Dawaj, pobierzmy się
Marek to cichy, spokojny chłopak. Mieszka z rodzicami na wsi, bo tak go wychowano, a może po prostu taki się urodził. Krystyna i Stanisław nigdy nie mieli problemów z synem. Zawsze posłuszny, grzeczny.
Za płotem u sąsiadów ciągle słychać było krzyki i awantury. Barbara sama wychowuje dwóch synów Michała i Tomka, urodzonych rok po roku. To prawdziwe urwisy, zwłaszcza starszy Michał, z którym Barbara już nie wie, co zrobić.
Michał, znowu dokuczasz bratu! Zaraz ci pokażę poczekaj tylko! rozlegało się z podwórka.
To on zaczyna! Niech się nie czepia, a ty jesteś zawsze po jego stronie! odgryzał się Michał.
Ach, ty jak ty rozmawiasz z matką?! słychać było zza płotu.
I tak w kółko. Barbara często narzekała Krystynie:
Nie mam z nimi spokoju. U was zawsze cicho i spokój. Twój Marek jest taki grzeczny, aż ci zazdroszczę, Krysia. Ale co tu mówić twój Stanisław też spokojny, widzę, iż Marek po nim. A mój mąż był żywiołowy, kłótliwy, no i przedwcześnie odszedł przez swój charakter. Gdyby nie pił, to by nie utonął Michał to kopia ojca, Tomek trochę spokojniejszy, ale też się nie da. O, moja dola, doliuszka
Nooo, Basiu, twoi chłopcy to istne wichury. Na ostatnim zebraniu wychowawczyni twojego Michała opędzła się od niego jak od ognia. A ty na zebrania nie chodzisz.
Ich synowie Marek i Michał chodzą do tej samej klasy, przyjaźnią się, razem do szkoły i z powrotem. Marek uczy się przyzwoicie, a Michał ledwo ciągnie.
Nie chodzę do tej szkoły. Wstyd słuchać skarg na moich urwisów, zwłaszcza na Michała, a w pracy też choćby nie uwierzysz, Krysia, jak idę ulicą i widzę nauczycieli moich chłopaków, to staram się zejść im z drogi. Wiem, iż zaczną narzekać, a ja się wtedy czerwienię i pocę ze wstydu zwierzała się Barbara. Zazdroszczę ci, Basiu, zazdroszczę ci z całego serca. Twój Marek to chłopak jak należy, a moje Machnęła ręką i poszła do domu.
Chłopcy podrośli. Michał pozostał takim samym urwisem, po dziewiątej klasie rzucił szkołę, Tomek jeszcze się uczył.
Zrobię prawo jazdy, odsłużę wojsko, a potem się ożenię takie miał plany Michał.
Z Markiem rozmawiał już jak dorosły z dorosłym. Obaj dojrzeli. Marek wciąż był cichy i skromny, łagodnego usposobienia. Lubił samotne wędrówki po lesie i zbieranie grzybów. Wieczorami siadywał na schodkach przed domem i pił herbatę. Lubił czytać książki.
Po szkole skończył kurs elektryka w powiecie, nie zamierzał wyjeżdżać ze wsi. I rodzice by go nie puścili. Jedyny syn.
Tu są twoje korzenie, synu, tu będziesz żył zadecydował kiedyś Stanisław, a Marek się nie sprzeciwiał, nie miał zamiaru nigdzie wyjeżdżać.
Gdy uczył się w mieście, codziennie jeździł autobusem tylko pół godziny drogi. Nie lubił miasta, za dużo ludzi. Z dziewczynami się nie kolegował, choć niektóre na niego zerkały. Te śmielsze same proponowały kino, jeżeli nie wiedziały, jaki jest nieśmiały. Odmawiał, tłumacząc się, iż musi zdążyć na autobus. A autobus nie jeździł często.
Marku, tylko uważaj, żebyś się nie wplątał z tymi miejskimi dziewuchami ostrzegała matka. Wszystkie sprytne, zwiążą cię, zobaczysz
Daj spokój, mamo, no naprawdę odganiał ją syn.
Bywał w wiejskim klubie, spotykał się z miejscowymi chłopakami, często w towarzystwie Michała. Ale na dziewczyny specjalnie nie zwracał uwagi, więc i one traktowały go obojętnie. Nikt nie wiedział, iż w liceum podkochiwał się w młod




