Wystarczy zobaczyć je na scenie, by przekonać się, iż pokochały taniec całym sercem. Lata treningów, ciężkiej pracy, do tego talent, wiara, iż się uda, przyjaźń, zaufanie i mamy receptę na sukces. Agnieszka Łapaj-Lewandowska, jej siostra Katarzyna Łapaj-Strzykowska, Kinga Furmaniak-Pogodska oraz Weronika Skórzewska – założycielki Konińskiego Teatru Tańca. Edukują, promują lokalnych artystów, miasto i taniec, poruszają współczesne tematy, o których opowiadają językiem ruchu. Przez pięć lat wspólnej działalności stały się cenioną i rozpoznawalną grupą, z której Konin może być dumny.
Obiecujące. Młode. Kobiety
Tańczą od najmłodszych lat. Mówią o sobie: „Dzieci Konina”. Od zawsze związane z tym miastem, do którego wróciły po studiach. – Zaczęło się od pasji. W dzieciństwie każda z nas uczestniczyła w pozalekcyjnych zajęciach w zespołach tanecznych. Teraz wszystkie jesteśmy instruktorkami.
Związałyśmy z tańcem swoje życie zawodowe.
Koniński Teatr Tańca w spektaklu „najpierw panie, potem siebie”, fot. Bartosz Furmaniak
Uczenie daje ogromną satysfakcję, jednak chciałyśmy być na scenie jako twórczynie. Ciągnęło nas do zrobienia czegoś większego. Połączył nas wspólny cel – stworzenie teatru. Stwierdziłyśmy, iż w Koninie są idealne warunki ku temu. jeżeli złączymy siły, to na pewno wyjdzie z tego coś dobrego, pięknego, perspektywicznego – tak o początkach teatru opowiada Katarzyna Łapaj-Strzykowska. – Wzajemnie się motywujemy i napędzamy. Z projektu na projekt kooperacja się rozwija i budujemy sieć kontaktów.
Co roku premiera
Stworzyły razem kilka spektakli. Pierwszy z nich, „Dowód bardzo osobisty” to rzecz o konińskiej społeczności, o tym, co ją łączy. Temat, z którym każdy mieszkaniec Konina może się utożsamić. Poprzez zagadnienia, które poruszył (ruch, aluminium, węgiel i ludzie), stał się niemal symbolem transformacji regionu powęglowego. – Mam takie bardzo wzruszające wspomnienie związane z realizacją filmu promocyjnego do tego spektaklu. „Dowód bardzo osobisty” opowiada między innymi o Festiwalu Dziecięcym w Koninie. Nagrywałyśmy materiał w amfiteatrze, który był miejscem festiwalu, a teraz jest zamknięty. Weszłyśmy na jego scenę po tylu latach! A my wszystkie miałyśmy okazję tam tańczyć jako dzieci.
Niezwykłe uczucie – wspomina Katarzyna Łapaj-Strzykowska.
„Usłane balonami” zachęca do refleksji nad tym, czym jest raj, do którego dążymy. „Sztetl”, powstały na podstawie książki „Uporczywe echo” Theo Richmonda, to druga część tanecznej opowieści o Koninie. To podróż w poszukiwaniu społeczności, której już nie ma. To przede wszystkim historia o odnowie, pamięci, nie tylko o unicestwieniu. Spektakl zaprezentowany przed budynkiem konińskiej synagogi wywoływał szczególnie przejmujące wrażenie i chwytał za gardło. Z kolei „Origami” to ruchowa kreacja mówiąca o egzystencji i konsekwencjach naszych działań. Najnowsza z produkcji „Najpierw pranie, potem siebie” z lekkim przymrużeniem oka traktuje zawód pojękiwacza, siewcę pesymizmu oraz frustracje dnia codziennego.
Do projektów zapraszani są tancerze z różnych zespołów z terenu Konina czy Wielkopolski.
W Domu Zemełki w Koninie, zdj. Bartosz Furmaniak
W przedsięwzięcia włączani są również specjaliści od dźwięku, światła. W kolejnych spektaklach twórcy się zmieniają, jednak trzon jest zawsze ten sam. – Ta nasza czwórka to baza. Bardzo silna baza – śmieje się Agnieszka Łapaj-Lewandowska. Ich dewiza to: Z projektu na projekt uparcie do przodu.
Wieczór choreografów
Dziewczyny dopięły swego i zrealizowały kolejną istotną rzecz, która chodziła im po głowach od dawna. Co takiego? Festiwal Sztuki Tańca „Wieczór Choreografów”. – Ta myśl zrodziła się w nas w czasie naszych wyjazdów zagranicznych do Meksyku, Szwecji czy na Litwę. Dlaczego nie spróbować i nie zaprosić tancerzy do nas? Planowałyśmy to od dwóch lat i w końcu się udało! To niezwykłe uczucie, widzieć efekty swojej pracy, tych wszystkich ludzi, którzy zawitali do Konina. Coś niesamowitego! – cieszy się Kinga Furmaniak-Pogodska. Jak podkreślają pomysłodawczynie, organizatorki i realizatorki w jednym, trzydniowe wydarzenie, w którym wzięli udział tancerze z całej Polski, nie miało charakteru konkursu czy rywalizacji. Oparte było na idei wymiany doświadczeń, wzajemnej inspiracji i obserwacji.
Taniec to dobro
Koniński Teatr Tańca w spektaklu „Dowód bardzo osobisty”, fot. Bartosz Furmaniak
Taniec to nieodłączny element ich życia. Pozwala otworzyć się, przełamać schematy, ukazać emocje, myśli, uczucia. Tańczą choćby we śnie albo podczas jazdy tramwajem. To jak odruch bezwarunkowy. Współpasażerowie dziwnie się wtedy patrzą na niekontrolowane machnięcie nogą czy ręką. – Taniec kojarzy mi się wyłącznie z dobrem, nie ze stresem czy kontuzjami. Może to zabrzmi banalnie, ale to jest coś, co ja lubię robić. Chodzę po domu, gotuję, sprzątam, leci jakaś muzyka i ja od razu się ruszam. Czuję się pewna siebie, gdy tańczę i to przeniosło się na inne płaszczyzny życia – podkreśla Katarzyna Łapaj-Strzykowska. – Jesteśmy bardziej tancerkami niż ludźmi – śmieje się jej siostra Agnieszka i dodaje: – Moi znajomi zarzucają mi, iż nie wychodzę z pracy. Ale mi to nie przeszkadza, bo ja o tańcu myślę 24 godziny na dobę.
Stojąc na scenie czuję się spełniona. To rzecz wyjątkowa, prestiżowa, odważna. o ile jestem w stanie stanąć na scenie, to mogę sobie poradzić z wieloma życiowymi sprawami.
Ich ambicją jest promowanie Konina oraz kreowanie mądrego i świadomego odbiorcy. – Nie chcemy zwalniać. Widzimy, iż im więcej jest kropek, czyli wydarzeń w kalendarzu, tym nam się lepiej działa i nas to motywuje. Osiągnęłyśmy całkiem niezły level w nieodmawianiu. Wszystko jesteśmy w stanie zrobić. Wszędzie jesteśmy w stanie pojechać i wszystko pogodzić ze sobą – mówi Agnieszka. A Kasia dodaje: – Jednocześnie zależy nam na projektach, żebyśmy chciały się pod tym podpisać, żeby było to zgodne z ideą naszego teatru. Cały czas walczymy o repertuar, by grać spektakle, które już powstały, uczyć wiedza, iż można do nich wracać. I aby tworzyć nowe.
Koniński Teatr Tańca pracuje teraz nad kolejnym spektaklem. Premiera w drugiej połowie 2024 roku.