Trudno wyobrazić sobie dziś sytuację, w której nie istnieje kinematografia, a na świecie nie powstał nigdy żaden film. Przeciwnie, zdaje się, iż widzów trudno teraz na tym polu zaskoczyć – nieskończona produkcja głośnych obrazów wypchanych po brzegi efektami specjalnymi, cuda techniki, coraz lepsza jakość obrazu i dźwięku stały się już chlebem powszednim przeciętnego zjadacza popcornu. Chciałbym się wobec tego cofnąć do czasów, gdy na ekranie nowe było wszystko. Każdy film – choćby taki trwający kilka sekund – wzbudzał poruszenie i całą gamę emocji, proste sceny z życia stanowiły jedyny wątek fabuły, a każda innowacja była zauważalna i zmieniała oblicze kina. Pierwsze filmy i ich twórcy. Kilkanaście przykładów stanowiących olbrzymią wartość kulturową i historyczną.
Zacznijmy od samego początku.
(Tekst „Pierwsze filmy w historii” pochodzi z archiwum Film.org.pl [2017])
Scenka ogrodu z Roundhay (1888)
Nieco ponad dwie sekundy. Tyle właśnie trwa prawdopodobnie najstarszy zachowany film w historii. Jego autorem jest Louis Le Prince, francuski wynalazca oraz autor prototypu kamery i projektora, powstałych jeszcze zanim Thomas Edison opatentował swój kinetoskop (urządzenie do wyświetlania ruchomych obrazów). Fascynujący jest fakt, iż cztery osoby pojawiające się w tym niezwykle krótkim filmie zidentyfikowane są z imienia i nazwiska – dwoje z nich to teściowie Le Prince’a, poza nimi widzimy jego syna i przyjaciółkę. Teściowa zmarła dziesięć dni po powstaniu scenki, można zatem powiedzieć, iż w ostatnich dniach życia na zawsze zapisała się w historii.
Sam Le Prince zaginął dwa lata po nakręceniu sceny. Trudno tu oczywiście mówić o jakiejkolwiek fabule, ot, postacie przewijające się przez angielski ogród, ale wartość tego dwusekundowego wycinka z życia jest olbrzymia i bez tego. Abstrahując choćby od jego miejsca w kinematografii – jakże fascynujące jest zajrzenie ponad sto dwadzieścia lat w przeszłość! Kontynuujmy zatem tę podróż.
Wyjście robotników z fabryki Lumière w Lyonie (1895)
Wybiła pełna godzina! Na dziś koniec pracy, wobec czego tłum zatrudnionych w lyońskiej fabryce – w większości są to kobiety – udaje się na zasłużony odpoczynek. Pracownicy wylewają się na ulicę, każdy w swoją stronę. Być może wracają do rodzin, choć niewykluczone, iż również i do pustych domów. O czym mogą myśleć? Co robili później tego dnia? Niektórzy wyraźnie się spieszą, inni zaś opuszczają budynek powoli, mijani przez rowerzystów i spacerującego w pobliżu psa. Wszystko to rejestruje na swoim kinematografie Louis Lumière, który dwudziestego ósmego grudnia 1895 roku wraz ze swoim bratem pokaże potem ten krótki dokument w paryskim Grand Cafe, czyniąc Wyjście… pierwszym w historii filmem pokazanym publicznie (poza nim wyświetlono tego dnia jeszcze dziewięć podobnych mu dokumentów).
Kim byli bracia Lumière, August i Louis? Najprościej rzec: pionierami kina, a przy tym wynalazcami; przytoczony wyżej kinematograf, bazujący na projekcie wspomnianego już kinetoskopu Edisona i będący jego ulepszeniem (nie tylko wyświetlał, ale także rejestrował obraz), to ich konstrukcja i patent. Co ciekawe, nie oni pierwsi wpadli na pomysł takiego urządzenia – wyprzedził ich chociażby nasz rodak Kazimierz Prószyński – a ostatecznie nie poświęcili się choćby dalszej pracy przy filmach, uznając później, iż to mało przyszłościowe (cóż za pomyłka!). Pomimo tego błędnego założenia zdążyli się w ciągu kilku lat pracy przy swoich dokumentalnych filmach na stałe zapisać w historii, a ich zasługi są niezaprzeczalne. Zerknijmy na kolejne przykłady twórczości braci.
Wjazd pociągu na stację w La Ciotat (1895)
Wbrew niektórym zapisom ten film nie zadebiutował podczas pierwszego pokazu filmowego z grudnia 1895, a miesiąc później, w styczniu 1896. Tytuł mówi wszystko – dokument braci Lumière przedstawia parową lokomotywę, wtaczającą się na stację kolejową i ciągnącą za sobą wagony, do których niedługo wejdą oczekujący na peronie podróżni. Jednocześnie tak mało i tak dużo, bo znowu – poza wartością historyczną to jednocześnie fantastyczny skok w czasie, możliwość przyjrzenia się ówczesnej modzie, wreszcie zerknięcia, jak wyglądały wtedy pociągi.
Brak tu reżyserii – kinematograf stoi nieruchomo, rejestrując w naturalny sposób ruch przed sobą. Podróżni wchodzą w kadr, zasłaniają pole widzenia, pośpiesznie przemykają z jednej strony na drugą. Choć ich zachowanie jest spontaniczne, to umieszczenie urządzenia w tym akurat miejscu przypadkowe już nie jest, bo pozwala nie tylko na zarejestrowanie wjazdu pociągu z ciekawej perspektywy, ale także na naturalne zbliżenia na pasażerów będących wcześniej na pełnym planie. Powszechnie znana jest miejska legenda, według której widzowie mieli podczas pokazów panikować i uciekać na widok dramatycznie zbliżającej się w stronę ekranu lokomotywy. Potęga kina od zarania.
Polewacz polany (1895)
Dwóch bohaterów. Jeden z nich polewa ogródek wodą z węża, drugi zaś – w ramach żartu – następuje na niego, odcinając dopływ wody. Zdejmuje nogę w momencie, gdy polewacz zagląda w wylot sikawki, co oczywiście sprawia, iż w konsekwencji dostaje wodą w twarz. Fabuła! Jedyny film braci Lumière, który może się nią poszczycić, co czyni go pierwowzorem filmu fabularnego, jak również komedii, ze względu na humorystyczny charakter sceny.
Co ciekawe, postać polewacza zagrał tutaj prawdziwy ogrodnik jednego z braci Lumière, zaś psotnika – nastoletni pracownik ich fabryki. Rzec można, iż wspólnie stworzyli film stanowiący kamień milowy w dziejach kinematografii.
Śmierć Marii, królowej Szkotów (1895)
Wyprodukowany przez Thomasa Edisona i trwający kilkanaście sekund film wsławił się jako pierwsze w historii zastosowanie efektu specjalnego. W praktyce to po prostu sztuczka montażowa – po tym, jak aktorka grająca Marię Stuart klęka w oczekiwaniu na egzekucję, następuje cięcie, a w kolejnym ujęciu zamiast żywej osoby leży już kukła. To właśnie jej zostaje odcięta głowa. Dziś jest to oczywiste, ale nie wykluczam, iż ówcześni widzowie mieli niemałą zagadkę, zastanawiając się, jak zrealizowano tę scenę.
Playing Cards (1896)
Francuski ogród, drewniany stół, a przy nim trójka mężczyzn. Dwóch oddaje się grze w karty, trzeci zaś czyta gazetę. W międzyczasie zostaje mu przyniesiona butelka wina, którą rozlewa sobie i przyjaciołom. Rozmawiają. Śmieją się. Ta prosta, trwająca nieco ponad minutę scena istotna jest z kilku powodów – zacznijmy od tego, iż to jeden z pierwszych (niewykluczone, iż pierwszy) remake’ów na świecie! Odtworzono w nim scenę nakręconą przez braci Lumière wcześniej w tym samym roku, a informacja, kto podjął się jej odtworzenia, to drugi i najważniejszy fakt dotyczący tego filmu.
Georges Méliès. Jeśli to nazwisko nie brzmi znajomo, spieszę z krótkim wyjaśnieniem. Méliès to kolejny pionier kina – zainspirowany wspomnianym wyżej pokazem braci Lumière z końcówki 1895 roku zapragnął tworzyć samemu, a Playing Cards to pierwszy efekt jego pracy (sam w nim zagrał jednego z mężczyzn), bardzo skromny w porównaniu do późniejszych dzieł. Wykorzystując doświadczenie iluzjonistyczne, zachwycał sztuczkami prezentowanymi na ekranie. Sprawdzał się w różnych formach, rozwiniętych później w gatunki filmowe.
Jego filmy do dziś zachwycają wyobraźnią, wykonaniem i lejącą się z ekranu pasją tworzenia (najsłynniejszy, Podróż na księżyc, omówimy później). Nakręcił ich ponad pięćset, do dziś zachowała się niespełna połowa – odpowiedzialny jest za to po części sam Méliès, który w akcie rozpaczy spowodowanym spadkiem popularności spalił negatywy i wrzucił je do Sekwany. Zniknął potem z życia publicznego i zajął się pracą w sklepie ze słodyczami, do czasu aż odkryli go na nowo dziennikarze, przywracając zainteresowanie jego osobą. Méliès zmarł w Paryżu w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat.
Pocałunek (1896)
Pocałunek nie byle jaki, bo pierwszy uwieczniony na filmie. Całuje się para broadwayowskich aktorów, May Irwin i John C. Rice, którzy jednocześnie odtwarzają finałową scenę z musicalu The Widow Jones. Powstały na zlecenie Thomasa Edisona film wywołał olbrzymie kontrowersje – w tamtych czasach pocałunki były wystarczająco gorszące już na scenie, a jako temat filmu już całkowicie skandaliczne. Kościół rzymskokatolicki wnosił o cenzurę, krzycząc o niemoralności, dziennikarze nie szczędzili ostrych słów, a na pokazy filmu przyjeżdżała choćby policja (bynajmniej nie po to, by pooglądać).
Po stu trzech latach od swojego powstania Pocałunek został wpisany na amerykańską listę National Film Registry, która honoruje dzieła budujące dziedzictwo kulturalne kraju.
After the Ball (1897)
Oburzenie, jakie wzbudził Pocałunek, nie przeszkodziło Georges’owi Mélièsowi w nakręceniu (już w następującym roku) filmu, który wprowadził do kinematografii nagość. Obsadził w nim aktorkę mającą później zostać jego żoną – Jehanne D’Alcy. Film przedstawia kąpiel kobiety po tytułowym balu – pomaga jej w tym służąca, która zdejmuje z niej kolejne warstwy ubrań, odsłaniając wreszcie pośladki, przez cały czas jednak będące w rajstopach. Mało fascynująca fabuła, wszak w tym akurat filmie liczy się przede wszystkim nagość. Filozofia jakże bliska dzisiejszym twórcom porno!
Scrooge, or, Marley’s Ghost (1901)
Pierwsza w historii adaptacja Opowieści wigilijnej Dickensa zwraca uwagę techniką wykonania i efektami specjalnymi, które – jak na tamte czasy – były iście imponujące, a i dziś robią wrażenie w momencie zestawienia ich z datą powstania. Dzięki technice nakładania na siebie obrazu udało się pokazać wizje prezentowane Scrooge’owi przez ducha Marleya, jak i również nadać przezroczystości samej zjawie.
Całość ma mocno teatralny wydźwięk (podejrzewa się zresztą, iż bazowano przy realizacji właśnie na sztuce teatralnej pod tytułem Scrooge), a kolejne sceny przerywane są planszami tekstowymi – warto nadmienić, iż to pierwsze ich użycie w historii kina! Niestety nie zachowała się całość nakręconego materiału.
Podróż na księżyc (1902)
Grupa naukowców decyduje się na ekspedycję na ziemskiego satelitę. Zostają tam wystrzeleni w rakiecie, a po przylocie trafiają na tubylców zamieszkujących powierzchnię księżyca. Wspomniany już wcześniej film Mélièsa to niesamowity popis wyobraźni i zaklęta w filmowej taśmie pasja tworzenia, której efektem jest dzieło robiące wrażenie choćby sto piętnaście lat po premierze. Urzeka fantastycznymi dekoracjami, pomysłem na konstrukcję scen i wizją kosmosu i księżyca. Ten ostatni to zresztą swoisty bohater jednego z najsłynniejszych kadrów w historii, pochodzący właśnie z tego filmu, bo któż nie kojarzy twarzy wpisanej w księżyc, do której oka wleciała właśnie kosmiczna rakieta? Inspiracją przy tworzeniu tego dzieła były dla Mélièsa powieści Juliusza Verne’a (podobnie jak przy późniejszej Podróży do krainy niemożliwości, częściowo opartej już konkretnie na powieści autora).
Uznawane za pierwszy w historii film science fiction dzieło doczekało się wersji manualnie pokolorowanej, jeszcze bardziej uwydatniającej szczegóły i jakość wykonania całości. Koniecznie zobaczyć!
Napad na ekspres (1903)
Na koniec schodzimy na ziemię z kosmosu i trafiamy na Dziki Zachód, gdzie toczy się akcja filmu Edwina S. Portera będącego pierwszym westernem w historii. Fabuła krąży wokół rabusiów dokonujących kolejne przestępstwa mające doprowadzić do obrabowania pociągu i jego pasażerów. W końcowej scenie, już po napadzie, oglądamy strzelaninę, w wyniku której przestępcy giną. Ostatnie ujęcie przedstawia jednego z wyjętych spod prawa, celującego i strzelającego w stronę publiczności – do sceny tej nawiązywał później między innymi Martin Scorsese w Chłopcach z ferajny. Poza byciem pierwszym z gatunku, z budżetem stu pięćdziesięciu dolarów (!), Napad na ekspres odznacza się również innowacją w dziedzinach technicznych; to jeden z pierwszych filmów, w których montaż pozwolił na przedstawienie kilku różnych scen dziejących się w tym samym czasie. Pościgi, strzelaniny, bójki – jakże ekscytujące musiało to być dla ówczesnych widzów!
Oglądanie tych filmów jest fascynujące również dzisiaj, ze względu na niesamowite wrażenie obcowania z historią i uczestniczenia w tym, co kształtowało dzisiejszą kulturę, a bez czego kino nie mogłoby istnieć. Mało tego, zapoznanie się z nimi jest tak odświeżające, jakby to one były dziś nowością nieznaną nikomu. Ponadczasowe świadectwo zapału pierwszych filmowców, cudowny zapis dawnego świata i podróż w czasie, na którą pozwolić może sobie każdy. Nie odmawiajmy sobie tej przyjemności.
korekta: Kornelia Farynowska









![FEN 60: Michał Hir skończył Dragańskiego przed czasem i wciąż jest niepokonany [WIDEO]](https://mma.pl/media/uploads/2025/11/FEN-60-Michal-Hir.webp)


![FEN 60: Olgierd Kozielski ekspresowo poddaje Pawlaka w starciu debiutantów [WIDEO]](https://mma.pl/media/uploads/2025/11/FEN-60-Olgierd-Kozielski-1.webp)




