Peacemaker był jednym z największych serialowych zaskoczeń. Wydawał się spin-offem, którego nikt nie chciał, a okazał się być takim, którego każdy potrzebował. Czy drugi sezon utrzymał wysoki poziom ustanowiony przez Jamesa Gunna?
Fabuła tym razem kręci się wokół dwóch głównych wątków. Pierwszym z nich dotyczy innego wymiaru, przypadkowo odkrytego przez głównego bohatera. Mowa tu o rzeczywistości, w której jego brat żyje, ojciec jest kochający, a Christopher wraz z nimi jest najsławniejszym bohaterem świata. Drugi wątek skupia się na organizacji A.R.G.U.S, na czele której stanął Rick Flag Sr., starający się schwytać Peacemakera – teoretycznie za łamanie przepisów dotyczących multiwersalnych portalów, w praktyce jest to jednak zemsta za śmierć syna, którą widzieliśmy w Legionie Samobójców Jamesa Gunna.
Największą zaletą serialu Peacemaker pozostaje dla mnie główna ekipa serialu oraz przede wszystkim ich relacje. W pierwszym odcinku widzimy, jak każdy z bohaterów znalazł się w zupełnie innym miejscu po wydarzeniach z finału pierwszego sezonu. Z uwagi na to rozproszenie nie wszyscy utrzymali ze sobą kontakt. Od razu widać, iż Peacemaker i Adebayo pozostają najbliższymi przyjaciółmi, natomiast Economos odbiera telefony od Adriana tylko dlatego, iż to jego jedyny sposób, by z kimś porozmawiać. Wraz z postępem fabuły, 11th Street Kids ponownie zaczynają jednak ze sobą współpracować. To właśnie wtedy serial na dobre się rozkręca. Oglądanie ich wspólnych scen dostarcza dużo przyjemności. Aktorzy mają ze sobą ogromną chemię, a ich dialogi są świetne, choć momentami wydają się zbyt „uśmiesznione”. Niestety, nie jest już tak dobrze, gdy pozostawimy te postacie samym sobie.
Tytułowy bohater bez dwóch zdań jest najlepiej napisany z całej obsady. Gdy słyszę multiwersum, zaczynam mieć nieprzyjemne odruchy, natomiast tutaj wykorzystano to doskonale. Zamiast używać tego jako wytrychu na fanservice, posłużyło to do głębszego rozwinięcia postaci Chrisa oraz lepszego ukazania jego emocji. Sceny, w których rozmawia ze swoim bratem, potrafią naprawdę uderzyć. Przypominają nam, ile bohater stracił, co sprawia, iż jego chęć porzucenia własnego świata, pomimo bycia lekkomyślną, jest w pełni zrozumiała. John Cena ma też okazję pokazać tutaj swój talent aktorski w paru rozrywających serce scenach, szczególnie w przedostatnim odcinku.

Bardzo podobał mi się rozwój Johna Economosa. Postać, którą można by ukazać jako typowego nerda, nabiera tutaj dodatkowych warstw. W trakcie fabuły widzimy, jak – pomimo bycia strachliwym wobec wszystkiego – zmuszany jest on do ciągłych aktów odwagi. I za każdym razem jest on w stanie pokonać swój strach dla dobra przyjaciół. Poza Peacemakerem jest on moim ulubionym elementem obsady tego sezonu. Niestety, reszta ekipy już nie dostała tyle dobrego.
Adebayo i Vigilante są bohaterami o niewykorzystanym potencjale. Wątek relacji Adebayo z żoną był praktycznie fillerem, który jest tu tylko po to, by bohaterka mogła mieć cokolwiek. Vigilante jest tutaj wyłącznie po to, by rzucać śmieszne teksty. Aż prosiło się, by dać mu jakiś bardziej poważny wątek, by ukazać go z innej strony. Jedyne, co dostaliśmy, to powtarzające się żarty o jego ogromnej wiedzy o zwierzętach. Dalej uważam go za sympatyczny dodatek, głównie dzięki Freddiemu Stromie, który zagrał go bezbłędnie. Szkoda tylko, iż postać z takim potencjałem dalej nie była niczym więcej niż comic reliefem.
Postać Emilii Harcourt jest moim zdaniem wykorzystana trochę lepiej, choć tu również nie można się wiele spodziewać. Wątek wdawania się w bójki w barach jest bardzo w duchu postaci, natomiast mógł on być delikatnie skrócony. Jest ona jednak w lepszej pozycji z uwagi na to, iż sezon ten bardzo mocno skupia się na jej relacji z Chrisem.
Rick Flag Sr. jest bardzo dobrym i niejednoznacznym antagonistą. Ciężko powiedzieć, czy bliżej mu do bohatera, czy do egocentryka działającego wyłącznie dla własnych interesów. Od początku wiadomo, iż jego głównym motorem napędowym jest chęć zemsty, natomiast w trakcie odcinków co chwila podaje on całkiem racjonalne argumenty, by usprawiedliwić swoje działania. Widz zastanawia się wtedy, czy są to zwykłe wymówki, czy realna motywacja. Inne postacie z A.R.G.U.S., takie jak Sasha Bordeaux czy Tim Meadows, również działały rewelacyjnie i dodawały dużo życia oraz kolorytu całej organizacji.

Pod względem realizacji Peacemaker, przez cały czas jest to jeden z najlepszych seriali superbohaterskich. Gunn już wielokrotnie udowodnił, iż w tym gatunku nie ma sobie równych. Tutaj nie jest inaczej. Sceny akcji są świetnie nakręcone, a efekty specjalne są na naprawdę dobrym poziomie. Momenty, gdzie postaci muszą porozmawiać, mają odpowiednie tempo, pozwalając widzowi oglądać je z zainteresowaniem oraz poczuć odpowiednie emocje. Soundtrack, jak w każdej produkcji reżysera, jest bardzo dobry i na pewno będziecie dodawali wiele z tych piosenek na swoje playlisty. Piosenki te bardzo dobrze podbudowują też sceny, w których zostały wykorzystane.
Czy warto obejrzeć 2. sezon Peacemaker? Zdecydowanie tak. Pomimo moich krytycznych głosów, uważam, iż to dalej świetny serial, który dostarczy wiele rozrywki oraz uderzy emocjonalnie niczym buldożer. 11th Street Kids pozostają grupą niezwykle sympatycznych postaci, których losy chcemy śledzić i z którymi nie chcemy się żegnać aż do samego końca. Wiem, iż będę tęsknić za tymi postaciami i z niecierpliwością wypatrywać kontynuacji ich losów.
Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe