Po raz trzeci

ekskursje.pl 2 dni temu
Il Duce otwiera fabrykę Mirafiori 15 maja 1939 (domena publiczna)

Przed wyborami straszyłem faszyzmem. Co myślę po wyborach? To samo, iż jest to realne zagrożenie i w tej notce to teraz doprecyzuję, ale prawdopodobnie niektórym naturalne się wydaje pytanie: skoro tak myślę, to czemu nie uciekam?

Szczerze: czuję się za stary na zaczynanie życia od nowa. Niezależnie kto rządzi, i tak nie mam żadnych aspiracji poza dopełznięciem do emerytury. Sukcesu już i tak nie osiągnę, najwyżej przy sprzyjających wiatrach napiszę jeszcze ze dwie-trzy niszowe książki dla osób o bardzo specyficznych zainteresowaniach.

Historia totalitaryzmów – poza masowymi grobami – jest też na szczęście pełna starszych panów, którym reżim pozwolił wegetować gdzieś na marginesie w zamian za niewychylanie się („nicht hinauslehnen, nie wysowywatsa”). To jest teraz moje „gdzie siebie widzisz za 5 lat”.

W dyskusjach o faszyzmie widziałem pewne pomieszanie pojęć, stąd moja potrzeba doprecyzowania. Zrobię na wstępie zastrzeżenie literaturowe, iż będę się tu posługiwać swoim rozumieniem pojęć i procesów historycznych zbudowanym na postawie książek Ryszki, Baszkiewicza i Borejszy, z domieszkami Hannah Arendt i Tima Snydera.

To są autorzy co najmniej tak starzy jak ja. To trochę zaleta, bo rozumiejący „tamte czasy”, ale trochę wada, bo nie umiemy (ja też nie) docierać do młodzieży, która ich nie pamięta. Widzę teraz i w Polsce i w Ameryce wśród młodych lewicowców postawy typu „następne wybory nasze”, bo po prostu sobie nie wyobrażają wyborów w atmosferze terroru. Ten terror w Ameryce już jest, a „polish MAGA” go skopiuje.

Więc tak na marginesie: jeżeli ktoś zna jakiegoś „Poppera millenialsów”, jeżeli są jakieś interesujące nowe teorie faszyzmu – dajcie znać w komciach. Oczywiście, będę też wdzięczny za merytoryczną krytykę mojego rozumienia tych autorów, jakieś „you know nothing of my work!” od ducha Hannah Arendt.

W tymże duchu, zacznę od rewolucji francuskiej. Jako rzecze rzeczona, pojęcie „rewolucji” jako zmiany ustroju istniało już od renesansu, ale do 1789 oznaczało COFNIĘCIE ZMIAN (dosłownie: obrót). Na początku chodziło tylko o przywrócenie Stanów Generalnych, nie zwoływanych od 1614, a skończyło się rewolucją w rewolucyjnie nowym znaczeniu.

To wytworzyło w całej Europie Reakcję przez duże R – zbiorczy prąd zmierzający do cofnięcia historii przed 1789. Tak jak wiele lat później Hitler powiedział zeznając w sądzie, chodziło o „rewolucję przeciwko Rewolucji”.

W 1815 wydawało się, iż to możliwe. Na straży Reakcji stanęły trzy mocarstwa, które szczególną miłością darzyli ówcześni Polacy – Rosja, Austria i Prusy, połączone Świętym Przymierzem. Przez następne 100 lat to Przymierze się stopniowo rozsypywało, ale przez kawał XIX stulecia było Potęgą.

Reakcja bazowała na prostym przywróceniu dawnych feudalnych przywilejów – żeby Pan Hrabia mógł sobie spokojnie pokojówki wydupczyć a chłopów wychłostać (lub w zależności od preferencji, odwrotnie), i żaden sąd nie miał mu prawa przeszkodzić. Te feudalne przywileje kłuły w oczy ludzi „nowych pieniędzy”, rosnącą w siłę burżuazję, która do 1848 wspierała Rewolucję jednoznacznie, a i potem często zawierała z nią taktyczne sojusze w rodzaju koalicji liberalno-socjalistycznych.

Pierwsza Reakcja była skazana na historyczną porażkę, bo parcia na rzecz rozszerzania praw wyborczych z różnych powodów nie udawało się powstrzymać. A im więcej ludzi ma prawo głosu, tym trudniej się przebić z hasłem „więcej przywilejów dla arystokracji”. Pierwsza wojna światowa dobiła ją definitywnie.

Klasyczna Reakcja (rosyjscy biali, DNVP) próbowała się początkowo odrodzić, ponosząc same porażki. Pierwszy faszyzm był nowym pomysłem na rozszerzenie reakcjonizmu o sojusz z częścią burżuazji – ludźmi „nowych pieniędzy”, którzy chcieli żyć jak dawni markizowie, którzy z kolei nie mieli już wiele do stracenia.

Literatura i film zostawiły nam mnóstwo malowniczych portretów narodzin tego sojuszu, iż wspomnę małżeńsko-majątkowe intrygi w tle wielkich dziewiętnastowiecznych powieści. Netflix niedawno przypomniał nam „Lamparta”, kolejną historię o tym jak pieniądze Sedarów połączą się ze starożytnym tytułem Salinów – prefigurując faszyzm. Który był właśnie tym: fantastyczną okazją biznesową dla rodziny Agnellich (założycieli Fabbrica Italiana Automobili di Torino) pod rządami króla Wiktora Emanuela, sprawowanymi przez Il Duce i jego zięcia, hrabiego Ciano.

Kluczowym elementem nowej formuły było dopuszczenie do koryta burżuazji, żeby zobaczyła iż faszyzm może jej zaoferować więcej od liberalizmu. Cóż – zobaczyła, poparła i zwyciężyła.

Faszyzm w roku 1938 wydawał się formułą równie wiecznotrwałą, jak klasyczna reakcja w roku 1815. Poniekąd słusznie: kraje faszystowskie, którym udało się nie wkręcić w drugą światówkę, przetrwały do naszych czasów (już byłem na świecie gdy upadały).

Tu pauza definicyjna. W duchu autorów przywoływanych w inwokacji, za najważniejszy element uważam reakcjonizm. Zatem zaliczam Franco i Salazara, a także Metaxasa (czyli iż był jeden faszyzm „proaliancki”), natomiast NIE zaliczam sanacji i republik bałtyckich: w każdych z tych państw były jakieś siły faszystowskie, ale w 1939 były za słabe, bo po prostu Salinowskich wygonili, a Sedarowscy się nie zdążyli aż tak dorobić.

Rok 1945 przyniósł wielką klęskę Reakcji i historyczne zwycięstwo Rewolucji. Przez piękną krótką chwilę zimnowojenny spór toczył się o to, w którym ustroju lepiej się żyje klasie robotniczej. Doprowadziło to zachodnią lewicę do straszliwego historycznego błędu. Uwierzyła, iż dawnej Reakcji już nie ma, a Gianni Agnelli, wnuk/syn faszystów, Bourbonów i Sabaudów, sponsor Juventusu (y otros, y otros), tak po prostu pogodził się z demokracją i nie będzie kombinować jak tu poskromić związkowców, no bo po prostu na niczym mu tak nie zależy, jak na dobrostanie włoskiej klasy robotniczej.

Na wszelki wypadek zaznaczam, iż opisuję ten akurat ród nie dlatego, iż jest jakiś najgorszy, tylko wprost przeciwnie, bo jest typowy. Po prostu lepiej takie procesy ilustrować na konkretnych przykładach – oczywiście może być też Porsche-Piech, Krupp albo Henkel.

W europejskim kapitalizmie do dziś mamy trochę takich malowniczych dynastii, w których drzewach genealogicznych konary Wokulskich splatają się z pędami Łęckich. W każdej z nich pytanie „a co adekwatnie dziadek robił podczas Holokaustu” należy do najgorszych faux pas (choć czasem mają przynajmniej jednego Raoula Wallenberga jako listek figowy).

Z historycznego punktu widzenia, ci ludzie nigdy nie zrezygnowali ze swojego podstawowego marzenia: odzyskać przywileje. Jak dziadek, być ponad prawem. A jak już nie mogą wychłostać pracowników, to niech ich chociaż policja spałuje za strajkowanie.

Tym razem trzecia formuła nadeszła z USA, gdzie pojawiły się kolejne dynastie „nowych pieniędzy”, w porównaniu z którymi to Wallenbergowie są „starzy”. Fundowały liczne think tanki, z których jeden – Heritage Foundation – stoi, UWAGA!, i za neoliberalnym programem Reagana, i za neofaszystowskim programem Trumpa (Project 2025).

Dlatego mylił się srodze komcionauta, który w tasiemcowej dyskusji pod poprzednią notką przeciwstawiał neoliberalizm neofaszyzmowi. They’re the same picture: chodzi o przywileje dla nowych dynastii. Główna różnica polega na tym, iż stare dynastie już się nie liczą w nowym rozdaniu – Murdochowie nie odczuwają już potrzeby żenienia się z Saxe-Coburgami. Po cholerę im to, to już nie jest XX wiek.

Zasadniczy cel jest jednak z grubsza ten sam: odkręcić prawa kobiet i prawa pracownicze, przywrócić rasizm, nie płacić podatków, dawać rządowe zamówienia z pominięciem wkurzającej biurokracji procedur przetargowych. Głównym wrogiem dla nich jest powszechne prawo do głosu i ogólnie prawo do tego, żeby jakaś aktoreczka niszczyła karierę tak zasłużonej osoby jak Harvey Weinstein jakimiś wydumanymi oskarżeniami.

W ostatniej Polityce pisałem o Curtisie Yarvinie i NRx, ale neofaszyzm („alt-right”) ma różne oblicza. Z poprzednim było tak samo, w typowym scenariuszu mieliśmy ze dwie partie faszystowskie, z których jedna wchłaniała drugą (mniej lub bardziej pokojowo). Bywało i tak, iż władzę obejmował Tradycyjny Konserwatysta, postrzegany przez partie demokratyczne jako „Mąż Opatrznościowy, jedyny który może zatrzymać tych prawdziwych faszystów”, który przekazywał im władzę, albo do nich dołączał (Hindenburg, Horthy, Antonescu).

Kluczowe do faszyzacji są dwa elementy: monopolizacja mediów, umacniająca w społeczeństwie wrażenie, iż „przecież wszyscy tak myślą” oraz fizyczna przemoc zastraszająca tych, którzy jednak „tak nie myślą”. Oba te elementy są już w Stanach, a „polish MAGA” to za chwilę skopiuje.

Historycznie pierwszą reakcję zniszczyła pierwsza światówka, a drugą druga. Nie wiem czy teraz uda się zatrzymać trzecią bez równie ponurych wydarzeń.

Najsmutniejsze dla mnie jest to, iż wpadamy w podobne koleiny. Kiedy upadają te republiki weimarskie, nikt ich nie żałuje. Na początku wszystkich cieszy „koniec duopolu” i nikt nie ma świadomości, iż to były ostatnie wolne wybory na następne 53 lata (Rumunia: 1937-1990).

My już też wpadliśmy w te koleiny. choćby antyfaszyści sarkają, iż mają dość rządu powtarzającego, iż nic nie może, bo prezydent wszystko wetuje. No to będziecie mieć robaczki taki, któremu rząd będzie tak ochoczo wszystko podpisywać, aż was „kukle zaswędzą”, cytując klasyka.

Idź do oryginalnego materiału