Większość dorosłych ludzi potrafi odróżnić dobro od zła i dobre od złego. Zasady moralne człowieka w większości państw świata są w istocie takie same. Pomagać rodzinie, nie krzywdzić słabszych, chronić kobiety i dzieci. Wszystko to jest zapisane w naszym genetycznym i mentalnym kodzie, dzięki czemu ludzie nauczyli się przetrwać i rozwijać. Sprawiedliwie mówiąc, radzimy sobie z tym całkiem nieźle. Ale i u nas zdarzają się momenty, gdy stare, znane wszystkim prawdy są poddawane w wątpliwość.
Na przykład rodzice. Wszyscy wiemy, iż należy ich cenić i kochać, bez względu na wszystko. A jednocześnie znaczna liczba ludzi zgodzi się z twierdzeniem, iż jeżeli rodzice sami w sobie są złymi ludźmi, którzy zachowywali się okropnie i przez cały czas tak postępują, to można, a choćby trzeba ich unikać. To samo dotyczy krewnych, a w pewnym stopniu choćby dzieci. Okazuje się, iż główne moralne zasady ludzkości rozpadają się, jeżeli umieścić je w niezbyt wygodnych dla nas ramach. I ten fakt stawia wielu ludzi w zupełnie niezręcznej sytuacji.
Do ostatniej chwili nie chciałam nikomu o tym mówić, ale teraz nie mam już siły tego znosić. W naszym z mężem życiu ponownie pojawił się jego ojciec, a mój teść — stary pijak, kobieciarz i po prostu człowiek bez żadnego sumienia. Nie widziałam go przez 7 lat i gdybym w ogóle go nie zobaczyła, wcale bym nie żałowała. Ale niestety, jego zdrowie okazało się zadziwiająco mocne. Tak więc, najwyraźniej, wszyscy będziemy musieli go jeszcze jakiś czas znosić.
Uwierzcie, nie oczerniam go bez powodu. Ten człowiek jest naprawdę tak okropny, jak go opisuję. Osiem lat temu pobraliśmy się z moim mężem i jako młoda żona przeprowadziłam się do jego domu. Wcześniej mieszkał z rodzicami w domu jednorodzinnym, ponieważ było tam stosunkowo dużo miejsca i nie było specjalnej potrzeby się wyprowadzać. Byłam prostą dziewczyną, gotową na wszystko dla swojego wybranka. Więc nie było dla mnie istotne, iż teraz musiałam mieszkać z mężem i jego rodzicami.
Moi mama i tata podarowali nam trochę pieniędzy, ale postanowiliśmy ich nie wydawać, tylko włożyć do banku, jako początek na zakup własnego mieszkania. Nie, mój posag nie był tak duży, jak można by pomyśleć. Ale mimo to, to już było coś. Czas płynął, kochaliśmy się z Kamilem i żyłam nadzieją na naszą cichą i szczęśliwą przyszłość.
Jedynym problemem był mój teść. Jak już mówiłam, ten człowiek zawsze miał słabość do alkoholu. I w rezultacie można było się po nim spodziewać wszystkiego. Awantury, tłuczenie naczyń i mebli, krzyki od nocy do rana i tak dalej. Mój mąż w żaden sposób nie chciał rozwiązać tego problemu, jakbym go nie prosiła. Mówił, iż nie zamierza podnosić ręki na ojca, bez względu na wszystko. Maksimum, co mogę sobie przypomnieć, to kilka sprzeczek między nimi na ulicy, gdy teść udawał, iż rozumie, jak okropnie się zachowuje.
Ale najbardziej niewybaczalny przypadek miał miejsce około miesiąc przed odejściem mojego teścia z domu. W dzień, gdy mąż był w pracy, a teściowa pojechała na targ, teść jednoznacznie zasugerował mi, iż nie miałby nic przeciwko romansowi ze mną. Gdy zrozumiałam, do czego dąży, byłam po prostu w szoku i urządziłam histerię na miejscu. Dobrze, iż od razu się wycofał i nie musiałam nikogo wołać na pomoc. Po dokładnym przemyśleniu postanowiłam nie mówić o tym mężowi, aby nie powodować jeszcze większych problemów.
A po miesiącu teść sam odszedł z domu. Ale nie z powodu tej sytuacji, która miała miejsce niedawno, nie. Okazało się, iż jego starsza siostra zostawiła mu w spadku dużą sumę pieniędzy. A dokładniej, około 10 tysięcy dolarów. Z czego bardzo się ucieszył. Po kilku dniach rozmyślań nad możliwościami, jakie na niego spadły, ojciec mojego męża zdecydował, iż nie chce już pozostawać w rodzinie. Dał synowi 2 tysiące, a sam odszedł z resztą pieniędzy gdzieś, gdzie dużo nalewają i wcale nie potępiają. choćby oficjalnie nie wystąpił o rozwód. Był i zniknął, jak to mówią.
Przez te 7 lat, gdy go nie było, z mężem zdążyliśmy kupić niezłe mieszkanie i przeprowadzić się. Jedyny plus małego miasteczka to dostępne nieruchomości. Urodził nam się syn i teraz żyjemy tak, jak zawsze chcieliśmy. Ale na horyzoncie ponownie pojawił się teść. I to psuje mi nastrój gorzej niż jakiekolwiek smutne wieści. Już zdążył porozmawiać z Kamilem, naopowiadał mu, jak tęsknił za synem, jak chce pobawić się z wnukiem i jaka moja teściowa jest wstrętna i pamiętliwa, bo nie wpuszcza swojego prawowitego męża do domu! No to jest dopiero bezczelność.
Ponadto, nie zapomniał o starym długu. O tych pieniądzach, które kiedyś zostawił mojemu mężowi. Jakieś 2 procent od całej sumy, którą zapisała mu siostra! No, pomyślcie, przecież jesteś ojcem! Mógłby i nic nie dawać, byle tylko moje oczy cię więcej nie widziały. Rozumiem, iż chce się wprowadzić do naszego mieszkania, mamy akurat mały wolny pokoik. Ale jestem kategorycznie przeciwna i mówię o tym mężowi wprost.
Jednak Kamil jest człowiekiem łagodnym. Kocha rodziców i trudno mu odmawiać swojemu ojcu, choćby takiemu. Widzę, jak próbuje siedzieć na dwóch stołkach tylko dlatego, iż nie chce nikogo urazić. Ale tak się nie da, mówię to na pewno. Zasady moralne człowieka nie mieszczą się w żadnych ramach! Pozostaje ostatni środek. Opowiedzieć o tym, jak jego ojciec kiedyś się do mnie zalecał. Do ostatniej chwili nie chciałam używać tej karty, ale chyba będę musiała. Co będzie dalej, Bóg jeden wie. Ale swojej przestrzeni będę bronić do końca!