Jedna z najbardziej rozpoznawalnych serii gier indie wraca na wielki ekran. Po niezbyt udanej pierwszej części twórcy serwują nam kontynuację w postaci Pięciu koszmarnych nocy 2. Czy sequel okazał się kompetentnym filmem w odróżnieniu od poprzedniczki?
Ponownie śledzimy losy Mike’a Schmidta i jego młodszej siostry. Po wydarzeniach z jedynki rodzeństwo próbuje ułożyć sobie życie na nowo, ale przeszłość nie chce dać im spokoju. Niefortunny bieg zdarzeń sprawia, iż protagonista trafia do oryginalnej Pizzerii Freddy’ego Fazbeara. Mike na swojej drodze spotyka starych znajomych i zupełnie nowe postacie oraz zostaje zmuszony do kolejnego starcia z animatronikami. Wynik tej konfrontacji zadecyduje o losie jego najbliższych.
Fabuła jest niestety mocno przewidywalna i nie ma tu za wiele do zaoferowania. Pojawiają się co prawda jakieś zwroty akcji, ale od razu wiadomo, co się wydarzy. Bohaterowie wciąż są dość płascy i jednowymiarowi, choć tym razem więcej czasu poświęcono Abby i Vanessie, dzięki czemu możemy je nieco lepiej poznać. Młodsza siostra głównego bohatera otrzymuje zaskakująco dużo czasu ekranowego, a Vanessa zyskuje kilka sekwencji flashbacków, które pokazują jej relację z ojcem, Williamem Aftonem. Dostajemy także wgląd w jej dziecięcą przyjaźń – element najważniejszy dla dalszej części historii. Mimo to wciąż jest to dość powierzchowne.
Josh Hutcherson wypada na szczęście na tyle sympatycznie jako Mike, iż mimo bardzo słabego scenariusza śledzimy jego losy z zaangażowaniem. Nowy bohater, Michael, grany przez Freddy’ego Cartera, okazuje się niestety strasznie jednowymiarowy. Przez większość filmu nie ma żadnego realnego znaczenia, aż do trzeciego aktu. choćby wtedy twórcy kilka z nim robią, poza najbardziej przewidywalnym zwrotem akcji, jaki tylko można sobie wyobrazić.
Fot. kadr z filmu Pięć koszmarnych nocy 2Historia jest tu możliwie jak najprostsza, ale film zdecydowanie nie stoi fabułą. Raczej nikt nie szedł na seans z nadzieją, iż jakiekolwiek wątki czy postacie zostaną rozwinięte w znaczący lub nieoczywisty sposób. Tak jak pierwsza odsłona, Pięć koszmarnych nocy 2 skupia się przede wszystkim na upchaniu jak największej ilości fanserwisu w niespełna dwóch godzinach. Jako wieloletni fan serii wiele razy uśmiechnąłem się na te mrugnięcia okiem. Po pewnym czasie zaczynają się one niestety robić mocno powtarzalne i monotonne. Gdyby twórcy trochę je ograniczyli, film mógłby być sympatycznym hołdem dla oryginału. Teraz jednak sprawia wrażenie, jakby chcieli wprost kupić sympatię fanów, zamiast po prostu opowiedzieć własną historię.
Jako horror produkcja wypada dość słabo. Większość scen, które miały budować grozę, okazuje się co najwyżej śmieszna. Nie traktuję tego jednak jako dużego problemu, bo w kontekście całego filmu pasuje to zaskakująco dobrze. Pięć koszmarnych nocy 2 jest wyraźnie skierowane do młodszej publiki — nastolatków, a może choćby dzieci — więc nie ma tu zbyt wiele przemocy. Za to dostajemy sporo scen komediowych, które faktycznie są bardzo zabawne. Wielokrotnie śmiałem się na głos podczas seansu. Raz dlatego, iż twórcy rzeczywiście to planowali, innym razem przez to, jak nieudolnie próbowali posklejać całość.
Fot. kadr z filmu Pięć koszmarnych nocy 2Pięć koszmarnych nocy 2 w żadnym wypadku nie jest dobrym filmem. Fabuła jest głupia i pełna dziur, postacie są z kartonu, a pod względem wizualnym produkcja również nie ma wiele do zaoferowania. Mimo to film dostarcza sporo rozrywki, a twórcy podchodzą do całości z dużym dystansem. Dla widzów, którzy mają ochotę na głupkowaty horror, jak najbardziej warto go polecić. jeżeli jednak szukacie czegoś na poziomie — tutaj tego nie znajdziecie.
Fot. główna: materiały prasowe








