Jak przypomina portal "Pomponik", nazwisko Pauliny Smaszcz nie znika z pierwszych stron gazet i portali plotkarskich. Przez lata starała się, żeby nie postrzegano jej aktywności przez pryzmat medialnej aktywności i popularności media. W ostatnim czasie jednak choćby niezbyt dociekliwy obserwator może stwierdzić, iż buduje swój wizerunek właśnie na tym, iż była kiedyś żoną Macieja Kurzajewskiego.
Rozstali się po 20 latach
Paulina Smaszcz i Maciej Kurzajewski rozstali się po 23 latach małżeństwa. Smaszcz wskazywała, iż rozwód był jej pomysłem. Z jej słów wynikało, iż mąż ograniczał jej potencjał, nieustannie podcinając jej skrzydła.
W książce "Bądź Kobietą Petardą! Jak zająć się sobą i żyć świadomie" przekonywała, iż najbardziej brak wsparcia ze strony męża odczuła w chwili, kiedy przyszło jej się mierzyć z poważną chorobą.
Smaszcz borykała się z poważnymi problemami z kręgosłupem, które omal nie przykuły jej do wózka inwalidzkiego. Choć ostatecznie udało jej się uniknąć kalectwa, zdała sobie sprawę, iż musi zacząć nowy rozdział życia, w którym nie ma dla Macieja Kurzajewskiego miejsca.
Wzloty i upadki
Po rozstaniu z mężem Paulina Smaszcz kreowała się na osobę, której wreszcie udało się znaleźć szczęście, rozwinąć skrzydła i spełnić wszystkie zamierzenia. Ten starannie zbudowany wizerunek runął niczym domek z kart, kiedy na jaw wyszedł związek Katarzyny Cichopek i Macieja Kurzajewskiego.
W ostatnim roku nie raz mieliśmy okazję słyszeć i czytać wiele wypowiedzi Pauliny Smaszcz, w którym główny nacisk położony jest właśnie na jej małżeństwo z Kurzajewskim i fakt, iż była kiedyś żoną. Tego samego tematu dotyczył jeden z ostatnich wpisów Kobiety Petardy. Postawiła w nim dość śmiałą tezę, iż lepiej być wdową, niż rozwódką.
"A ja mam taką refleksję, iż w tym kraju lepiej być wdową, niż byłą żoną. Chociaż społeczeństwo niesłusznie patrzy na wdowy z litością, bo czasem jest to dla nich jedyna droga do wolności. A na byłe żony, społeczeństwo patrzy z nienawiścią, bo miały odwagę, bo mówią jak było i jeszcze znajdują w sobie, apetyt na życie" - napisała Smaszcz.
Stwierdziła również, iż kobiety, które poradziły sobie po rozwodzie są zmuszane przez społeczeństwo do "siedzenia cicho" i "łykania jak pelikan wszystkich bredni exa z nową babe u boku". Dodała, iż polskim mężczyznom wybacza się wszystko, kobietom nic.
Co sądzicie o ostatnich wynurzeniach Pauliny Smaszcz?