Polski akcent w serialu Netfliksa. To rom-com, który ma wady, ale trudno się od niego oderwać

swiatseriali.interia.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Lena Dunham powraca w wielkim stylu z serialem o poszukiwaniu miłości i siebie samej w wielkim mieście. "Na całego", dostępny od kilku dni na Netfliksie, to współczesna komedia romantyczna z zaskakującym polskim akcentem. Zdradzamy, czy warto włączyć pierwszy odcinek i dać się porwać tej historii.


Jessica jest nowojorską pracoholiczką po trzydziestce, która nie może się pozbierać po zerwaniu z - jak sądziła - partnerem 'na całe życie'. Stopniowo izoluje wszystkich bliskich. Każda ulica w Nowym Jorku przywołuje przykre wspomnienia, postanawia więc przeprowadzić się do Londynu, gdzie planuje żyć w samotności jak jedna z sióstr Bronte. Jednak gdy spotyka Feliksa - chodzącą listę ostrzeżeń - odkrywa, iż tego, co ich łączy, nie da się zignorować, choćby jeżeli stwarza to całe mnóstwo problemów. Teraz muszą zadać sobie pytanie - czy Amerykanie i Brytyjczycy rzeczywiście mówią tym samym językiem?W rolach głównych oglądamy Megan Stalter ("Hacks") i Willa Sharpe'a ("Biały Lotos"). W obsadzie gościnnie pojawili się również m.in. Andrew Scott, Kit Harington, Jessica Alba, Jennifer Saunders i Rita Ora. Za scenariusz większości odcinków oraz reżyserię odpowiada Lena Dunham ("Dziewczyny").Serial "Na całego" jest dostępny na Netfliksie.
Lena Dunham, autorka kultowych "Dziewczyn", powraca z nowym serialem, ponownie czerpiącym inspirację z jej życia osobistego. W "Na całego" Megan Stalter w roli głównej mierzy się nie tylko z wyzwaniami współczesnego randkowania, ale i z całą emocjonalną plątaniną, jaka towarzyszy dorosłemu życiu. Nowa produkcja Netfliksa to lekka komedia romantyczna, która, mimo nieco irytującej głównej bohaterki, wciąga od pierwszego odcinka. Zaskakuje, wzrusza, a choćby serwuje niespodziewany polski akcent.


"Na całego": Tomasz Włosok w serialu Netfliksa


Mieszkająca w Nowym Jorku Jessica (Stalter) przeżywa bolesne rozczarowanie miłosne. Po nagłym zerwaniu świat traci dla niej sens. W końcu decyduje się na radykalny krok - przeprowadzkę do Londynu, by całkowicie odciąć się od wspomnień związanych z byłym partnerem. Zostawia ukochaną siostrę, matkę i babcię, wynajmuje mieszkanie, które bardziej przypomina melinę niż przytulne lokum, i rusza za ocean, gdzie czeka już na nią nowa praca. gwałtownie doświadcza szoku kulturowego. Londyn momentami zmusza dziewczynę, by wychodziła ze swojej strefy komfortu. Jednak już pierwszego dnia poznaje Feliksa (Sharpe), mężczyznę, który zaczyna podważać wszystkie jej dotychczasowe przekonania na temat relacji romantycznych.


"Na całego" bywa porównywany do "Emily w Paryżu". Jessica również przenosi się do europejskiego miasta i pracuje w mediach. Ale na tym podobieństwa się kończą. W przeciwieństwie do Emily, zawód Jessiki nie definiuje jej tożsamości. Stanowi jedynie tło, pretekst do poprowadzenia niektórych wątków. Jessica to postać złożona, momentami bardzo irytująca, ale zarazem w pełni zrozumiała. Jej portret psychologiczny został wyraźnie zarysowany: schematy, w jakie wpada w relacjach, wynikają z bolesnych doświadczeń z przeszłości. Pragnie się rozwijać i być lepszą wersją siebie, jednocześnie ucząc się akceptacji tego, kim jest. Ponadto nie wpisuje się w stereotypowe standardy urody. Lena Dunham poprzez tę postać udowadnia, iż atrakcyjność nie zależy od rozmiaru. jeżeli czujesz się pewnie w swojej skórze, możesz zdobyć świat i znaleźć miłość w najmniej spodziewanym momencie.
Zdecydowaną zaletą serialu Netfliksa są występy gościnne. Na ekranie oglądamy takich aktorów jak: Andrew Scott, Kit Harington, Jessica Alba, Jennifer Saunders i Rita Ora. Pojawił się choćby polski akcent! W drugim odcinku wystąpił Tomasz Włosok w roli Pawła. Sama Lena Dunham przyznała, iż zrobił na niej ogromne wrażenie i okrzyknęła go "polskim Paulem Mescalem".


"Na całego": czy warto obejrzeć serial Netfliksa?


Jednym z istotnych mankamentów "Na całego" jest gra aktorska dwójki głównych bohaterów. W serialu znalazło się sporo scen z udziałem Megan Stalter i Willa Sharpe’a, które momentami przypominają nieudane duble. Także ujęcia wymagające większego zaangażowania emocjonalnego nie zawsze wypadają przekonująco. Dodatkowo Jessica może okazać się dla wielu widzów postacią niezwykle irytującą. Kimś, z kim niekoniecznie chcielibyśmy spędzać czas.


Mnie jednak ujęła jej szczerość. Właśnie w tym, według mnie, zawiera się sens oryginalnego tytułu: "Too Much". Jessica to osoba, która dla otoczenia bywa po prostu "za dużo". I to nie metaforycznie, ale dosłownie. Zbyt ekspresyjna, zbyt emocjonalna, zbyt otwarta. Cóż, samo życie. Nie każdy potrafi udźwignąć całą paletę cudzych emocji i charakterów.
Osobiście nie mogłam oderwać się od tego serialu. Szczególnie doceniam jego proste, ale bardzo ważne przesłanie, o którym wspomniałam wcześniej. Jako nastolatka marzyłabym o tym, by w popularnej produkcji zobaczyć bohaterkę spoza klasycznych kanonów urody. Taką, która jest pewna siebie i może być obiektem romantycznego zainteresowania. Dziś, jako dorosła kobieta, już to wiem. Ale i tak cieszę się, iż ktoś postanowił to wreszcie jasno pokazać na ekranie. Poza tym to produkcja, która oprócz romansu, zawiera sporo elementów komediowych. Zwłaszcza odcinek z Andrew Scottem rozbawił mnie do łez w swoim absurdzie.
Czytaj więcej: Tych premier nie można przegapić! Nowości Netfliksa, które zrobią furorę w lipcu
Idź do oryginalnego materiału