Michał Dachtera: Panie profesorze, proszę przyjąć moje gratulacje. Co dla pana oznacza to wyróżnienie?
Andrzej Buko: Byłem zaskoczony, ale jednocześnie bardzo uradowany. Nie przypuszczałem, iż w tym roku zostanę uhonorowany Orłem Piastowskim. Po pierwsze dlatego, iż moim zdaniem dobrych kandydatów do tego wyróżnienia jest więcej, a po drugie dlatego, iż zajmuję się w tej chwili innymi badaniami, ale początki państwa polskiego od wielu lat należą do grupy moich osobistych zainteresowań. Nagroda ma zatem dla mnie znaczenie szczególne, zwłaszcza iż otrzymałem ją w miejscu tak symbolicznym, jakim jest Ostrów Lednicki.
MD: Skoro rozmawiamy o Ostrowie Lednickim, gdzie pana zdaniem narodziło się państwo polskie?
AB: Na ten temat toczą się debaty od wielu lat i w gruncie rzeczy cały czas jesteśmy w tym samym miejscu. Każdy upiera się przy swojej koncepcji. Mamy zatem zwolenników Gniezna i Poznania, a w tej układance pozostało Giecz, uznawany przez część badaczy za najstarszy ośrodek piastowski. Dzieje się to m.in. z tej przyczyny, iż trudno uznać, iż wszystko zaczęło się dopiero w czasach Mieszka. Władca miał przecież ojca i dziadka, jego przodkowie pełnili też określone funkcje.
fot. J.Kordus, P. Silska, J. Wieczorek
Rodzi się pytanie, gdzie wówczas zamieszkiwali? Gniezno powstało około 940 roku, początki grodu w Poznaniu sięgają podobno IX wieku, jednak jawią się dosyć mgliście. Wiele atutów ma Giecz datowany na 2. połowę IX wieku, który zdaniem części badaczy mógł być hipotetycznym miejscem zamieszkania przodków Mieszka.
Są też inne hipotezy. Swego czasu zauważyłem, iż wśród najstarszych ośrodków, które powstawały w IX wieku, są takie, które w przeciwieństwie do wielu innych w Wielkopolsce, nie zostały przez Mieszka zniszczone. Wyróżnia się wśród nich zwłaszcza Kalisz, w którym w IX wieku znajdowały się aż dwa grody. Może zatem też pytać, czy w tej części Wielkopolski nie zamieszkiwali poprzednicy Mieszka.
MD: Co możemy powiedzieć o chrzcie Polski? Ze źródeł pisanych mamy tylko Kronikę Thietmara spisaną pół wieku po przypuszczalnej dacie chrztu.
Nie znamy daty pewnej, nie wiemy zatem, czy to było w 966 roku, czy dwa lata wcześniej bądź później. Ale przesłanek do dyskusji dostarcza nam archeologia. Spójrzmy na przykład na początki Ostrowa Lednickiego. Mamy tu wielkie inwestycje, jak choćby dwa mosty (poznański i gnieźnieński), które nie mają w skali Polski równych sobie. Część badaczy uważa, iż był to element drogi, która skracała odległość pomiędzy Poznaniem a Gnieznem. Jednak stoi to w sprzeczności z rezydencjonalną i religijną funkcją tego miejsca. Moim zdaniem były to na początku urządzenia techniczne służące usprawnieniu prac związanych z budową kaplicy i palatium, jakie podjęto na wyspie tuż przed powstaniem państwa Mieszka. Na wyspę musiano przecież dostarczyć olbrzymią ilość materiału budowlanego, a zatem mosty zapewniały możliwość ich efektywnego transportu od wschodu i zachodu na plac budowy. Wiemy, na podstawie datowania dendrologicznego, iż wznoszono jej w 964 roku, zatem rok 966 jako data chrztu Mieszka wydaje się w tym kontekście wysoce prawdopodobny. Innym argumentem jest czas powstania kaplicy na Ostrowie wzniesionej w 2. połowie X wieku. Nie można pominąć także milczeniem obecności w posadzce kaplicy dwóch półkolistych struktur interpretowanych przez część badaczy jako baseny chrzcielne.
MD: Jak przebiegała chrystianizacja na ziemiach polskich?
AB: Zdaniem części badaczy chrystianizacja na ziemiach polskich rozpoczęła się dopiero w czasach Chrobrego. Tymczasem po przebadaniu wielu szkieletów na najstarszych cmentarzyskach wczesnośredniowiecznych z ziem polskich metodą radiowęglową okazało się, iż część z nich pochodzi z 2. połowy X wieku, co może oznaczać, iż pierwsi chrześcijanie, a wśród nich najpewniej członkowie ówczesnych elit z otoczenia władcy, pojawili się już w czasach Mieszka. Najbliższym przykładem jest wielowiekowy cmentarz położony w Dziekanowicach koło Ostrowa Lednickiego.
MD: Dlaczego wybrał pan archeologię?
AB: Wydawała się fascynująca, poprzez przeszukiwanie ziemi odkrywamy bowiem odległą historię. Mamy poza tym wrodzone skłonności do grzebania w ziemi. Wystarczy popatrzeć na dzieci na plaży, które kopią. Mówiąc poważniej: archeologia wydawała mi się kluczem do poznania i zrozumienia otaczającego nas świata.
MD: Czy rzeczywistość okazała się taka, jak pan sądził?
AB: Niestety nie. Od romantyzmu do rzeczywistości była przepaść. Chociażby praktyki archeologiczne, które odbywałem, nie za granicą, tylko w kraju, i to na mało atrakcyjnych dla młodego człowieka stanowiskach. Ta interesująca strona mojej pracy zaczęła się dopiero po ukończeniu studiów. Brałem wówczas udział w wielu ciekawych wykopaliskach poza granicami naszego kraju, ale także w Polsce, jak choćby w zabytkowym Sandomierzu, zwanym przez historyków architektury „małym Rzymem”, gdzie prowadziliśmy badania archeologiczne na ogromną skalę przy okazji prac związanych z ratowaniem sandomierskiej Starówki.
MD: Które wykopaliska wspomina pan ze szczególnym sentymentem?
AB: Badania nad początkami średniowiecza w regionie Kampania, w południowej Italii. Spędziłem tam wiele sezonów badawczych, a wykopaliska prowadziliśmy tuż obok starożytnego Paestum. Zachowały się w tamtym miejscu imponujące starożytne świątynie z czasów, gdy ośrodek ten był grecką kolonią Posejdonią.
fot. J.Kordus, P. Silska, J. Wieczorek
We współpracy z Uniwersytetem Salerno podjęliśmy badania nad początkami średniowiecznego ośrodka miejskiego Capaccio Vecchia – spadkobiercy tradycji Paestum. A zatem badania dotyczyły styku starożytności i średniowiecza.
Wiele lat spędzonych we Włoszech zaowocowało nie tylko publikacjami naukowymi, międzynarodowymi kontaktami, ale i przyjaźniami, które realizowane są do dziś.
MD: Czy coś szczególnego mówił pan swoim studentom, którzy dopiero zaczynali przygodę z archeologią?
AB: Moi studenci często chcieli zajmować się ozdobami, uzbrojeniem albo monetami. Mówiłem im, iż po tego typu specjalizacjach będą mieli problem ze znalezieniem pracy w zawodzie, dlatego przekonywałem ich, iż lepiej, aby tak jak ja zajęli się ceramiką.
MD: Przejdźmy zatem do ceramiki, która jest jednym z pana zainteresowań.
AB: Nie mogę powiedzieć, iż od początku była to moja pasja. Ceramika przez archeologów traktowana jest jako trudny obowiązek, a to dlatego, iż podczas wykopalisk nierzadko znajdowane są setki czy tysiące fragmentów naczyń, które trzeba wyczyścić, zbadać i na tej podstawie mówić o ludziach, którzy je produkowali i użytkowali. Początkowo podchodziłem do tego zadania bez entuzjazmu, ale zostałem skutecznie zachęcony przez mojego mistrza prof. Stanisława Tabaczyńskiego. Ostatecznie z ceramiki zrobiłem doktorat i habilitację. Z perspektywy lat muszę powiedzieć, iż był to dobry wybór.
MD: Archeologia to nie tylko łopata i pędzelek, ale cały arsenał metod badawczych.
AB: Z każdym rokiem pojawiają się nowe narzędzia, wspomnę choćby o metodach radiowęglowych oraz izotopowych. Pierwsza z nich pozwala na określenie wieku materiału biologicznego, zatem np. datować cmentarze na podstawie badania kości zmarłych, a druga określić ich pochodzenie. Ostatnio rozwija się też na dużą skalę genetyka archeologiczna, co tworzy nową, obiecującą przestrzeń badawczą.
MD: prawdopodobnie mógłby już pan odpoczywać na emeryturze, jednak coś pana mobilizuje do dalszej pracy…
AB: Ludzka ciekawość i marzenia, iż coś jeszcze w życiu się zdarzy, iż coś mnie zaskoczy.
Andrzej Buko, członek Prezydium PAN i Dziekan Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN, od 1995 roku profesor nadzwyczajny, a od 2007 roku zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1995–2012 kierownik Zakładu Archeologii Wczesnego Średniowiecza w Instytucie Archeologii UW, autor ponad 300 publikacji.