**Pomscił za mamę**
Wasza córka jest u nas. Przywieźcie dziesięć milionów złotych, a zostanie przy życiu. Wysyłam koordynaty później rozległ się zniekształcony męski głos.
Ty… jeszcze mi warunki stawiasz! warknął Krzysztof, ale rozmówca już się rozłączył.
Krzysztof uchodził za mężczyznę stanowczego, ostrożnego i twardego. Tylko wobec ukochanej żony Jolanty i córki Zosi okazywał odrobinę łagodności, i to nie zawsze.
Gdy coś szło nie po jego myśli, od razu przypominał wszystkim:
To ja tu rządzę! To ja was utrzymuję!
I była to prawda: dom w ekskluzywnej dzielnicy kupił, żona pracowała tylko po to, by pokazywać nowe suknie, a córka jeździła na uniwersytet nowym autem, prezentem od ojca.
Tyle iż domownicy czasem o tym zapominali.
Tym razem musiał włączyć tryb gospodarza, gdy odkrył, iż Zosia spotyka się z obiecującym skrzypkiem Bartoszem.
On nie jest dla ciebie odpowiedni! I koniec tematu! warknął. Co to za zawód dla mężczyzny skrzypce? I w ogóle, wygląda jak patyk. Taki niby intelektualista!
Wyjdę za niego! To moja decyzja! Zosia miała charakter niczym burza.
Ja cię wychowałem, ja decyduję!
Mam już osiemnaście lat, tato, czy zapomniałeś? Jestem dorosła i…
Koniec dyskusji! Dopóki cię utrzymuję, to ja mówię, jak będzie.
Córka uciekła w płaczu, żona przez dwa dni chodziła naburmuszona, ale Krzysztof miał to gdzieś postawił na swoim.
Zwłaszcza iż miał ważniejsze problemy prawdziwe, nie jakieś fanaberie córki.
Jego przyjaciel z dzieciństwa, Marek, z którym zakładali firmę produkującą kostkę brukową dziesięć lat temu, znów wpadł na jakiś głupi pomysł.
Dopiero co spłacili kredyty, zbudowali zgrany zespół, przekupili kontrolerów i zaczęli zarabiać. Żyj i ciesz się!
Ale nie Markowi ciągle mało, ciągle chce innowacji, marudzi o ekspansji.
Zwykle ich kłótnie gwałtownie się kończyły, ale tym razem Marek zaparł się i oznajmił, iż trzeba podzielić biznes.
Nie mogę tkwić w tej stagnacji! krzyczał.
Oczywiście! On tylko wymyśla, a Krzysztof ma wszystko ogarniać!
Po dwóch tygodniach sytuacja się ustabilizowała. Marek ucichł, Zosia wróciła do zajęć na uniwersytecie, wieczory spędzała w domu o Bartoszu słuch zaginął.
Aż pewnego wieczora Krzysztof zobaczył ją w objęciach jakiegoś chłopaka.
Zosia! Co ty robisz o tej porze? wrzasnął, zatrzymując auto. A to kto?!
W półmroku nie od razu rozpoznał faceta. Gdy w końcu mu się to udało, osłupiał jeszcze bardziej.
Znalazłaś sobie jeszcze większego nieudacznika?! Pokazujesz mi charakter? Natychmiast do domu!
Zosia zmarszczyła brwi, ale zanim zdążyła zaprotestować, odezwał się jej towarzysz.
Kto dał panu prawo tak traktować ludzi? uniósł brodę. Myśli pan, iż jak ma pan kasę, to może…
Tak, mam kasę, a ty jutro możesz nie przychodzić do pracy przerwał mu Krzysztof, zwracając się do córki: Wsiadaj!
Zosia rzuciła chłopakowi szybkie spojrzenie, lekko potrząsnęła głową nie rób nic i wskoczyła do auta.
No właśnie! Lepiej! A nie jakieś tam nauki!
I ten gnojek Krzysztof przypomniał sobie, iż widział go w firmie, pracował na magazynie śmie się stawiać? Nic nowego, takich już łamał.
Wydawało się, iż wszystko ułożył: i z partnerem biznesowym, i w rodzinie. Ale tydzień później znów zobaczył Zosię z tym by
