Pełna brawurowej odwagi reinterpretacja klasycznej baśni braci Grimm o Kopciuszku. "Brzydka siostra" w kinach od 4 lipca!

wizaz.pl 8 godzin temu
Zdjęcie: mat. prasowe Best Film


„Brzydka siostra” to kino gatunkowe najwyższej jakości idealnie wpisujące się w popularną ostatnimi czasy, za sprawą „Titane” czy „Substancji”, poetykę, ale czerpie też inspiracje z kina Davida Cronenberga. Reżyserka Emilie Blichfeldt, posługując się formułą kina kostiumowego, opowiada o bardzo aktualnych problemach – dyktacie piękna, niezdrowych wzorcach czy tym, jak zmienia się ciało. Film, który okazał się przebojem Sundance Film Festival i Berlinale, częściowo kręcony był w Polsce, a w drugoplanowych rolach podziwiać możemy Katarzynę Herman i Agnieszkę Żulewską. Oto kilka słów od reżyserki na temat nowopowstałego dzieła.

Piękno jako horror i nowa interpretacja baśni braci Grimm

Złożonym konceptem na film „Brzydka siostra” był „beauty horror” inspirowany body horrorem oraz mizoginiczną doktryną mówiącą, iż „kto chce być piękny, musi cierpieć”. Film stanowi moją analizę zjawiska tyranii piękna oraz tego, jak zjawisko to wpływa na młode kobiety. Ten motyw jest dla mnie bardzo osobisty, ponieważ przez lata zmagałam się, aby zaakceptować wygląd swojego ciała oraz znaleźć swoje miejsce w ramach pojęcia kobiecości. Opowiadając tę historię, pragnę zanurzyć widzów w doświadczeniu Elwiry – wywołać u nich empatię, dyskomfort oraz refleksję. Odzwierciedlając jej fizyczny ból w ciałach widzów, miałam nadzieję stworzyć wewnętrzne połączenie, które zainspirowałoby do konstruktywnych przemyśleń.

Przeżycia Elwiry dobitnie ukazują agonię dążenia do nieosiągalnych standardów fizycznego piękna. Inspiracją był dla mnie David Cronenberg i jego podejście do gatunku: fizyczne przeobrażenia są metaforą wad, dylematów, czy też wewnętrznych lęków postaci, a wręcz politycznym komentarzem na temat tego, jak społeczeństwo wpływa na jednostkę.

Mój film czerpie również z opowieści o Kopciuszku, szczególnie w wersji braci Grimm, gdzie siostry Kopciuszka okaleczają sobie stopy, byle tylko pasował na nie pantofelek. Ta ponadczasowa baśń istnieje w niezliczonych wersjach – od odniesień biblijnych, po chiński folklor, znane wersje francuską i niemiecką, czy też słabiej znaną czeską adaptację z lat siedemdziesiątych XX wieku, która cieszy się ogromnym uznaniem w Norwegii i Niemczech. Zamiast trzymać się jednej wersji, zdecydowałam się połączyć elementy, które najmocniej do mnie przemawiały, dodając moją własną interpretację. Przecież to zmyślone opowieści, podania ludowe, przekazywane z pokolenia na pokolenie drogą ustną. Te opowieści miały za zadanie bawić, ale równocześnie przekazywać najważniejsze wartości.

Chociaż łatwo byłoby stworzyć współczesną wersję Kopciuszka, od samego początku byłam zdecydowana, iż historia ta powinna rozgrywać się w bliżej niekreślonym czasie, „dawno, dawno temu”. Ta decyzja podkreśla, iż motywy prezentowane w filmie oczywiście rezonują z aktualną sytuacją, ale są przede wszystkim ponadczasowe i zakorzenione w kulturalnej tradycji, która od wieków kształtuje nasze rozumienie piękna i tożsamości.

Strona wizualna i miejsce powstawania zdjęć

Estetyka filmu inspirowana była w dużym stopniu wschodnioeuropejskim kinem baśniowym z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Filmy te słyną z nieupiększonego realizmu, gotyckiej scenografii, tradycyjnie tworzonych efektów specjalnych oraz naturalnego oświetlenia. W filmach tych osiągnięto idealną równowagę między tym, co realne, a tym, co nierealne, tworząc niesamowity realizm magiczny, który stał się główną inspiracją dla „Brzydkiej siostry”.

Zanim jeszcze rozpoczęłam współpracę z autorką kostiumów Manon Rasmussen, bardzo angażowałam się w tworzenie garderoby. Jestem wielką pasjonatką mody i na wczesnym etapie prac przeprowadziłam dogłębny research, określając sylwetki, okresy oraz detale, które pasowały do mojej wizji filmu. Konsultowałam się choćby z ikoną mody Lady Amandą Harlech. Chociaż niektórzy projektanci uznali moją wizję za niekonwencjonalną, Manon od razu zapałała do niej entuzjazmem. Jej ogromna wiedza – budowana w ramach współpracy z Larsem von Trierem przy wszystkich jego filmach oraz potwierdzona 17 nagrodami Duńskiej Akademii Filmowej – przyczyniła się do tego, iż każdy kostium wydaje się autentyczny. Ma ona niezwykły talent do tworzenia kostiumów, które są przedłużeniem postaci. Wykorzystuje znoszone, zszywane tekstury, aby aktorzy czuli się dobrze w swoich rolach. Wspólnie bawiłyśmy się ikonicznym wizerunkiem disnejowskiego Kopciuszka i jej sióstr, łącząc te projekty z modą późnego XIX wieku, kiedy chirurgia plastyczna zaczęła wyodrębniać się jako dziedzina medycyny.

Chociaż kręcenie na taśmie byłoby moim marzeniem, wymogi logistyczne i budżetowe mojego debiutanckiego filmu fabularnego, gdzie pojawia się duża obsada, zamki, zwierzęta, tradycyjnie tworzone efekty specjalne i wielki bal, sprawiały, iż było to nieosiągalne. Na szczęście mój operator, Marcel Zyskind, przeniósł swoją pasję do celuloidu na format cyfrowy, uzyskując chropowatą, zbliżoną do taśmy filmowej jakość obrazu dzięki zastosowaniu odpowiednich technik, użyciu ciężkich filtrów oraz zabawie wazeliną i zoomem.

Kolejnym wyzwaniem było znalezienie adekwatnych lokacji. Ostatniego dnia rozpoznania znaleźliśmy cudowny zamek w Gołuchowie w Polsce, który stał się centralną lokacją tego filmu. Zamek królewicza okazał się jeszcze trudniejszy do znalezienia, ale w końcu natrafiliśmy na zachwycającą salę balową w ruinach opactwa cysterskiego w Lubiążu w Polsce.

Mieliśmy szczęście, iż w Polsce prowadzone były na szeroką skalę prace konserwatorskie mające na celu przywrócenie świetności zabytkom architektonicznym. Na przykład skradziona przez hitlerowców z zamku w Gołuchowie manualnie malowana tapeta została skrupulatnie odtworzona przez lokalnych artystów w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Byłam zaskoczona, iż renowacja starych zamków (lub jej brak) może być dla naszego filmu jednym z największych wyzwań. Realizując ten projekt, zdałam sobie sprawę, jak ważne jest to, byśmy dbali o nasze dziedzictwo kulturowe. Zrozumiałam również, iż prace konserwatorskie muszą być prowadzone na najwyższym poziomie, bo w przeciwnym razie mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku.

Muzyka w „Brzydkiej siostrze”

Jeśli chodzi o wykorzystaną w filmie muzykę, na wczesnym etapie inspirowałam się kultowymi soundtrackami z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku takimi jak „Bilitis” Francisa Lai, jak również utworami Goblin oraz Harolda Budda. Od początku chciałam wykorzystać harfę, syntezatory oraz kocioł, a nasz wiodący kompozytor, Kaada, genialnie wprowadził moją wizję w życie. W ostatniej fazie montażu wspólnie z montażystką Oliveą Neergaard-Holm zdałyśmy sobie sprawę, iż film potrzebuje bardziej współczesnych dźwięków – czegoś, co byłoby zakorzenione w dzisiejszym świecie. W filmie staraliśmy się unikać anachronizmów (chociaż aparat ortodontyczny z pewnością nie jest z epoki), jednak brakowało mu pewnej dozy ironii, aby widzowie mogli utożsamić się nie tylko z postaciami, ale także z duchem obecności autora. Lubię filmy, w których można zatracić się w postaciach oraz cieszyć się łącznością z osobą, która opowiada daną historię. Znalazłyśmy album norweskiej artystki Vilde Tuv „Melting songs i zakochałyśmy się w tych dźwiękach. Vilde Tuv idealnie uchwyciła istotę skrajnie romantycznej młodej dziewczyny – twardej, a zarazem delikatnej, ironicznej, a zarazem szczerej. Vilde skomponowała dwa oryginalne utwory oraz dodatkowe motywy do filmu, co bezszwowo połączyłyśmy z kompozycjami Kaada. Ich muzyka w połączeniu zmieniła ten film w coś bardziej niespodziewanego i ponadczasowego, wynosząc go ponad przeciętność.

Obsadzenie Lei Myren

Ponieważ ten film to baśń, chciałam obsadzić aktorów o szerokim spektrum umiejętności, którzy potrafiliby odegrać absurdalne i uniesione emocje, mimo wszystko zachowując kontakt z rzeczywistością oraz ludzki wymiar granych postaci. Jestem bardzo otwarta w kwestiach obsadowych. Nie mam wcześniejszych założeń, jak dana postać powinna wyglądać lub jak ma być przedstawiana. jeżeli o mnie chodzi – dana postać ożywa podczas przesłuchań dzięki interpretacji aktorskiej. Proces obsadzenia głównych ról był dużym wyzwaniem aż do momentu, gdy niespodziewanie pojawiły się adekwatne osoby.

Co chyba oczywiste, największym objawieniem okazała się Lea Myren grająca Elwirę, przyrodnią siostrę Kopciuszka. Byłam nią oczarowana już od pierwszego przesłuchania. Kiedy na nią spojrzałam, od razu zobaczyłam Elwirę. Bezpretensjonalna powierzchowność Lei, jej świetne wyczucie komediowe oraz niesamowite zaangażowanie od razu pokazały, iż idealnie pasuje do tej roli. Jednak dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, jakim jest dla nas darem. Jej bezkompromisowe i szczere przedstawienie Elwiry – rozdartej między niewinnością a marzeniami, popadającą w szaleństwo i ból - jest niezapomniane i przełamuje schematy. Lea uosabia wszystko, czym żałuję, iż nie odważyłam się być jako młoda kobieta, wolna od ograniczeń wynikających z prób udoskonalenia swojego ciała. Nie tylko jest niezwykle utalentowaną aktorką, ale również promieniem nadziei i inspiracji dla przyszłych pokoleń dziewcząt i kobiet.

O byciu „przyrodnią siostrą”

W bajkach postaci są czarno-białe: albo nieskazitelnie dobre, albo złe do szpiku kości. W naturalny sposób sympatyzujemy z Kopciuszkiem, a przyrodnimi siostrami i macochą gardzimy. W wersji braci Grimm siostry są opisane jako złe, ale fizycznie podobne do Kopciuszka. Walt Disney czerpał z francuskiej wersji Charlesa Perraulta i przyjął założenie, iż piękno wewnętrzne i zewnętrzne są współzależne – dobroć jest cechą osób pięknych, podczas gdy brzydota oznacza okrucieństwo. Siostry przyrodnie są wyśmiewane, ponieważ mają wielkie nosy, wielkie stopy i w pożałowania godny sposób wierzą, iż mogłyby zdobyć względy królewicza.

Jako dziecko podzielałam takie opinie. Marzyłam, żeby być jak Kopciuszek, śmiałam się z niezgrabności jej przyrodnich sióstr. Kiedy ponowienie przeczytałam baśnie braci Grimm w dorosłym wieku, a szczególnie wróciłam do sceny, gdy jedna z sióstr obcina sobie palce, żeby szklany pantofelek zmieścił się na jej stopę, zmieniłam zdanie. Po raz pierwszy poczułam współczucie dla niej i jej desperacji. Wyśmiewanie się z niej i drwiny z jej pragnień wydały mi się niesprawiedliwe. Z doświadczenia wiedziałam, jakie to uczucie chcieć być wybraną – czy to przez księcia, czy po prostu przez chłopaka – oraz znałam uczucie zawodu, kiedy nie spełniasz niemożliwych do spełnienia standardów. Bez względu na to, jak bardzo się starałam, nie mogłam wcisnąć na siebie pantofelka Kopciuszka, bo sama też jestem jak jej przyrodnia siostra.

Kiedy to sobie uświadomiłam, poczułam potrzebę, żeby ponownie opowiedzieć tę historię, ale w zmieniony sposób. Chciałam ożywić wszystkie postaci i uwolnić je od sztywnych archetypicznych ram. Kopciuszek nie jest po prostu ideałem. Jest dziewczyną, która ma swoje sekrety, o których nie opowiedzieli nam bracia Grimm, Perrault, ani Disney. Nie chciałam jednak odwrócić tej historii w ten sposób, iż teraz sistra jest bohaterką pozytywną, a Kopciuszek czarnym charakterem. Szukałam sprawiedliwej oceny.

Kiedy zdamy sobie sprawę ze społecznych i ekonomicznych uwarunkowań tej historii, irracjonalne działania bajkowych postaci stają się zrozumiałe. W tamtych czasach wyjście za mąż było często dla kobiet niezbędne dla przeżycia oraz zachowania mobilności społecznej. Wygląd był ich największym kapitałem, a niepowodzenie w zamążpójściu oznaczało katastrofę. Ale choćby w ramach tego schematu wiele kobiet marzyło o prawdziwej miłości i przypadkowym spotkaniu z ukochanym, a w marzeniu tym awans społeczny i prawdziwe uczucie łączyły się ze sobą. Chciałam oddać tę złożoność pragnień, opowiadając tę historię zgodnie z moją interpretacją.

Historia siostry Kopciuszka, długo przemilczana, zasługuje na to, by została opowiedziana i stała się ważnym komentarzem na temat opresyjnych standardów, które przez cały czas kształtują nasze życie. Zrobiłam ten film dla młodej Emilie, która miała duże stopy i nie czuła się pewnie wśród chłopców. Zrobiłam ten film dla wszystkich młodych dziewczyn, które myślą, iż są brzydkie i ten ciężar je przytłacza. Mam jednak nadzieję, iż ten film trafi do szerszego grona odbiorców, ponieważ kwestie, które porusza – dotyczące tego, co uważamy za atrakcyjne i kto o tym decyduje – dotyczą nas wszystkich. Sympatyzując z Kopciuszkiem i wyśmiewając się z sióstr, zostałyśmy wmanewrowane w zdradę własnych ideałów. Jest tylko jeden Kopciuszek. My, wszystkie pozostałe – starając się wcisnąć na stopę szklany pantofelek – jesteśmy jej przyrodnimi siostrami.

na podstawie materiałów prasowych Best Film

Idź do oryginalnego materiału