Mój małżonek i ja byliśmy razem przez 12 lat. Poznaliśmy się w liceum, a później gwałtownie wzięliśmy ślub. Dwa lata później przyszło na świat nasze pierwsze dziecko. Wszystko zdawało się układać idealnie, zarówno w naszym związku, jak i życiu ogólnie. Ukończyliśmy studia i każde z nas miało dobrą pracę. Dom na przedmieściach Warszawy, samochód klasy premium, wakacje zagraniczne każdego roku. Życie wydawało się jak z bajki, choć nie chwaliliśmy się na zewnątrz. Oboje byliśmy wychowani w skromnych warunkach, więc szanowaliśmy wszystko.
Rok temu nasz syn zaczął mieć problemy zdrowotne. Lekarz zasugerował zmianę środowiska i przeniesienie się ze zgiełku dużego miasta. Podjęliśmy decyzję: przeniosłem się z synem do naszego rodzinnego miasta, sto kilometrów od stolicy. Miało to trwać nie dłużej niż rok, by syn wyrobił sobie dobrą odporność. Mój mąż został w Warszawie, nie mógł przecież porzucić pracy.
Na początku wszystko wydawało się w porządku. Tęskniliśmy za sobą. Rozmawialiśmy kilka razy dziennie. Raz w tygodniu przyjeżdżał nas odwiedzić. Potem coraz rzadziej. Przestał odbierać telefony. Mówił, iż jest zasypany pracą. Nie miał czasu w nic, a ja naiwnie zaczęłam go żałować. Postanowiłam więc zrobić mu niespodziankę. Przyjechałam do Warszawy. Ugotowałam elegancką kolację, stworzyłam romantyczną atmosferę w mieszkaniu i poszłam się umalować.
Gdy tylko wyszłam, usłyszałam dźwięki kluczy w drzwiach. Byłam bardzo podekscytowana. Ukryłam się w kuchni i nasłuchiwałam. Usłyszałam kobiecy głos dziękujący mojemu mężowi za niespodziankę. On był oczywiście nieco „zdziwiony”. Wtedy wyszłam. Nie widzę potrzeby opisywać tego dalej. Zostawiłam po sobie stłuczone naczynia, rozrzucone ubrania i walizki na podłodze.
Mąż wyprowadził się, a ja z synem wróciliśmy do miasta. Na pozór wszystko się uspokoiło, ale czułam, iż coś mi ciąży na duszy. Chciałam się zemścić, a przynajmniej sprawić mu kłopoty. Nie mogłam jednak wymyślić niczego konkretnego. Aż w końcu otworzyłam naszego wspólnego laptopa i tam… Otwarta była strona męża na Facebooku. Cóż, pisałam różne niemiłe wiadomości do wszystkich jego znajomych.
Pokłóciłam się z nimi wszystkimi. Wrzuciłam jego kompromitujące zdjęcia na różne grupy. Teraz ma spore kłopoty. Zadzwonił, żeby poskarżyć się, iż jego strona została zhakowana. Nie miał pojęcia, iż to ja stałam za tym wszystkim!