Choć od występu Wiesława Ochmana na scenie Wolborskiego Centrum Kultury minął już ponad miesiąc wydarzenie to przez cały czas zachwyca i cieszy, więc byłoby sporym nietaktem, aby nie podzielić się wrażeniami z czytelnikami “Gazety Trybunalskiej”.
Sztuka wysoka rzadko gości na prowincji, a szczególnie w małych ośrodkach, które zwykle zadowalają się rozrywką niezbyt wyszukaną, ale popularną wśród odbiorców. Niewielki Wolbórz, położony w powiecie piotrkowskim, w województwie łódzkim, tuż obok drogi ekspresowej S8 jest nadzwyczajnym wyjątkiem. W tamtejszej kolegiacie św. Mikołaja od kilkunastu lat realizowane są letnie koncerty muzyki klasycznej, które mają swoich wiernych słuchaczy. Do tego dołączają się inne placówki m. in. wspomniane wyżej centrum kultury.
Placówką od połowy lata kieruje Ewelina Hak, zastąpiła na tym stanowisku Kamilę Dubilas, która przyjęła propozycję pracy w domu kultury w Piotrkowie. Dyrektor Ewelina jest osobą licznych talentów m.in. kieruje zespołem muzycznym Jazzy Performance, z którym, jako wokalistka, koncertuje w całym kraju. Nie może więc dziwić, iż stara się, aby działania WCK wyróżniały się wysokim poziomem merytorycznym i organizacyjnym. Spotkanie ze światowej sławy polskim śpiewakiem operowym Wiesławem Ochmanem, które odbyło się 11 października w ramach cyklu “Podwieczorek z gwiazdą”, było tego najlepszym przykładem.
Artysta pojawił się w Wolborzu, po kilkunastu latach nieobecności, w towarzystwie dwóch pań: mezzosopranistki Renaty Dobosz, na co dzień występującej w Operze Śląskiej, i pianistki Katarzyny Rzeszutek. Rola gospodarza wieczoru przypadła red. Leszkowi Bonarowi z Telewizji Polskiej.
Ochman za trzy miesiące skończy 88 lat, ale niejeden 60-latek mógłby mu pozazdrościć werwy, prezencji i doskonałej pamięci. Polski tenor, który w swojej długoletniej karierze wielokrotnie występował na największych i najważniejszych scenach operowych świata, przyjaźnił i przyjaźni się z ludźmi, których nazwiska nieustannie wywołują dreszcz emocji, posiadł trzy najważniejsze cechy, jakimi dysponują jednostki wybitne, wykonujące zawody sceniczne: talent, pracowitość i magnetyzm. Jego wygląd, zachowanie, dobór słów natychmiast wskazują, iż jest osobistością wielkiej kultury, iż tak samo ceni i szanuje publiczność oklaskującą go w operach w Salzburgu, Wiedniu, Mediolanie, Rzymie, Paryżu, San Francisco, Nowym Jorku, ale także tu – na skromnej scenie w malutkim Wolborzu.
Program był tak ułożony, iż mistrz odpowiadał na pytania red. Bonara, a w przerwach pomiędzy nimi śpiewała Renata Dobosz i sam gość. Były także dwa duety. Repertuar stanowiła klasyka operowa, ale śpiewaczka wykonała również kompozycję znaną z repertuaru Violetty Villas pt. “Mechaniczna lalka”.
Ochman natychmiast zjednał sobie publiczność, a to za sprawą barwnych opowieści i przekomicznych anegdot, którymi czarował zgromadzonych. Przykład:
Któregoś razu wraz z Luciano Pavarottim udzielaliśmy wywiadu. Dziennikarz poprosił byśmy powiedzieli o największym komplemencie, jaki usłyszeliśmy na swój temat. Zacząłem pierwszy: któregoś razu zatrzymał mnie milicjant za wykroczenie drogowe. Rozpoznał mnie natychmiast i dlatego uniknąłem kary, ale kiedy oddawał mi dokumenty powiedział: “Panie Ochman, dlaczego pan nie jeździ tak, jak pan śpiewa?”. Następnie głos zabrał Luciano, trzeba pamiętać, iż w tym czasie ważył 147 kg. bo się odchudzał. – Szedłem ulicą na Brooklynie – rozpoczął – i wszedł na mnie jakiś facet. – Przepraszam – powiedział – ale nie zauważyłem pana.
Śpiewak opowiadał także zabawne zdarzenia z użyciem języka włoskiego, hiszpańskiego, niemieckiego, a następnie tłumaczył je na mowę ojczystą czym nie tylko publiczność, ale także prowadzącego wieczór rozbawiał do łez.
Jest film, proszę obejrzeć.
Ochman już od jakiegoś czasu jest na “artystycznej emeryturze”, to znaczy nie występuje już w operze, ale nieustannie obecny jest na kameralnych spotkaniach, udziela wywiadów, patronuje rozmaitym projektom muzycznym, a także wspiera swojego wnuka Krystiana, który wybrał karierę estradową.
Dużo czytam, wspomnienia Jarosława Iwaszkiewicza, powieści Wiesława Myśliwskiego, Olgi Tokarczuk, rzadziej oglądam telewizję, bo nie chcę się denerwować.
Na zakończeniu wieczoru publiczność została nagrodzona jednym bisem; dyrektor Hak wręczając gościowi bukiet kwiatów powiedziała:
Zaprosiliśmy pana do Wolborza, a pan zaprosił nas do swojego świata za co bardzo serdecznie dziękuję.
Istotnie, świat maestro Ochmana jest piękny i fascynujący, więc pod tym podziękowaniem także autor niniejszego sprawozdania podpisuje się z pełna odpowiedzialnością.
→ (mb)
22.11.2024
• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska
• więcej o koncertach: > tutaj
• polecamy wywiad z W. Ochmanem: > tutaj
© materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone; dalsze rozpowszechnianie treści tylko za zgodą wydawcy „Gazety Trybunalskiej”