– Trzeba doceniać siebie. Dziś odebrałam bardzo istotny dla mojej przyszłości dokument. I złożyłam u notariuszki poprawiony o zmiany testament. Za bardzo kocham życie, żeby „w razie W” zostawić bliskie osoby z bałaganem – pisze na Facebooku Paulina Młynarska.
Post, jak każdy Pauliny, wywołał lawinę komentarzy. Wspierających, gratulujących, pełnych podziwu i zrozumienia. To ważne słowa Młynarskiej, oby trafiły do jak największej liczby ludzi. Warto uświadomić sobie, jak ważne jest to, żeby pomyśleć trochę naprzód – nie tylko o sobie, ale też o bliskich. W tym przypadku o tym, co zostawimy po sobie, kiedy przyjdzie czas odejść. I nie chodzi tu o dobra materialne i wielkie spadki, a raczej o to, żeby zwyczajnie nie zostawić „bałaganu” w papierach i sprawach.
Któż z nas nie zna choć jednej takiej historii, kiedy nagle rodzina zostaje z całą górą problemów po śmierci np. ojca. Niedopilnowane płatności, brak możliwości ustalenia, gdzie są oszczędności, jakie lokaty, czy są jakieś pożyczki do spłacenia itp. Słusznie w komentarzu pod postem Pauliny Młynarskiej zauważa psychoonkolog:
To bardzo dojrzałe, by porządkować swoje sprawy tak, by nie były one dla naszych bliskich problemem, gdy my odejdziemy.
– Czuję obezwładniającą wdzięczność za to, iż mogę w tym świecie pełnym smutku i rozpaczy przeżywać takie chwile. Napracowałam się, ale też mam szczęście. Przede wszystkim szczęście – pisze Paulina Młynarska.
Zobacz też:
Napisałam więc testament. Bez pośpiechu, powoli, akapitami, analizując jak daleko wchodzić w szczegóły, czy rozkładać moją „masę spadkową” na setki puzzli, czy może skupić się na najważniejszych elementach. Obdarowałam w nim wszystkich i wszystko co dla mnie ważne. Przypomniałam sobie o światowej tradycji donatorów społecznych i przekazałam także część moich pieniędzy na organizacje
pozarządowe, w których działam. Aby kiedyś, kiedy mnie już nie będzie, Kobiety Siostry stały się również, albo bardziej barwne i twórcze jak te, które towarzyszą mnie.
Napisałam testament. Dla siebie i dla moich Sióstr Kobiet