osób, czyli ponad jedną piątą populacji Polski z końca 2025 roku.
Ta olbrzymia różnica powinna skłonić osoby odpowiedzialne za planowanie tak ważnych aspektów naszego życia jak infrastruktura energetyczna czy sieci energetyczne do potraktowania sytuacji poważnie i rozważenie kilka scenariuszy.
Stąd moje olbrzymie zaskoczenie, gdy okazało się, iż tak nie jest, a najważniejsze dokumenty jak Krajowy Plan dla Energii i Klimatu do 2030 roku opierają się wyłącznie na najbardziej optymistycznym scenariuszu - w mojej ocenie najmniej realistycznej prognozie liczby ludności Polski.
W uproszczeniu w wariancie wysokim zakłada się szybki wzrost współczynnika dzietności w najbliższych latach, stały i bardzo szybki wzrost liczby imigrantów napływających do Polski oraz decyzję znacznej część Ukraińców o osiedleniu się na stałe w Polsce.
W wariancie tym przyjęto, iż z około miliona uchodźców z Ukrainy na stałe w Polsce zdecyduje się zostać 58%. Emigracja Polaków w tym wariancie będzie się zmniejszać.
W wariancie średnim przewiduje się sukcesywny wzrost współczynnika dzietności osiągający w 2060 roku poziom około 1,5, emigracja będzie utrzymywać się na poziomie zbliżonym do obecnego, historycznie niskiego poziomu, a liczba imigrantów będzie się stopniowo zwiększać, choć znacznie wolniej niż w wariancie wysokim, zaś na stałe w Polsce zostanie 37,5% uchodźców z Ukrainy.
W wariancie niskim przewiduje się dalszy spadek dzietności, a następnie jej stabilizację na poziomie około 1,2, napływu imigrantów będzie mniejszy niż w pozostałych dwóch wariantach, zwiększy się natomiast emigracja mieszkańców Polski, która gwałtownie wróci do poziomu sprzed 2016 r., a następnie będzie stale rosnąć. W wariancie tym zakłada się również, iż tylko 15% uchodźców z Ukrainy przybyłych po 24 lutego 2022 r. zdecyduje się osiedlić na stałe w Polsce.
Założenie w każdym wariancie dość znacząco wpłyną na różnice zarówno w prognozowanej liczbie osób zamieszkałych w Polsce w następnych dekadach, jak i liczbę osób w wieku produkcyjnym.
Jak będę pokazywał w dalszej części artykułu, różnice te przekładać się będą znacznie na prognozowane zapotrzebowanie na energię w tym na energię elektryczną zużywaną w kraju oraz na związane z prognozowanym zapotrzebowaniem na energię poziomem koniecznych niezbędnych inwestycji w infrastrukturę energetyczną.
Niepokojący jest też brak prognozowania wariantowego użyty do przygotowania kluczowych dokumentów strategicznych na poziomie kraju.
Szesnaście razy więcej imigrantów
Od 2010 roku krajowe zużycie energii elektrycznej wzrosło ze 155 TWh w 2010 roku do 169 TWh w 2024 roku, czyli o nieco ponad 8% przy czym w 2024 roku było niższe o ponad 3% od rekordowego krajowego zużycia energii elektrycznej w 2021 roku. Konsultowany w październiku i listopadzie 2024 projekt Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030 roku (dalej w tekście KPEiK2030) zakłada, iż w 2040 r. zużycie energii elektrycznej sięgnie ponad 300 TWh.
Wskaźnik imigracji na pobyt stały wzrośnie szesnastokrotnie w stosunku do 2022 roku już w 2028 roku (zielona linia zgodna ze scenariuszem wysokim z GUSowskiej “Prognozy ludności na lata 2023–2060” z 2023 roku). Skąd tak gwałtowny wzrost w najbliższych latach, a później równie gwałtowny spadek – to tajemnica autorów !
Bardziej szczegółowo założenia tego scenariusza oraz skala migracji na pobyt stały wyjaśniona jest przez GUS w tabeli poniżej oraz w opisie założeń scenariusza wysokiego. To jedyny scenariusz wykorzystany do prognozowania liczby ludności w Polsce do 2030 i 2040 roku w projekcie KPEiK do 2040 roku .

Prognozy demograficzne a zapotrzebowanie na energię
Ile osób będzie mieszkać w Polsce w Polsce w 2030 i 2040 roku według projektu KPEiK 2030 i czy ma to wpływ na prognozowane zapotrzebowania na energię elektryczną w najbliższych latach i dekadach?
Warto przyjrzeć się rzeczywistej liczbie ludności Polski na koniec 2024 roku, raportowanej przez GUS, oraz porównać ją z prognozami liczby ludności GUS z 2023 roku, a zwłaszcza scenariusza wysokiego, będącego podstawą do dalszego modelowania zapotrzebowania na energię w projekcie KPEiK2030 .

Otóż liczba ludności Polski pod koniec 2024 roku bardziej zbliżona jest do scenariusza niskiego i średniego niż do scenariusza wysokiego zaprezentowanej na grafice nazwanego optymistycznym. Co więcej, o ile taki trend się utrzyma, różnica między wartością rzeczywistą a scenariuszem użytym do szacowania zapotrzebowania na energię w projekcie KPEiK 2030 będzie się zwiększać rok do roku.
Skutki: ryzyko kosztów osieroconych
Różnice w prognozowanej liczbie ludności w zależności od scenariusza są dość znaczące. Za 35 lat, a więc w połowie okresu, który zajmuje budowa oraz zakładany czas funkcjonowanie elektrowni jądrowej planowanej w gminie Choczewo, może mieszkać w Polsce o ponad 8 milionów osób mniej niż w scenariuszu będącym podstawą do prognozy zużycia energii elektrycznej oraz innych źródeł energii w projekcie KPEiK2030. To aż o 23% mniej niż w jedynym używanym do modelowania KPEiK2030 scenariuszu.
Będzie to miało olbrzymie przełożenie na krajowe zużycie energii, a brak modelowania wszystkich scenariuszy grozi poważnym przeinwestowaniem w infrastrukturę wytwórczą oraz przesyłową.
Obstawianie tylko jednego i to bardzo optymistycznego scenariusza demograficznego zwiększa też ryzyko powstania w następnych dekadach aktywów osieroconych lub konieczności ich wsparcia ze środków publicznych. Zwłaszcza, iż im mniejsze zużycie energii elektrycznej w przyszłości, tym szybszy procentowy wzrost udziału odnawialnych źródeł energii w strukturze wytwarzania, które wypychają z systemu źródła pracujące w podstawie i obniżają ceny energii dla wszystkich użytkowników.
Im zatem dłuższy okres zwrotu z inwestycji, tym większe ryzyko przeszacowania zapotrzebowania na energię i precyzyjnego określenia jego wartości w następnych dekadach.
Dodatkowo smaczku całej historii dodaje fakt, iż prognozując zapotrzebowanie na energię elektryczną w 2011 roku, ARE opierała się na prognozach demograficznych GUS z 2009 roku, które dość precyzyjnie oszacowały liczbę ludności w 2025 roku na 37,438 mln osób. Jest to dokładnie liczba ludności Polski na koniec 2024 roku, zakomunikowana przez GUS w kwietniu 2025 roku.


Coraz mniej pracujących
Prognozy zapotrzebowanie na energię (w tym na energię elektryczną) w projekcie KPEiK2030 w żaden sposób nie uwzględniają też wpływu spadku liczby osób w wieku produkcyjnym (18-59/64). na przyszłe zapotrzebowanie na energię. W ciągu ostatnich 15 lat (okres 2010-2024) spadła ona prawie o 3 miliony, a w porównaniu z 2023 rokiem o ponad 150 tysięcy.
Przy czym, w tym okresie spadała też stopa bezrobocia rejestrowanego (13,2% w lutym 2010 w porównaniu z 5% lutym 2025), przy prawie niezmiennej liczbie osób w wieku produkcyjnym biernych zawodowo.

Pod koniec 2010 r. liczba pracujących wyniosła 16 mln, w 2024 wzrosła do 17,2 mln, ale rezerwa siły roboczej w postaci osób bezrobotnych poszukujących pracy już się skończyła. Bezrobocie rejestrowane w Polsce należy dziś do jednej z najniższych w Unii Europejskiej.
Zgodnie z prognozą GUS z 2023 roku liczba osób w wieku produkcyjnym będzie w 2030 r. o nieco ponad milion osób niższa niż w 2022 roku. Aby zatem prognozy wzrostu zużycia energii z KPEiK się zmaterializowały, potrzebny byłby drastyczny wzrost migracji na pobyt stały do Polski, przedstawiony w pierwszej tabeli na początku tekstu.
Rozjazd między demografią a energetyką
O ile rozbieżności w horyzoncie 2030 roku mogą nie być aż tak wyraźne, decyzje inwestycyjne w energetyce podejmowane są w horyzontach dekad, a nie pięciolatek. Dużo ważniejsze wydają się zatem szacunki zapotrzebowania w 2040 i 2050 roku, a w przypadku planowanej na 60 lat i budowanej przez ponad 10 lat elektrowni jądrowej także na rok 2060 i dekady późniejsze.
Ale im dalej w las tym większy rozjazd między prognozowanym zapotrzebowaniem na energię elektryczną, a prognozami demograficznymi. choćby według tzw. scenariusza wysokiego, będącego (nie wiedzieć czemu) jedynym i podstawowym założeniem demograficznym dla projektu KPEiK2030 w 2050 roku w Polsce będzie prawie 4,5 mln osób w wieku produkcyjnym mniej, zaś w 2060 roku ta ten spadek wyniesie już 5,62 milionów. To więcej niż obecna całkowita populacja Finlandii, Słowacji czy Danii.
Polska drugą Japonią
W Japonii, której populacja gwałtownie spada i starzeje się (o wpływie starzenia na zapotrzebowanie na energię elektryczną za chwilę) - w 2024 roku populacja zmniejszyła się o prawie 900 tysięcy osób - krajowe zużycie energii elektrycznej spada średnio o 2% od 2010 roku. I to przy dużo większym procencie sprzedaży samochodów elektrycznych i hybrydowych w stosunku do wszystkich kupowanych nowych aut oraz wymuszonej zmianami demograficznymi automatyzacji i robotyzacji produkcji[6] .
Warto się przyglądać Japonii, ponieważ podobnie jak w Polsce peak liczby ludności osiągnęła ona w 2008 roku i podobnie jak w Polsce spadek ludności zwiększał się stopniowo rok do roku. Japońscy politycy ostrzegają, iż pomimo świadomości, iż populacja się kurczy wpływ tego zjawiska na wszystkie aspekty życia społecznego i gospodarczego uświadomiono sobie dekadę po rozpoczęciu tego procesu. Planowanie energetyczne w Polsce w podobny sposób nie doszacowuje wielowymiarowości konsekwencji spadku populacji oraz liczby osób w wieku produkcyjnym .
Starzejąc się zużywamy mniej
Warto też przyjrzeć się efektom starzenia się społeczeństwa Japonii, jako iż przyspieszeniu ulega też proces starzenia się ludności Polski. Szef banku centralnego Japonii w prezentacji z 2024 roku. Na wykresie wyraźnie widać jak konsumpcja znacząco spada wśród gospodarstw domowych w Japonii po przekroczeniu przez ich członków wieku 65 lat.

W latach 2000-2024 liczebność zbiorowości w wieku poprodukcyjnym (kobiety – 60 lat i więcej, mężczyźni – 65 i więcej) zwiększyła się w Polsce aż o ponad 3 mln do wielkości 8,9 mln.
Kobiety będą rodzić dzieci z energią
Obszarem, który nie spędza snu z powiek politykom oraz ekspertom od demografii jest współczynnik dzietności kobiet. Od początku XXI wieku wynosi on w Polsce poniżej 1,5 dziecka na kobietę, co nie pozwala liczyć na powstrzymanie spadku populacji kraju bez drastycznego zwiększenia poziomu imigracji do Polski.
Tymczasem w scenariuszu wysokim GUS, będącym podstawą do założeń demograficznych projektu KPEiKu 2030 współczynnik dzietności kobiet gwałtownie rośnie w najbliższych latach. Co więcej - wbrew tendencjom mającym miejsce w większości państw OECD - rośnie on przez kolejne dekady aż do lat 60-tych.
Po raz kolejny pojawia się więc pytanie skąd ta zmiana i czy naprawdę chcemy podejmować decyzje kosztujące miliardy złotych w perspektywie 80 lat w oparciu o założenia oparte tylko na jednym bardzo optymistycznym i mocno nierealistycznym scenariuszu demograficznym?
Kuba Gogolewski - z wykształcenia ekonomista, koordynator fundacji Rozwój Tak, Odkrywki Nie