Po ośmiu latach miłości, po prostu odszedł… Stwierdził, iż „tak będzie lepiej”

newskey24.com 3 tygodni temu

Po ośmiu latach miłości po prostu odszedł Powiedział, iż tak będzie lepiej.

Cześć. Mam na imię Katarzyna, mam 27 lat, mieszkam w Poznaniu i teraz jestem w takim stanie, gdy dusza zdaje się krzyczeć, ale nikt tego nie słyszy. To, co mi się przytrafiło, może wydawać się zwyczajną, wręcz banalną historią. Jestem pewna, iż takich są tysiące. Ale gdy ból dotyczy ciebie osobiście, już nie wydaje się ani zwyczajny, ani znajomy. Rozdziera od środka, odbiera sen i nie wiesz, jak wstać rano.

Przeżyłam osiem lat z człowiekiem, którego uważałam za swoją drugą połówkę. Nazywał się Przemek. Poznaliśmy się, gdy miałam zaledwie dziewiętnaście lat, i od tamtej pory nie rozstawaliśmy się ani na dzień. Przeszliśmy razem przez wszystko: pierwsze wynajęte mieszkanie, studencką biedę, nieprzespane noce przed egzaminami, pierwsze prace, pierwsze błędy. Dorastaliśmy razem. Znał mnie jak nikt. Wierzyłam, iż jeżeli coś jest wieczne, to właśnie my.

A potem, tydzień temu, wszystko się skończyło.

Po prostu usiadł obok i powiedział:
Kasia, chcę, żebyśmy się rozstali. Nie czuję już, iż mamy przyszłość. Kocham cię, ale to nie to Musimy się rozstać. Tak będzie lepiej dla nas obojga.

Zamarłam. Wydawało się, iż w pokoju zabrakło powietrza. Nie rozumiałam, co się dzieje. Nie kłóciliśmy się. Nie zdradzaliśmy. Nie było między nami dramatu, zdrady, kłamstw. Byliśmy, jak mi się zdawało, szczęśliwi. On przecież codziennie mówił, iż mnie kocha. Każdego wieczoru przytulał mnie przed snem. Czy to wszystko było kłamstwem?

Zapytałam: Masz kogoś?

Spuścił wzrok: Nie. Po prostu wszystko się zmieniło. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Po prostu nie czuję już tego, co kiedyś.

A ja przez cały czas czuję. Kocham go. Nie tak jak w młodości szaleńczo, z huraganem w żyłach. Inaczej głęboko, spokojnie, jak powietrze, jak nawyk oddychania. On jest moją rodziną. On jest moim człowiekiem. A przynajmniej tak myślałam.

W głowie tysiące pytań. Może kłamie? Może zakochał się w innej? A może po prostu zrobiło mu się ciasno w tych relacjach i przestraszył się odpowiedzialności? Może ktoś mu powiedział, iż w trzydziestkę życie dopiero się zaczyna, i uznał, iż ja jestem częścią starego scenariusza, z którego czas się wymazać?

Ale dlaczego nie powiedział prawdy? Dlaczego zostawił mnie w tej próżni, gdzie wszystko się rozpada, ale nie ma się czego złapać?

Próbowałam z nim rozmawiać. Błagałam o wyjaśnienia. Chciałam zrozumieć. Chciałam, żeby dał mi choć szansę zawalczyć, odzyskać uczucia, spróbować inaczej. Ale był spokojny. Zbyt spokojny. I ten spokój zabijał mnie najbardziej.

Powiedział:
Po prostu doszliśmy do końca. Nie szukaj winnych.

Ale jeżeli nie ma winnych, dlaczego czuję się ukarana?

Teraz jestem sama. Wracam do domu i wszystko mi o nim przypomina. Oto jego kubek, którego nigdy nie mył. Oto jego poduszka, której nie mogę wyrzucić. Oto szczoteczka do zębów, na której wysłanie do kosza nie mam siły. choćby cisza w mieszkaniu brzmi jego głosem.

Pracuję, załatwiam sprawy, uśmiecham się do znajomych. Wszyscy myślą, iż u mnie wszystko w porządku. A wewnątrz pustka. Taka, iż chce mi się wyć.

Czytam w internecie cudze historie. Ktoś przeżył zdradę, ktoś śmierć ukochanego, ktoś rozwód z dziećmi. Czytam i próbuję przekonać siebie, iż mój ból nie jest najstraszniejszy. Że sobie poradzę. Że czas minie, i będzie lżej. Ale na razie lżej nie jest.

Najbardziej boli nie sama strata, ale brak zrozumienia. Byliśmy przecież razem. Stanowiliśmy jedność. Jak można było wziąć i po prostu odejść? Bez wyjaśnień. Bez próby ratowania. Jak można było kochać osiem lat i tak postawić kropkę?

Piszę to nie po to, by wzbudzić litość. Nie. Po prostu nie wiem, jak przetrwać to milczenie. Tę niemożność zrozumienia. To pytanie bez odpowiedzi: dlaczego?

Jeśli ktoś to czyta i przeżywał coś podobnego powiedzcie, jak sobie z tym poradziliście? Jak znowuwierzyliście, iż miłość to nie kaprys, nie chwilowe uczucie, ale coś prawdziwego?

Jeszcze nie wiem, jak żyć dalej. Ale wiem jedno nie byłam fałszywa. Moje uczucie było prawdziwe. I kochałam naprawdę. jeżeli on nie potrafił tego zachować to on stracił więcej niż ja. Bo ja przez cały czas umiem kochać. A on po prostu uciekł.

Idź do oryginalnego materiału