"Wielki marsz" - kultowa dystopijna powieść mistrza grozy (wydana pierwotnie pod pseudonimem Richard Bahman) zostaje po raz pierwszy przeniesiona na wielki ekran. Za kamerą stoi Francis Lawrence, reżyser takich hitów jak "Jestem legendą", "Igrzyska śmierci" czy "Constantine". Film jest dystopijnym thrillerem, skupiającym się na cienkiej granicy między przetrwaniem a człowieczeństwem w realiach brutalnego systemu. To dramatyczna wizja niedalekiej przyszłości, w której ludzkie życie staje się stawką w zabójczej grze.
Mark Hamill: To już jego czwarty raz
W jednej z kluczowych ról występuje Mark Hamill, legenda kina, który w tym roku po raz kolejny pojawia się w ekranizacji Kinga. W "Życiu Chucka" Mike’a Flanagana, który do kin trafi już 1 sierpnia, zagrał Albiego Krantza, dziadka tytułowego bohatera.Reklama
Tym razem wciela się w postać Kapitana, enigmatycznego i budzącego grozę dowódcy marszu. Jego obecność na ekranie jest, jak mówią twórcy filmu, "jednocześnie mrożąca krew w żyłach, jak i boleśnie ludzka". To czwarta ekranizacja Kinga w której pojawił się Hamill, po występach w "Lunatykach", "Zagładzie domu Usherów" oraz wspomnianym "Życiu Chucka".
Reżyser zapowiada, iż ta ekranizacja mistrza grozy to jego najbardziej psychologiczny i osobisty film. "To opowieść o młodych ludziach w świecie, który przestał udawać, iż daje im wybór. Kinga napisał ją dekady temu, ale brzmi jakby powstała wczoraj" - mówi Lawrence.
"Wielki marsz": O filmie
Ameryka niedalekiej przyszłości. Jednym z najpopularniejszych wydarzeń medialnych jest transmisja dorocznego Wielkiego Marszu, w którym udział bierze pięćdziesięciu starannie wyselekcjonowanych nastolatków. Zasada jest prosta: kto zostaje w tyle, ten ginie. Marsz kończy się dopiero wtedy, gdy przy życiu pozostanie jeden uczestnik. Tu nie ma miejsca na sentymenty, przyjaźnie i wzajemną lojalność. Takie jest w każdym razie założenie organizatorów. Ale podczas morderczej drogi, każdy z zawodników ujawnia swoje prawdziwe oblicze, a rywalizacja przybiera nieoczekiwany obrót.