Polska na Eurowizji: Jurorzy nas nie lubią? Wstęp do analizy startu z 2019 roku – Tulia „Pali się (Fire of Love)” • Wielkie sukcesy w polskich realiach • Fatum miejsca granicznego – jedna osoba wpłynęła na wynik całego półfinału?

dziennik-eurowizyjny.pl 3 godzin temu

Pali się i bez preselekcji

Przed Eurowizją 2019 Telewizja Polska zaniechała preselekcji publicznych, chociaż jeszcze trzy lata wcześniej rządząca ówcześnie partia krytykowała poprzednią (a w tej chwili obecną) za brak dopuszczenia widzów do głosowania. Przeprowadzono nietransparentny wybór wewnętrzny o którego przebiegu wiemy niewiele. Zwycięstwo zespołu Tulia było jednak spodziewane z uwagi na fakt, iż formacja parę miesięcy wcześniej szturmem zdobyła Festiwal w Opolu otrzymując aż trzy statuetki. Później grupa wyprzedała trasę koncertową, a za reedycję debiutanckiego albumu osiągnęła status platynowej płyty. Ich eurowizyjny utwór „Pali się”, który pojawił się na albumie, został na potrzeby Eurowizji przerobiony – dodano fragment w języku angielskim, zmieniając też tytuł na „Fire of Love (Pali Się)”.

Nie obyło się bez kontrowersji, w tym słynnej aferze o znikający krzyż w teledysku do utworu, a ponieważ Eurowizja często kojarzyła się Polakom ze skandalami, temat dobrze się klikał. Przynajmniej do wielu odbiorców dotarło kto reprezentuje Polskę i z jaką piosenką. Ciężko było jednak ocenić szansę na powodzenie utworu gdyż był to ruch ryzykowny, a „biały śpiew” po raz pierwszy pojawił się w międzynarodowym konkursie.

To nie był oczywisty wybór

Uważam, iż choć Pali się nie było najłatwiejszym w odbiorze utworem, to niosło ze sobą bardzo wysoką jakość i miało ogromne szanse, by zostać polubione przez Europę” – mówi obserwator konkursu i redaktor portalu Eurowizja.org – Francesco Martello. „Wschodnioeuropejski folk to niezwykle wdzięczna kanwa. Dźwięczne języki i proste motywy wielokrotnie odnosiły na Eurowizji spory sukces. Właśnie dlatego nie uważam, iż sam pomysł pokazania polskiej muzyki ludowej i białego śpiewu był skazany na porażkę” – dodaje Hubert Pańtak znany z kanału „Misja Eurowizja„. Twierdzi też, iż zespół Tulia wielokrotnie pokazał, iż jest gotowy do reprezentowania Polski w konkursie. „Szczególnie współcześniejsze numery, często tworzone w ramach współprac z innymi artystami, wprowadzają przełamanie i zabawę stylami. To właśnie, gdy dochodzi do zderzenia różnych gatunków, wschodnioeuropejski folk może najmocniej błyszczeć” – uważa.

Myślę, iż pod względem techniki śpiewu Tulia nie miała sobie równych i za to powinna być doceniona i w pewien sposób była uzyskując jak na Polskę solidne 60 od jury” – mówi nam Kinga Kaczmarek, wieloletnia członkini grupy Dziennika Eurowizyjnego na Facebooku i obserwatorka Eurowizji znana z dobrej znajomości wielu egzotycznych rynków muzycznych z krańców Europy i nie tylko.

A fotograficznego archiwum Tulii: PreParty w Amsterdamie

Nietuzinkowy wynik Tulii

Te 60 punktów od jury to faktycznie bardzo dobry, jak na polskie realia wynik. Starczyło to by zająć 11. miejsce w rankingu jurorskim półfinału. Warto zwrócić uwagę, iż był to najwyższy wynik jurorski dla Polski od powrotu głosowania komisji do Eurowizji i pokonał rezultat 58 punktów jurorskich utworu „Legenda” z półfinału 2010. Do teraz w półfinale nikt z polskich reprezentantów nie zdołał przebić rekordu Tulii – Ochmanowi udało się to jedynie w finale, a w półfinale miał tych punktów aż o 14 mniej. Jedenaste miejsce w rankingu komisji było najwyższym, jakie Polska uzyskała od powrotu jurorów na Eurowizję – w ten sposób Tulia powtórzyła wyczyn Marcina Mrozińskiego i Kasi Moś, którzy w swoich półfinałach również otrzymali 11. miejsca od jury.

Dokładnie tyle samo punktów piosenka „Pali się” otrzymała także od widzów, a przyznać trzeba, że formacja Tulia miała tutaj utrudnione zadanie z uwagi na bardzo niekorzystny podział półfinałów – brakowało nam krajów, w których mamy silną diasporę. 60 punktów od widzów dało jednak 8. miejsce, pokonując m.in. Grecję czy Cypr. Ostatecznie „Pali się” zebrało 120 punktów i dało to jedenastą pozycję z dwoma punktami straty do dziesiątej Białorusi, która wystąpiła wtedy na Eurowizji po raz ostatni. 120 punktów w półfinale to drugi najlepszy wynik punktowy Polski na tym etapie od wprowadzenia systemu 50/50. Wyżej oceniono tylko Michała Szpaka w półfinale 2016. Kasia Moś miała o jeden punkt mniej.

A fotograficznego archiwum Tulii: PreParty w Londynie

Miejsca w rankingu jurorów

Jak nas oceniło jury i które miejsca Tulia uzyskała w ich rankingach? Sprawdźmy!

  1. miejsce – brak
  2. miejsce –
  3. miejsce –
  4. miejsce –
  5. miejsce –
  6. miejsce –
  7. miejsce – brak
  8. miejsce –
  9. miejsce – brak
  10. miejsce – brak
  11. miejsce –
  12. miejsce –
  13. miejsce –
  14. miejsce –
  15. miejsce –
  16. miejsce – brak
  17. miejsce – brak

Po raz pierwszy od 2015 roku na żadnym etapie Eurowizji żadna komisja nie przydzieliła nam ostatniego miejsca, a „Pali się” dostało punkty od 10 na 19 grup jurorskich. Jak na polskie realia sukcesem było też to, iż aż w trzech komisjach znaleźliśmy się w top3 co do tej pory nie miało miejsca (Kasia Moś była w najlepszej trójce w dwóch krajach). Pierwszy raz w zestawieniu (od 2014 roku) pojawiają się jakiekolwiek punkty jurorskie z Estonii. Australia i Słowenia, które w 2017 roku dały Kasi Moś noty jurorskie w obu rundach, a w 2018 zawiedzione „Light me up” przydzieliły nam zgodnie ostatnie miejsce w półfinale, teraz przywróciły Polskę do swojego komisyjnego top10.

Islandzkie jury, które w latach 2014-2025 nie dało nam nigdy żadnego punktu, w 2019 roku też nam nie dało, ale oceniło „Pali się” na 12. miejsce co jest najlepszym wynikiem Polski w rankingach islandzkich członków komisji. Takie samo miejsce zajęli też wcześniej Michał Szpak w finale i Kasia Moś w półfinale, a później w finale zajmie też Krystian Ochman.

A fotograficznego archiwum Tulii: Nagrywanie wizualizacji scenicznych, pocztówki eurowizyjnej, koncepcji video występu eurowizyjnego, specjalnego odcinka „Familiady”; wizyta u prezydenta Szczecina, pożegnanie na lotnisku

Kim jest słynna czeska jurorka?

Wynik Tulii w Tel-Awiwie faktycznie był pewnego rodzaju przełomem w polskich realiach jurorskich, jednak także przez jurorów został zapamiętany w negatywnym wydźwięku. Wszystko za sprawą słynnej czeskiej jurorki – Jitki Zelenkovej, która pełniła wtedy rolę przewodniczącej komisji. Mająca w tej chwili 75 lat wokalistka z Brna ma luźne powiązania z Eurowizją poprzez wieloletnią współpracę z Karelem Gottem (Austria 1968) czy nagranie coveru „Amar pelos dois” Salvadora Sobrala (Portugalia 2017) jako „Laska za oba” do tekstu zmarłego w 2023 roku muzyka Eduarda Krečmara. Same Czechy z kolei miały w 2019 roku mocne powiązania z Polską, bo ich eurowizyjny utwór „Friend of a Friend” formacji Lake Malawi został współtworzony przez Polaka – Mikołaja Trybulca czyli Tribbsa i to właśnie od tego utworu polski producent i muzyk zaczął swoją eurowizyjną karierę.

Odwróć tabelę, Słowenia na czele

I co z tą Jitką? Po publikacji pełnych wyników jurorskich fani gwałtownie zauważyli, iż ranking Zelenkovej wyróżnia się na tle czterech pozostałych członków komisji telewizji czeskiej. Doskonale widać to na Wikipedii, gdzie można było posortować rankingi – pierwsze miejsce dała piosence z Portugalii chociaż wszyscy inni jurorzy na pierwszym miejscu mieli Słowenię. Ta była u Zelenkovej ostatnia. Co więcej, ta sama piosenka ze Słowenii w głosowaniu finałowym dostała od piosenkarki 6. miejsce. Podobnie było z Estonią – w półfinale Jitka dała jej 14. miejsce (trzecie od końca), w finale czwarte. Cypr był u niej trzeci w rundzie kwalifikacyjnej, a dopiero osiemnasty w finale. Polscy fani gwałtownie doszli do wniosku, iż pani Zelenkova się pomyliła i przekazała swój półfinałowy ranking odwrotnie, zwłaszcza, iż w finale jej punkty już tak nie odstawały od reszty grupy. Co to oznacza? Polska dostała od niej 11. miejsce w rankingu (co niejako sprawiło, iż „przewidziała” nasz ostateczny wynik) i jeśli faktycznie doszło do pomyłki, „Pali się” powinno być u niej sklasyfikowane na 6. miejscu, co odpowiadałoby gustowi pozostałych członków (dali nam siódme, drugie, czwarte i ósme miejsce – zawsze w top10).

Wyniki głosowania czeskiego na podstawie rankingu punktacji J. Zelenkovej w półfinale (Wikipedia)

Wszystko by się udało gdyby nie ta jurorka

Korzystając z szablonu liczącego średnią ważoną tak, jak to jest stosowane w rankingu jurorskim podczas Eurowizji można obliczyć, iż gdyby Jitka Zelenkova przyznała swoje głosy prawidłowo (chociaż ani ona, ani telewizja czeska ani EBU nigdy nie przyznały się do tego błędu), ranking czeski wyglądałby następująco: 12 punktów przez cały czas miałaby Słowenia, ale Polska byłaby na drugim miejscu co oznacza, iż Tulia miałaby 10 (a nie 7) punktów od jury z tego kraju. Piosenka z Białorusi dostałaby natomiast tylko 4 punkty, a nie osiem, jak w oficjalnym rankingu. Zmieniłyby się też punkty dla Węgier (z 4 na 8) czy Cypru (z 10 na 3). Generalnie niemal całe top10 jurorów Czech, poza 1. miejscem dla Słowenii, wyglądałoby inaczej i te punkty miałyby wpływ na oficjalny ranking. Do jakich różnic by doszło? W rankingu jurorów pierwszego półfinału Serbia zamieniłaby się miejscem z Cyprem, Słowenia z Białorusią, a Gruzja z Czarnogórą. Nie wpłynęłoby na to na wynik jurorski Polski (nadal byłaby jedenasta).

Niestety poprawka błędu spowodowałaby jedną, bardzo dla nas istotną zmianę w całym rankingu półfinału – Polska miałaby nie 120, a 123 punkty i jednocześnie Białoruś zamiast 122 miałaby ich 118. Oznacza to zmianę pozycji w rankingu co dla nas było najważniejsze – Tulia zajęłaby 10. miejsce, a Zena jedenaste. Tym samym Polska uzyskałaby awans do finału. Chociaż nie było to jedyne „podejrzane” głosowanie w 2019 roku (drugi przypadek dotyczył jurorki ze Szwecji), ani choćby w ogóle w historii konkursu (w 2016 roku pomyliła się jurorka z Danii) Europejska Unia Nadawców na to nie zareagowała. Mówiło się, iż Telewizja Polska złożyła do EBU protest w tej sprawie, jednak byłoby już za późno i choćby jakby Jitka przyznała się do winy, nie przywróciłoby to Tulii euforii z awansu i startu w finale.

Symulacja wyników po poprawce głosowania czeskiej jurorki (analiza: Dziennik Eurowizyjny)

Druga taka sytuacja – Polska traci finał przez niejasne okoliczności

W 2019 większym skandalem był błąd EBU przy prezentacji „wymyślonych” punktów białoruskiego jury, które należało stworzyć ze względu na dyskwalifikację komisji działającej niezgodnie z regulaminem. Doprowadziło to do zmiany lidera głosowania komisji – ze Szwecji na Macedonię. Ogromna wpadka (tłumaczona przez EBU „ludzkim błędem”) pozbawiła Tamarę Todevską euforii z wygrywania pierwszej części prezentacji wyników. To ona, a nie John Lundvik byłaby na „split screen” przed kulminacją wyników. Tego błędu nie udało się zamieść pod dywan.

Polska już drugi raz jest „ofiarą” działań EBU w tej kwestii, chociaż sytuacja z 2019 różni się od tej, która miała miejsce w półfinale 2006. Pod koniec sezonu preselekcyjnego poinformowano, iż telewizja JRT nie jest w stanie określić, kto powinien być reprezentantem umierającej na naszych oczach konfederacji Serbii i Czarnogóry w związku z tym cały kraj został wycofany co automatycznie wybiło Chorwację do finału (pierwotnie miała startować w półfinale). Z jakiegoś powodu EBU uznało, iż wycofany kraj zachowa prawo do głosowania w obu rundach chociaż telewizja czarnogórska RTCG nie pokazywała konkursu, a głosowali tylko widzowie RTS z Serbii. Nie jest też niespodzianką na kogo głównie głosowali Serbowie. Gdyby ich punkty nie zostały uwzględnione, doszłoby do trzech zmian w rankingu końcowym półfinału – jakże kluczowych dla nas. Macedonia z dziesiątego miejsca spadłaby na dwunaste (pozbawiona serbskiej dwunastki), tym samym Belgia podniosłaby się z dwunastego na jedenaste, a Polska…z jedenastego na dziesiąte. Efekt? Ich Troje i „Follow my heart” w finale zamiast „Ninanajna”. Polakom zawsze wiatr w oczy…dlatego musimy stawiać na takie utwory by unikać miejsc „granicznych” bo takowe są dla nas niezwykle pechowe.

Źródło: Wikipedia, analiza własna, fot.: Archiwum zespołu Tulia

Idź do oryginalnego materiału