Od momentu cudownych urodzin chłopca, cieślę (Nicolas Cage) nawiedzają demoniczne wizje. Jego żona (FKA Twigs) w przyjściu na świat potomka dostrzega ingerencję aniołów. Do ciężkiego życia na granicy przetrwania dochodzi szereg nieszczęść: konieczność częstych przenosin z miejsca na miejsce, desperackie szukanie jakiejkolwiek pracy, rozpowszechnianie przesądu o byciu przeklętą rodziną. Mężczyzna jednak nie odpuszcza i, mimo licznych przeciwności, stara się wychowywać syna. Ciągła modlitwa, przepraszanie za grzechy, prośby o wstawiennictwo i gwarancja bezgranicznego posłuszeństwa. jeżeli to dopust boży, to jest na pewno zasłużony i trzeba mu z godnością stawić czoła. jeżeli dziecko jest błogosławieństwem, to tkwi ono gdzieś głęboko ukryte. Taki los zesłał Pan.
Reżyser i scenarzysta "Syna przeznaczenia", Lotfy Nathan, wypełnia film alegoriami, symbolami i figurami. To bowiem przypowieść o odwiecznej konfrontacji Dobra ze Złem. Bezimienni bohaterowie mają wzmacniać uniwersalny charakter. Sprawiedliwy i uczciwy Ojciec, poszukujący własnej tożsamości Syn i wspierająca, łagodna Matka. Zabawkowy, drewniany wąż jako diabelski totem, a w kontrze boskie promienie słońca przenikające przez burzowe chmury. Natkniemy się również na uczonego w piśmie, trędowatych i ukrzyżowanych skazańców. Wszystko to postaci i zjawiska archetypiczne, pozbawione szczególnych cech indywidualnych i głęboko zakorzenione w zachodniej kulturze. Lotfy Nathan od pierwszych scen przyjmuje perspektywę badacza mitów, nie narzucając przy tym jednoznacznej interpretacji.
Krótkie kontekstowe wprowadzenie w napisach początkowych nie było jednak konieczne. Sytuacja jest znana i aż nadto oczywista. Mamy do czynienia z adaptacją apokryficznych tekstów (podobno) świętego Tomasza, w których to autor opisał młodzieńcze lata Jezusa. Oczywiście pojawia się mnóstwo interpretacyjnych i historycznych filtrów między oryginalną, niekanoniczną ewangelią a filmowym "Synem przeznaczenia". Nie są one jednak przedmiotem zainteresowania twórców. Nathana szczególnie interesują inne aspekty i wysuwanie z nich wszelakich hipotez. Choćby roztrząsanie boskiej i ludzkiej natury zbawiciela. Ta pierwsza objawia się w zadziwiających, przypadkowych cudach, w braku ich rozumienia i strachu przed nadprzyrodzonymi zdolnościami. Ta druga – w typowej dla człowieka pożądliwości, czasem skrawkach romantycznych uczuć i emocjonalnej chwiejności.
Nathan zastanawia się, w jaki sposób Jezus zaakceptował i zrozumiał swoje powołanie. Co interesujące, chłopak nie dochodzi do tej wiedzy przez wsłuchiwanie się w głos ojca niebieskiego, ale przez fizyczne i słowne konfrontacje z surowym Józefem oraz obecność uduchowionej matki. Noah Jupe w tytułowej roli nie wzbudza wiele sympatii. To postać raczej uparta, buntownicza, przestraszona i bardzo często wręcz nieobecna. Jezus wydaje się być pozbawiony własnej woli i potrzeb, a wszystko, co robi, wynika z zewnętrznych sił, popychających go w różne kierunki.
Wiodąca dramaturgiczną osią są pierwsze spotkania między synem bożym a upadłym aniołem. Obdarzona androgyniczną urodą Isla Johnston jak najbardziej może wzbudzać podejrzenia, ale wykazuje wobec Jezusa współczucie i przekonującą wyrozumiałość. Dla diabła przeciągnięcie chłopaka na swoją stronę, zniechęcenie go, zasianie ziaren wątpliwości i rezygnacji jest celem ostatecznym. To jednak będzie miało sens tylko, jeżeli wcześniej diabeł przekona nastolatka, kim ten naprawdę jest, jak i po co pojawił się na świecie. Isla Johnston przy budowaniu tej psychologicznej więzi balansuje między rejestrem przyjacielskim, współodczuwaniu osamotnienia a powolnie wprowadzanym podstępem. Dominuje oszczędny dialog i przepełniony znaczeniami obraz. "Syn przeznaczenia" ma w sobie coś z kina medytacyjnego.
Nathan stawia zasadne dla tej opowieści pytanie. Czy impulsem dla rozpoczęcia misyjnej działalności będzie dla Jezusa przekonanie do tego, co jest autentycznie dobre i zbawienne czy strach przed objawionym złem? Gdy Bóg milczy, to akcji wkracza Szatan. W stylistycznej otoczce kina grozy, stopniowo budowanego napięcia i gęstniejącego mroku, zbliżeniach eksponujących zdeformowane ciało a w sferze dźwiękowej kakofonia pisków, szmerów i jęków. Film Nathana to przede wszystkim Pierwsze Kuszenie Chrystusa. Obroni się jednak również jako jednowymiarowy straszak o opętaniu przez złego ducha.
Reżyser i scenarzysta "Syna przeznaczenia", Lotfy Nathan, wypełnia film alegoriami, symbolami i figurami. To bowiem przypowieść o odwiecznej konfrontacji Dobra ze Złem. Bezimienni bohaterowie mają wzmacniać uniwersalny charakter. Sprawiedliwy i uczciwy Ojciec, poszukujący własnej tożsamości Syn i wspierająca, łagodna Matka. Zabawkowy, drewniany wąż jako diabelski totem, a w kontrze boskie promienie słońca przenikające przez burzowe chmury. Natkniemy się również na uczonego w piśmie, trędowatych i ukrzyżowanych skazańców. Wszystko to postaci i zjawiska archetypiczne, pozbawione szczególnych cech indywidualnych i głęboko zakorzenione w zachodniej kulturze. Lotfy Nathan od pierwszych scen przyjmuje perspektywę badacza mitów, nie narzucając przy tym jednoznacznej interpretacji.
Krótkie kontekstowe wprowadzenie w napisach początkowych nie było jednak konieczne. Sytuacja jest znana i aż nadto oczywista. Mamy do czynienia z adaptacją apokryficznych tekstów (podobno) świętego Tomasza, w których to autor opisał młodzieńcze lata Jezusa. Oczywiście pojawia się mnóstwo interpretacyjnych i historycznych filtrów między oryginalną, niekanoniczną ewangelią a filmowym "Synem przeznaczenia". Nie są one jednak przedmiotem zainteresowania twórców. Nathana szczególnie interesują inne aspekty i wysuwanie z nich wszelakich hipotez. Choćby roztrząsanie boskiej i ludzkiej natury zbawiciela. Ta pierwsza objawia się w zadziwiających, przypadkowych cudach, w braku ich rozumienia i strachu przed nadprzyrodzonymi zdolnościami. Ta druga – w typowej dla człowieka pożądliwości, czasem skrawkach romantycznych uczuć i emocjonalnej chwiejności.
Nathan zastanawia się, w jaki sposób Jezus zaakceptował i zrozumiał swoje powołanie. Co interesujące, chłopak nie dochodzi do tej wiedzy przez wsłuchiwanie się w głos ojca niebieskiego, ale przez fizyczne i słowne konfrontacje z surowym Józefem oraz obecność uduchowionej matki. Noah Jupe w tytułowej roli nie wzbudza wiele sympatii. To postać raczej uparta, buntownicza, przestraszona i bardzo często wręcz nieobecna. Jezus wydaje się być pozbawiony własnej woli i potrzeb, a wszystko, co robi, wynika z zewnętrznych sił, popychających go w różne kierunki.
Wiodąca dramaturgiczną osią są pierwsze spotkania między synem bożym a upadłym aniołem. Obdarzona androgyniczną urodą Isla Johnston jak najbardziej może wzbudzać podejrzenia, ale wykazuje wobec Jezusa współczucie i przekonującą wyrozumiałość. Dla diabła przeciągnięcie chłopaka na swoją stronę, zniechęcenie go, zasianie ziaren wątpliwości i rezygnacji jest celem ostatecznym. To jednak będzie miało sens tylko, jeżeli wcześniej diabeł przekona nastolatka, kim ten naprawdę jest, jak i po co pojawił się na świecie. Isla Johnston przy budowaniu tej psychologicznej więzi balansuje między rejestrem przyjacielskim, współodczuwaniu osamotnienia a powolnie wprowadzanym podstępem. Dominuje oszczędny dialog i przepełniony znaczeniami obraz. "Syn przeznaczenia" ma w sobie coś z kina medytacyjnego.
Nathan stawia zasadne dla tej opowieści pytanie. Czy impulsem dla rozpoczęcia misyjnej działalności będzie dla Jezusa przekonanie do tego, co jest autentycznie dobre i zbawienne czy strach przed objawionym złem? Gdy Bóg milczy, to akcji wkracza Szatan. W stylistycznej otoczce kina grozy, stopniowo budowanego napięcia i gęstniejącego mroku, zbliżeniach eksponujących zdeformowane ciało a w sferze dźwiękowej kakofonia pisków, szmerów i jęków. Film Nathana to przede wszystkim Pierwsze Kuszenie Chrystusa. Obroni się jednak również jako jednowymiarowy straszak o opętaniu przez złego ducha.









