Po 36 latach zobaczyłam go w kolejce do lekarza. Wystarczyło jedno spojrzenie i wiedziałam, iż to wciąż on

planetapolska.com 17 godzin temu

Stałam w kolejce do lekarza, zrezygnowana i zmęczona, trzymając w dłoni teczkę z wynikami badań. Za plecami ktoś się poruszył, a ja odruchowo obejrzałam się przez ramię. I wtedy poczułam, jak serce zaczyna bić szybciej.

Twarz, którą zobaczyłam, znałam na pamięć, choć minęło tyle lat. To był on. Ten sam chłopak, którego pożegnałam 36 lat temu, myśląc, iż już nigdy więcej nie spotkam.

Na moment miałam wrażenie, iż czas się zatrzymał. Zniknęła przychodnia, gwar korytarza, zapach środków dezynfekujących.

Byłam znów osiemnastoletnią dziewczyną, stojącą przed szkołą i czekającą, aż wyjdzie on - chłopak, który wtedy był całym moim światem. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby wszystkie wspomnienia wróciły z siłą, której się nie spodziewałam.

Przez chwilę bałam się, iż mnie nie pozna. Lata zmieniają twarz, sylwetkę, ruchy. Ale gdy nasze oczy się spotkały, uśmiechnął się tak samo jak dawniej - tym uśmiechem, który kiedyś topił cały mój gniew i rozczarowania. Poczułam, jakby 36 lat nie było przerwą, a tylko krótkim snem.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Powinnam się przywitać? Udawać, iż nic nie czuję? On zrobił pierwszy krok. Nachylił się i powiedział cicho: "Nie wierzę, iż to naprawdę ty". W jego głosie była mieszanka niedowierzania i wzruszenia. Poczułam, iż łzy napływają mi do oczu, choć próbowałam je powstrzymać.

Usiedliśmy obok siebie w poczekalni. Zamiast czytać gazety, jak inni pacjenci, patrzyliśmy na siebie i śmialiśmy się nerwowo. Rozmowa zaczęła się od banałów - o zdrowiu, o tym, gdzie teraz mieszkamy, jak minęło życie.

Ale pod każdym zdaniem kryły się niewypowiedziane pytania: dlaczego wtedy się rozstaliśmy? Czy mogliśmy inaczej? Co by było, gdybyśmy nie pozwolili losowi nas rozdzielić?

Opowiadał, iż wyjechał do innego miasta, iż życie potoczyło się szybko, iż była praca, rodzina, obowiązki. Ja też mówiłam o swoim małżeństwie, o dzieciach, o codzienności. Ale w tej rozmowie nie było goryczy. Raczej poczucie, iż spotykają się dwie osoby, które kiedyś miały wspólny początek, a teraz mogą zobaczyć, dokąd doszły osobno.

Wyszliśmy razem z przychodni, jakby to było zupełnie naturalne. Poszliśmy na kawę do pobliskiej cukierni. Siedzieliśmy przy stoliku w rogu i przez chwilę milczeliśmy, patrząc na siebie z uśmiechem.

"Wiesz, zawsze zastanawiałem się, jak ci się życie ułożyło" - powiedział nagle. Odpowiedziałam, iż ja też wiele razy myślałam o nim, zwłaszcza w trudnych momentach, kiedy potrzebowałam wspomnienia czegoś czystego i dobrego.

Tamtego dnia nie padły wielkie deklaracje. Nikt nie obiecywał, iż od dzisiaj będziemy nierozłączni. Ale coś się zmieniło. Poczułam, iż we mnie samej odżyło coś, co dawno uważałam za martwe - ciekawość drugiego człowieka, euforia ze spotkania, ciepło zwykłej rozmowy, która nagle staje się najważniejsza.

Zrozumiałam, iż w życiu nigdy nie jest za późno na drugą szansę. Czasem los zaskakuje nas w najbardziej zwyczajnych okolicznościach - w kolejce do lekarza, w miejscu, gdzie najmniej się tego spodziewamy. I może właśnie dlatego takie chwile są tak cenne: bo przychodzą nagle, bez przygotowania, i pokazują, iż serce wciąż potrafi bić tak jak dawniej.

Wracałam tego dnia do domu z poczuciem, iż coś się otworzyło. Nie wiedziałam, dokąd zaprowadzi ta znajomość, czy będzie początkiem nowego rozdziału, czy tylko pięknym wspomnieniem. Ale czułam wdzięczność. Za to, iż po tylu latach los pozwolił mi jeszcze raz spojrzeć w te same oczy i przypomnieć sobie, iż miłość, choćby jeżeli zostaje przerwana, nigdy do końca nie znika. var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fulladsnew'];

Idź do oryginalnego materiału