„Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu”. Recenzja Skiby

angora24.pl 19 godzin temu

Joanna Szczepkowska w swym autorskim spektaklu dowcipnie komentuje tę swoistą „wojnę światów”, która objawia się nie tylko wzajemnym niezrozumieniem, ale też komicznymi sytuacjami. Oba te światy mogą funkcjonować niezależnie obok siebie, ale gdy zaczynają się przenikać, konflikt i brutalne zderzenie są nieuchronne.

„Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu”, to spektakl o starzejącej się pianistce, która tak dalece oddała się sztuce, iż zaniedbała podstawowe sprawy życiowe. Ktoś zawsze się nią opiekował i załatwiał prozaiczne sprawy związane z codziennym funkcjonowaniem. Od lat pianistka żyje na uboczu, targana traumatycznymi wspominkami.

Pewnego dnia do jej mieszkania trafia przypadkowo młody człowiek. Typowy niewolnik telefona. Uzależniony od internetu i ciągłych rozmów ze znajomymi. Jak się niedługo okaże, także pianista. Spotkanie tych dwojga to nieustanny korowód zabawnych nieporozumień. Technologiczna wojna światów w rozkwicie. Odrealniona pianistka opowiada swój sen o pingwinach, gdy tymczasem młody człowiek z telefonem przy uchu bierze to za rzeczywistość i próbuje wraz ze znajomymi utworzyć fundację, która pingwiny będzie ratowała. Akcja z pingwinami ma być katapultą medialną kariery zespołu, którego liderem jest młody pianista.

Próba wybicia się na zagrożonych wymarciem pingwinach z topniejących lodowców to oczywiście kpina z tego, jak dzisiaj funkcjonują media. Pośpiech, powierzchowność, dmuchana sensacja są tu bogami. Karkołomne, zabawne, ale też przerażająco prawdziwe sceny spektaklu wzbudzają żywą reakcję widowni.

Od zawsze twierdziliśmy, iż to pokolenie PRL miało gorzej, bo był stan wojenny, niedobory towarów, bieda, beznadzieja, kolejki po wszystko i zamknięte granice. Dziś, gdy cały świat mamy w kieszeni w postaci nowoczesnych urządzeń komunikacyjnych, okazuje się, iż szczęście także może być trudno osiągalne, a zagrożeń i pułapek nie brakuje.

Coraz więcej badań potwierdza, iż nadużywanie internetu, życie z telefonem przy uchu, rozpraszanie uwagi na setki mało ważnych informacji, które niczym sieciowe tsunami trafiają nam do głowy, powodują powolną zgniliznę mózgu.

Zderzenie młodego ze starym w spektaklu Szczepkowskiej pokazuje w krzywym zwierciadle skalę zagrożeń rozwoju technologii, która potrafi zawładnąć człowiekiem w całości. Warto zobaczyć ten spektakl, by przekonać się, iż zacofanie cyfrowe może mieć swoje dobre strony.

Idź do oryginalnego materiału