Pokémon Legends Z-A – Francuska rewolucja?

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: plakat


Wygląda na to, iż seria "Pokemon Legends" zagości w portfolio Nintendo na dobre. Po udanej wyprawie w przeszłość regionu Sinnoh, tym razem twórcy zabierają nas w podróż do znanego z odsłon "X" oraz "Y" miasta Lumiose City. By podkreślić stylizowaną na Paryżu metropolię, Nintendo zaprosiło nas na pokaz do samego serca francuskiej stolicy, gdzie – na szczycie Wieży Eiffla – mieliśmy okazję sprawdzić, czy nowa formuła rozgrywki ma szansę na dobre odmienić skostniały charakter serii.



Na pierwszy rzut oka widać, iż deweloperzy wzięli sobie do serca krytykę dotyczącą oprawy wizualnej poprzedniej odsłony głównej serii, "Scarlet / Violet". Nie obyło się jednak bez daleko idących kompromisów. Z jednej strony, nowa przygoda w świecie Pokemonów nareszcie podnosi poprzeczkę w kwestii płynności animacji, celując w stabilne 60 klatek na sekundę. To olbrzymi postęp, który ma konkretne znaczenie dla komfortu zabawy, szczególnie w kontekście nowego, dynamicznego modelu walki. Z drugiej strony jednak, pod względem czysto technicznym gra wciąż wygląda dość ubogo. Chociaż styl graficzny jest estetyczny i spójny, to prosta geometria obiektów i mało szczegółowe tekstury przywodzą na myśl produkcje z poprzedniej generacji. Widać wyraźnie, iż twórcy postawili na wydajność kosztem wizualnych wodotrysków, co dla jednych będzie kompromisem do przyjęcia, a dla innych – dowodem na to, iż Game Freak w dalszym ciągu nie nadąża za sukcesem marki.



Prawdziwym strzałem w dziesiątkę wydaje się jednak kompletnie przemodelowany system walki. Twórcy porzucili turowy rodowód na rzecz pełnej implementacji starć w czasie rzeczywistym, bez jakichkolwiek pauz. Rozgrywka przywodzi na myśl serię "Tales of…", gdzie poszczególne ataki przypisujemy do konkretnych guzików, a każdy z nich po użyciu potrzebuje chwili na odnowienie. Taka zmiana sprawia, iż kluczem do zwycięstwa jest tu błyskawiczne wykorzystanie przewagi elementarnej i żonglowanie atakami w zależności od sytuacji na polu bitwy. Dla doświadczonego gracza, który siatkę zależności między żywiołami ma w małym palcu, nie będzie to może wielkie wyzwanie, ale dynamika starć z pewnością dodaje im świeżości.



Sama struktura gry odbiega od tego, co znamy z w pełni otwartych światów. Lumiose City podzielone jest na mniejsze podsektory, co nadaje rozgrywce bardziej korytarzowego charakteru. jeżeli zaś chodzi o fabułę – cóż, to standard serii. Jest szczątkowa i stanowi jedynie pretekst do dalszej eksploracji i łapania kolejnych stworków.



Wykonanie, jak to w przypadku tej serii bywa, zapowiada się na typową mieszankę przyjemnych rozwiązań i technicznych potknięć. Z jednej strony rozgrywka jest bardzo przyjemna, z drugiej jednak zdarzają się okazjonalne wpadki. Podczas walki z jednym z trenerów na dachu wieżowca, jego Mareep notorycznie spadał z krawędzi budynku, by po chwili magicznie pojawić się z powrotem na arenie. Mimo wszystko, w "Pokémon Legends Z-A" czuć wyraźną determinację, by pchnąć markę na nowe tory. Czy ta rewolucja się powiedzie? Na odpowiedź musimy poczekać do premiery, ale pierwsze wrażenia są zdecydowanie obiecujące.
Idź do oryginalnego materiału